W imię brata

Obrazek użytkownika kataryna
Kraj

Jarosław Kaczyński: Tragicznie przerwane życie Prezydenta RP,
śmierć elity patriotycznej Polski, oznacza dla nas jedno: musimy
dokończyć Ich misję. Jesteśmy Im to winni, jesteśmy to winni naszej
Ojczyźnie. Choć pogrążeni w bólu i żałobie, związani wieczną pamięcią o
stracie, mamy obowiązek wypełnić Ich testament. Polska to nasze wspólne,
wielkie zobowiązanie. Wymagające przezwyciężenia także osobistego
cierpienia, podjęcia zadania pomimo osobistej tragedii. Dlatego podjąłem
decyzję o kandydowaniu na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej .

Stefan Niesiołowski: Kto go upoważnił do kontynuacji misji ofiar
tragedii? Kaczyński może mówić, że jest kontynuatorem dzieła brata, ale
nie może mówić, że jest depozytariuszem misji wszystkich ofiar tragedii.
To jest przywłaszczanie sobie testamentu politycznego ofiar tragedii.
Obawiam się, że Jarosław Kaczyński będzie grał tą tragedią, to źle wróży
kampanii wyborczej .

I tak to będzie wyglądało. A jak wyjdą z pierwszego szoku, to będzie
wyglądało jeszcze gorzej. Dużo gorzej. Każdy chwyt z tych które już
znamy, a także takie, których sobie nawet nie wyobrażamy, zostanie
użyty. Kaczyński z pewnością jest tego świadomy i podejmując decyzję
brał pod uwagę najczarniejsze scenariusze, pytanie tylko na ile jest się
w stanie na nie psychicznie przygotować. I czy na pewne rzeczy w ogóle
można się przygotować.

Dzisiejsze oświadczenie mi się nawet podoba, dobrze byłoby żeby w takim
nastroju dotrwał do końca - wyciszony, obolały, łagodny. Jeśli się nie
da sprowokować - on i jego partyjni koledzy - może być całkiem ciekawie,
bo trudno będzie przez dwa miesiące gnoić człowieka, który
niespecjalnie się broni, z godnością znosząc i cierpienie po wielkiej
tragedii, i razy politycznych przeciwników. Mam nadzieję, że Kaczyński
tak to właśnie rozegra. I że całe przesłanie jego kampanii będzie takie
jak to oświadczenie. Żadnego udawania, że nie miał brata, że nie
podzielał jego wizji, że ten brat nie zginął tragicznie na służbie, że
wreszcie ta śmierć niczego nam nie powiedziała o nim, o jego pracy, o
ludziach, którzy byli z nim, i którzy przeciwko, ci najwytrwalsi nawet
po śmierci.

Nie widzę nic złego w oparciu kampanii na pamięci o prezydencie i
smoleńskiej tragedii, i mam nadzieję, że Kaczyński nie da sobie wmówić,
że ma udawać, że to się nie stało lub nie ma znaczenia. Bo się stało a
znaczenie ma kolosalne, nie tylko z powodów emocjonalnych i nie dlatego,
że na tym może być łatwiej wygrać, ale dlatego, że właśnie ostatnie dwa
tygodnie dostarczyły solidnych argumentów przeciwko wszechwładzy
Platformy. I będą to argumenty wyłącznie racjonalne.

Odmienna wizja prezydentury.
Platforma Obywatelska uważa prezydenturę za funkcję czysto dekoracyjną,
sprowadzając rolę prezydenta do strażnika żyrandola. I takiej
prezydentury można się spodziewać po Bronisławie Komorowskim. Lech
Kaczyński udowodnił natomiast ile można z tej funkcji wycisnąć,
wpływając nie tylko na politykę krajową ale wręcz rozdając karty w
polityce zagranicznej, dopiero po śmierci prezydenta przekonaliśmy się
jak ogromne znaczenie miało to co zrobił w Gruzji. Być może uratował ten
kraj. Tak przynajmniej sądzą Gruzini, i chyba nie tylko oni, bo podobno
nie tylko tam śmierć prezydenta spowodowała obawy o losy regionu.
Kaczyński miał wizję i odwagę zrobić coś, co zapewne nawet przez chwilę
nie przyszłoby do głowy politykom uważającym prezydenturę za nic nie
znaczącą ozdobę. Jeśli mam się zrzucać na utrzymanie prezydenta,
wolałabym aby robił coś więcej niż podpisywanie każdej ustawy, którą mu
do podpisu podsunie jego partia, bo taka prezydentura jest bardzo
nieekonomiczna.

