Berliński koncert mocarstw
Koncert mocarstw jak koncert życzeń. Najważniejsze co o nim można powiedzieć, to to, że się odbył. Niektórzy porównywali go z dawnym "Monachium" a nawet z Jałtą, gdzie ponad głowami zainteresowanych państwa hegemoni chcą się dogadać z agresorem za cenę poświęcenia ofiary agresji.
Formuła czterostronnych rozmów Ukraina-Rosja-Niemcy-Francja nie jest nowością. Ministrowie spraw zagranicznych tych krajów rozmawiali już w tym gronie w lipcu. Rezultat był żaden, a od tamtego czasu siły ukraińskie odniosły szereg sukcesów nad tzw. prorosyjskimi separatystami.
Szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier powiedział przed spotkaniem z ministrami spraw zagranicznych Rosji, Ukrainy i Francji, że celem berlińskich rozmów jest wypracowanie "rozkładu jazdy" prowadzącego do rozejmu i do skutecznej kontroli granicy.
Trudno jednak uwierzyć w mapę drogową i w rozejm, kiedy nie ma żadnych dobrych chęci ku temu ze strony Rosji. Póki terroryści Putina nie złożą broni, a nie złożą, to wojska ukraińskie nie wstrzymają operacji. Wojsko jest po stronie prawa i ma to prawo wykorzystywać dla integralności państwa. Dobrze się dzieje, że "separatyści" wieją aż się kurzy za nimi do FR. Dlaczego Putin nie złoży oficjalnego wniosku do Wysokiego Komisarza do spraw Uchodźców ONZ o pomoc humanitarną? Bo nie może! Ludzie z paszportami FR nie są uchodźcami we własnym kraju, tzn. w Federacji Rosyjskiej.
Tylko silne działanie ukraińskiej armii może zmusić Putina do wycofanie specnazu z terytorium Ukrainy, bo nie czarujmy się, wszelkim złotoustnym zapewnieniom Putina, że nie ingeruje w sprawy Ukrainy, bo przeczą fakty. Jest albo bardzo złym politykiem, który nie docenia inteligencji przeciwnika, albo po prostu chorym na schizofrenię paranoidalną człowiekiem, który wszędzie widzi wrogów swojego rozpadającego się imperium i który wymaga zamkniętego leczenia psychiatrycznego. Mam nadzieję, że jego dni są już policzone, a ta cała rozróba, to ostatnie podrygi człowieka, który chce udowodnić przed własnym narodem i oligarchami, że jest mocnym człowiekiem na właściwym miejscu. Sytuacja przypomina ostatnie dni w bunkrze pod kancelarią rzeszy, gdzie liczono na cud, a cuda się nie zdarzają. Z chwilą gdy Putin straci twarz to znak, że już jego koniec nastąpił. Nie przypuszczam, że resorty siłowe, które tak naprawdę rządzą FR, pozwolą mu na przyciśnięcie i czerwonego guzika. Może zapomnieć o komsomolskim haśle: "Сегодня Европа завтра мир" - dziś Europa jutro Świat. "Heute ist Europa morgen die Welt." a to kto to śpiewał?
Na szczęście Ukraińcy mają więcej oleju w głowie i na żadne zgniłe kompromisy przystać nie chcą. Zresztą już przed wyjazdem na "Kwadratowy Szczyt" minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin określił dokładnie oczekiwania Kijowa.
W wywiadzie dla rozgłośni radiowej Deutschlandfunk zaapelował do UE i NATO o pomoc wojskową dla swojego kraju.
"Potrzebna jest nam pomoc wojskowa" - odpowiedział Klimkin na pytanie dziennikarki DLF Sabine Adler. "Taka pomoc ułatwiłaby naszym oddziałom prowadzenie działań w miejscu konfliktu" - podkreślił szef ukraińskiej dyplomacji.
Zapewnił, że Kijów "i tak opanuje sytuację". "W końcu chodzi nie o ofensywę wojskową, lecz o rozejm. Chodzi o pokojowe rozwiązanie" - zaznaczył Klimkin. Zarzucił prorosyjskim separatystom brak woli dialogu. "Nie nawiązują kontaktu, nie chcą rozmawiać" - powiedział. Jego zdaniem trudno jest skłonić ich nawet do dialogu w ramach grupy kontaktowej, składającej się z przedstawicieli Rosji, Ukrainy i OBWE.
Zdaniem Klimkina NATO powinno wypracować nową strategię i nowe podejście wobec Ukrainy. "Powinno się pomóc Ukrainie za pomocą nowych środków" - powiedział, nie precyzując, o jakie środki chodzi. Szef ukraińskiej dyplomacji spodziewa się, że na szczycie NATO w Walii we wrześniu zapadną decyzje o zwiększeniu pomocy dla Ukrainy. "Więcej pomocy dla reform i dla naszych sił zbrojnych" - zaznaczył, dodając że myśli nie tylko o pomocy w "klasycznych obszarach", lecz także o walce z terroryzmem.
Minister wskazał na znaczenie unijnej pomocy. "Unia Europejska musi (w sprawie Ukrainy) mówić jednym głosem.
A jakie są oczekiwania Moskwy? Zapewne takie aby zamrozić obecny stan rzeczy w Donbasie i przekształcić w zarzewie konfliktów w przyszłości, bo jak to okreśił niedawno prezydent Poroszenko celem Moskwy jest destabilizacja całej Ukrainy. Z tego punktu widzenia będą robić wszystko aby do zażegnania wojny nie doszło. Putin nie pozwoli na zwycięstwo ATO nad tzw. separatystami. Chociaż w obecnej sytuacji możemy już mówić o otwartej wojnie Armii Czerwonej z wojskami ukraińskimi.
O co chodzi Berlinowi i Paryżowi? - Też nietrudno zgadnąć: o to aby sytuacja się uspokoiła na tyle że będzie można mówić o normalizacji stosunków z Rosją i powrócie do robienia interesów z nią. Za cenę poświęcenia Ukrainy? - Oczywiście! Kogo na zachód od linii Wisły obchodzi los Ukrainy?
Wielu zwykłych ludzi po cichu myśli, że może być kłopot, gdy Ukraińcy wstąpią do Unii i staną przed nami w kolejce o unijne dopłaty. Nie mówiąc już o milionach potencjanych pracownikach z Ukrainy, gotowych pracować w UE za 1/3 płacy minimalnej... Do tego tępa ruska propaganda o "banderowcach", którzy tylko czekają aby "rezać Lachów", na co łapie się niemało "pożytecznych idiotów". - To wszystko tworzy zły klimat wokół Ukrainy, co skwapliwie wykorzystuje Moskwa.
Mamy więc węzeł gordyjski, który trzeba jakoś rozwiązać. I to szybko, bo czas działa na naszą niekorzyść.
Jak w realiach otwartej interwencji rosyjskiej na Ukrainie wynegocjować satysfakcjonujące dla wszystkich stron konfliktu warunki pokojowe i jednocześnie się nie skompromitować? To dylemat, który uzmysławia nam, że berliński szczyt nie mógł zakończyć się sukcesem.
Berliński koncert czterech ministrów
Niedzielny szczyt w Berlinie (17 sierpnia) z udziałem szefów MSZ Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji miał stanowić wstęp do politycznego uregulowania konfliktu w Donbasie. Inicjatywa ododbyła się bez udziału Polski. Z jakiegoś powodu nie zaproszono naszego kraju, "głównego architekta wschodniego wymiaru polityki UE", do uczestnictwa w rokowaniach. Czy był to wstępny wymóg Rosji odnośnie jej przystąpienia do rozmów? Pochodna walki Warszawy o unijne stanowiska? A może po prostu jej niekompatybilność z głównymi założeniami postawionymi przed szczytem (ciekawa w tym kontekście jest również nieobecność przedstawicieli władz unijnych)? Najprawdopodobniej nigdy się tego nie dowiemy. Faktem jest natomiast to, że główne narracje jakie przebiły się do europejskich mediów w przededniu spotkania w Berlinie nie napawają optymizmem.