Władza na którą nie można liczyć. Smoleńska
tragedia pokazała, że państwo jest w rękach - przepraszam za wyrażenie
ale nie znajduję innego - tchórzy, na których w potrzebie nie będzie
można liczyć. Tak jak nie można było liczyć po katastrofie. Polska nie
zrobiła żadnego ruchu aby mieć większy udział w wyjaśnianiu jej
przyczyn, aktywność naszych najwyższych władz ograniczyła się do jednego
uścisku z Putinem i niekończących się wyrazów zań wdzięczności. Nie
zrobiliśmy nic, żeby się dowiedzieć co się właściwie stało, sami
skazaliśmy się na rosyjską propagandę, a prominentny członek partii
rządzącej nawet ją wyprzedza, plotkując o rzekomo istniejących
nagraniach na których prezydent wymusza lądowania, a więc jest winny.
Zachowanie władz w obliczu tej tragedii - jeśli nie liczyć wzruszających
przemówień i podniosłych ceremonii - jest tchórzliwe, ogranicza się do
pokornego czekania na to co nam podrzucą Rosjanie, w nadziei - niestety
uzasadnionej - że jedyna wersja jaką mogą podać będzie na rękę
Platformie. Bo wszystkie, które mogłyby nie być, byłyby przy okazji nie
na rękę Putinowi, a nie po to stanął na czele komisji, żeby miała
przynieść niewygodne ustalenia. Już dzisiaj można więc typować winnego -
to pilot. Jak się uda - do spółki z prezydentem. Przy radosnym wtórze
mediów, które już przygotowują grunt. Wczoraj rzecznik rządu powiedział,
że "każda ingerencja rządu w proces
badania byłaby bardzo źle odebrana". Przez kogo? Przez Rosjan, bo
Polacy pewnie woleliby aby ich rząd patrzył na ręce Rosjanom. Ale to z
Rosjanami nasz rząd liczy się w tej sprawie bardziej niż z rodzinami
ofiar, z bliskimi tych których Rosjanie wskażą jako winnych, no z nami
wszystkimi, którzy po prostu chcemy wiedzieć dlaczego zginęła nasza
elita. W zestawieniu z wyprawą Lecha Kaczyńskiego na pomoc Gruzji, ten
strach władzy, niespecjalnie uzasadniony bo przecież prośba o przejęcie
śledztwa nie byłaby czymś nienormalnym, jest jeszcze bardziej
uderzający. Z pewnością Putin bardziej lubi Tuska niż Kaczyńskiego, nie
wątpię też, że Komorowski dostanie 9 maja lepsze miejsce niż dostałby
Kaczyński. Ale od władzy nie oczekuję, że da się lubić za granicą,
tylko, że ja będę miała z niej pożytek, że się nie będzie bała bronić
moich interesów. Odwagę rządu Tuska właśnie sprawdziłam i wolałabym aby
moje interesy reprezentował jednak ktoś kto się z nimi choć trochę
liczy.

Zachłanność na władzę. Pośpiech
z jakim Platforma sięgnęła po jeszcze ciepły stołek, stanowczość z jaką
Bronisław Komorowski egzekwował wszystkie formalnie przysługujące mu
prawa każą się dobrze zastanowić czy bezpiecznie jest oddawać sto
procent władzy w ręce jednej partii, która nie chce, albo nie potrafi
wziąć pod uwagę czegokolwiek innego niż własny interes. Błyskawiczne
zastąpienie Lecha Kaczyńskiego, a potem zastąpienie Władysława Stasiaka,
wszystko to zanim jeszcze obaj zostali formalnie uznani za zmarłych,
budzi niesmak, w takim momencie należało się spodziewać bardziej
dyskretnego "odzyskiwania". Za chwilę pewnie podpisana zostanie ustawa o
IPN, której tylko zrządzeniem okrutnego losu prezydent nie zdążył
skierować do TK i następca z klasą powinien to zrobić za niego, nawet
jeśli formalnie nie musi. Bo jeśli obawy o niekonstytucyjność są
nieuzasadnione, to TK ustawie krzywdy nie zrobi. Jedyny argument za
podpisaniem ustawy to chęć jak najszybszego odzyskania IPN-u, innego nie
znajduję. Nieprzejrzyste były też działania służb specjalnych. Nie
doczekała się wyjaśnienia tajemnica wizyt ABW w hotelu sejmowym na dzień
przed tym jak zostało wydane zarządzenie w tej sprawie. Co ciekawe, w
materiale "Wiadomości" padła informacja, że przeszukanie i zbieranie DNA
odbyło się na prośbę Rosjan. W tej sprawie coś śmierdzi ale nikt się
nie kwapi z wyjaśnieniem tego.

Brak medialnej kontroli władzy.
Tragedia w Smoleńsku pozwoliła uzmysłowić sobie, że na media nie mamy
co liczyć jeśli chodzi o patrzenie władzy na ręce. Po zagadkowej
katastrofie dziennikarze powinni się licytować na ustalenia, tymczasem
oni wolą skupiać się na dochodzeniu kto zdecydował o pochówku na Wawelu,
zagrzewaniu premiera do podziękowań dla rosyjskiej władzy, i szczuciu
na nielicznych, którzy władzy wtykają szpilki. O wyciąganiu "incydentu
gruzińskiego" po to, żeby kontynuować pośmiertne gnojenie człowieka,
którego z takim zaangażowaniem niszczono za życia nie wspomnę. Niewielu
jest chętnych, żeby nam świat opowiedzieć, większość dziennikarzy gra w
drużynie władzy i nie jest zainteresowana nagłaśnianiem informacji dla
niej niewygodnych. Biorąc pod uwagę punkt poprzedni, czyli zachłanność
na władzę rządzącej ekipy, zaraz po przejęciu pełni władzy zrobi ona
porządki w mediach publicznych, Krajowej Radzie, może wreszcie uda się
rozwiązać problem Rzepy i ockniemy się w kraju bez watch doga. Nie
łudziłabym się, że wszystko załatwią wyśrubowane standardy etyczne
Platformy.

Mogłabym znaleźć jeszcze kilka racjonalnych, nie emocjonalnych powodów
dla których oddanie pełni władzy Platformie jest, zwłaszcza w świetle
tego czego się o niej dowiedzieliśmy przy okazji katastrofy,
niebezpieczne. I choć sama miałam inny scenariusz na te wybory, nie
narzekam, że drugi raz przyjdzie mi zagłosować na Jarosława
Kaczyńskiego. Mam tylko nadzieję, że wytrzyma tę kampanię bo - bez
względu na jej wynik - wbrew temu co się wydawało przed katastrofą, ma
jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Rzadko się zdarzają politycy, którzy
są w stanie tyle znieść - a Kaczyński zniósł już chyba wszystko - żeby
zrobić to w co wierzy. I choć jego oświadczenie brzmi strasznie
patetycznie, to jest w tym patosie autentyczne. O Lechu Kaczyńskim nawet
wrogowie (choć ci dopiero po śmierci) mówili, że był wielkim patriotą, a
to był przecież "tylko" Mały Kaczor. Jarosław ma wszystkiego więcej, i
jeśli mówi, że robi to w poczuciu odpowiedzialności za Polskę, wykonując
testament tych co zginęli, to mu wierzę. A jeśli sztab nie ma jeszcze
pomysłu na motyw muzyczny tej kampanii proponuję "Zbroję" Jacka
Kaczmarskiego, bardzo pasuje.

Mam nadzieję, że Kaczyński już się pogodził z tym, że dobrze o nim będą
mówić dopiero po śmierci i nie będzie się na siłę starał o niczyją
akceptację. Jeśli się nie da sprowokować i zniesie tę kampanię z
godnością, przegrana honorowo bitwa może być całkiem niezłym wstępem do
wygranej wojny.

Brak głosów

Komentarze

 Serdeczne dzięki za mądry i wyważony tekst.Nic dodać, nic ująć.

Vote up!
0
Vote down!
0
#56880

Logicznie, analitycznie, pięknie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#56881

w nadziei - niestety
uzasadnionej - że jedyna wersja jaką mogą podać będzie na rękę
Platformie. Bo wszystkie, które mogłyby nie być, byłyby przy okazji nie
na rękę Putinowi, a nie po to stanął na czele komisji, żeby miała
przynieść niewygodne ustalenia
---------------------------------------

a czemuż ach czemu tylko Rosjanie?...

Vote up!
0
Vote down!
0
#56911

Władza jest w rękach agentury, a wybory będą pomiędzy Polakiem a ruskim agentem, co trochę lepiej tłumaczy niemrawe ruchy ruskich namiestników w priwiślańskim kraju.

Vote up!
0
Vote down!
0
#56993