Francja i Niemcy za wstrzymaniem działań wojennych. Rosja rozpoczyna otwartą interwencję
Prezydent Francji Francois Hollande wyraził w sobotę (16 sierpnia) zaniepokojenie z powodu wzrastającego napięcia pomiędzy Ukrainą a Rosją a pierwsze z wspomnianych państw wezwał do umiarkowania w działaniach prowadzonych wobec separatystów (sic!). Tego samego dnia szef MSZ Niemiec, Frank Walter Steinmaier na łamach Bilda przyznał, że liczy na szybkie przerwanie brutalnego konfliktu w Donbasie.
Powyższe stwierdzenia (i związana z nimi inicjatywa rozmów pokojowych) mają miejsce w momencie rozpoczęcia otwartej interwencji Rosji na Ukrainie. Jeden z przywódców sił prorosyjskich, Aleksandr Zacharczenko oficjalnie przyznał wczoraj (16 sierpnia), że otrzymuje dostawy broni od Rosji wymieniając przy tym m.in. 120 transporterów opancerzonych i 30 czołgów. Nie jest to raczej forma wywierania nacisku na Moskwę, by ta przeszła do twardszych działań w Donbasie, skoro od 15 sierpnia napływają do niego konwoje z ciężkim sprzętem przyozdobione rosyjskimi flagami i tablicami rejestracyjnymi.
Pokój w realiach rosyjskich planów maksimum wobec Ukrainy
Jak w realiach otwartej interwencji rosyjskiej na Ukrainie wynegocjować satysfakcjonujące dla wszystkich stron konfliktu warunki pokojowe i jednocześnie się nie skompromitować? To niemiecko-francuski dylemat, na który trzeba było odpowiedzieć, aby szczyt w Berlinie zakończył się konkretami. Kreml od czasu upadku ZSRS nie zgadza się na integrację Ukrainy z NATO, ale obecnie nie zamierza tolerować także umowy stowarzyszeniowej tego państwa z UE. Notabene to właśnie z tego powodu wybuchła wojna. Obie kwestie jednoznacznie definiują cel strategiczny Putina- to sięgnięcie po całość państwa ukraińskiego, prastarą ruską kolebkę i fundament imperium.
Pokój w realiach rosyjskich planów minimum wobec Ukrainy
Warto zauważyć, że nawet rozpatrując potencjał berlińskich negocjacji pod kątem podziału Ukrainy dojdziemy do wniosku, że jest on mizerny. Pozostający pod wpływem rozbuchanego do granic możliwości dyskursu nacjonalistycznego, Władimir Putin nie zdecyduje się przecież na „odpuszczenie” Donbasu (rezygnacji z nabytku krymskiego w ogóle nie biorę pod uwagę).
Istnieje oczywiście alternatywny wariant negocjacyjny, o którym warto wspomnieć. Mówiąc o szybkim przerwaniu brutalnego konfliktu nad Dnieprem Steinmaier świadomie zmierza w kierunku zamrożenia obecnej sytuacji w regionie i uczynienia z obwodów ługańskiego i donieckiego nowego Naddniestrza. Niemniej scenariusz Mołdowy i Gruzji pokazuje, że w obecnych realiach to już zbyt mało, by wyhamować prozachodnie aspiracje postsowieckich państw. Ich integracja jest dziś możliwa nawet w przypadku nieuregulowanych kwestii granicznych.
Szef BBN, Stanisław Koziej spekuluje, że efektem berlińskiego kompromisu mogła być również propozycja odzyskania przez Moskwę panowania nad obszarem całej wschodniej Ukrainy nazywanej przez propagandę kremlowską „Noworosją”. To jednak moim zdaniem także mało prawdopodobny scenariusz. Żaden rząd w Kijowie nigdy nie zgodzi się na takie rozwiązanie. Podobnie Moskwa, której zaplecze intelektualne od lat kreśli zachodnią granicę rosyjskiej strefy wpływów wzdłuż linii Psków-Brześć-Lwów-Odessa.
Dwa scenariusze dla Ukrainy
Mamy zatem do czynienia z negocjacyjnym węzłem gordyjskim i wydaje się, że w jego ramach trudno będzie osiągnąć efekt win-win. W tym kontekście dwie najbardziej prawdopodobne w najbliższym czasie prognozy dla Ukrainy to stopniowe przechodzenie tego państwa pod „opiekę” rosyjską przy cichej akceptacji Zachodu w zamian za przestrzeganie „status quo” przez Kreml. Bądź uczynienie z obszaru naszego wschodniego sąsiada areny permanentnego chaosu a więc klasycznej „proxy war” bez otwartej konfrontacji NATO i Rosji (co oznaczałoby uruchomienie dostaw broni i instruktorów zachodnich nad Dniepr).
za: http://www.defence24.pl/analiza_szczyt-pokojowy-w-berlinie-inicjatywa-skazana-na-kleske
Ps. Ukraińcy boją się zbombardować punkty ogniowe na terenie Rosji ostrzeliwujące siły ukraińskie. - Zupełnie niepotrzebnie. Tu już nie będzie większej prowokacji Rosji oni i tak dokonali otwartej inwazji na Ukrainę.Trzeba się odwinąć z pełną siłą i przeniść działania wojenne na terytorium FR. Niech Rosjanie posmakują czym jest wojna. Naloty na Rostów nad Donem są wielce wskazane a na Moskwę bardzo pożądane. Uderzenia wojsk powietrzno desantowych niszczących infrastrukturę po rosyjskiej stronie także by się przydały. Drogi, mosty, tamy, fabryki, ciepłownie, rurociągi, linie energetyczne... Wtedy może kacapy się zreflektują i opamiętają. To chyba jedyna droga aby Rosjanie zrozumieli, że imperializm, agresja i wojna się nie opłaca.
Ps 2. Putinowi chodzi o zgodę Zachodu na ustanowienie nowego podziału wpływów na kontynencie, czyli o "nową Jałtę" - ocenił wieczorem w Polskim Radiu Jan Piekło, dyrektor Fundacji Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI.
Piekło uważa, że prezydent Rosji w tym celu umiejętnie "rozmiękcza" Unię Europejską i jest mistrzem manipulacji.
Piekło obawia się, że bieżące interesy natury gospodarczej przesłonią istotę wydarzeń i uniemożliwią krajom członkowskim Wspólnoty zademonstrowanie jedności. Ocenia to jako "dość przerażające".
Zdaniem eksperta, na wschodzie Ukrainy może dojść do otwartej inwazji wojsk rosyjskich. Dlatego nie wolno pozostawić działań Rosji bez zdecydowanej reakcji, na zasadzie milczącej zgody na podział zaatakowanego kraju, bo na tym z pewnością się nie skończy. Gość PR24 przypomniał w tym kontekście politykę Hitlera, samotność Polski i Czechosłowacji, układ zawarty - jak powiedział -"dla świętego spokoju" Europy - w Monachium, rok przed II wojną światową.
Jan Piekło porównał też obecny konflikt na wschodzie Ukrainy do konfliktu sprzed kilku lat o gruzińskie terytoria: Osetię Południową i Abchazję. Jego zdaniem, propaganda rosyjska była podobna, można też porównać stosunek świata do tych wydarzeń. Przywołał słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego: "Teraz Gruzja, potem Ukraina, później kraje bałtyckie i Polska".
Ekspert zwrócił uwagę na intensywność obecnej rosyjskiej kampanii propagandowej dotyczącej konwoju z pomocą humanitarną dla wschodniej Ukrainy. Według jego słów, celem jest "rozmydlenie Unii" i przysłonięcie pamięci o ofiarach zestrzelonego niedawno z rosyjskiej broni pasażerskiego boeninga.
Ps 3. Miesiąc temu pisałem: powiedzmy sobie szczerze - Putin jest silny niezdecydowaniem Zachodu. I gdyby nie Merkelowa i ten ich minister spraw zagranicznych Steinmeier, którzy de facto wspierają Putina, to nie był by on tak śmiały.
Niemcy cały czas próbują budować swoją hegemonię w UE i chcą stać się mocarstwem na skalę światową. Dlatego chcą wypchnąć Amerykanów z Europy. I w tym interesy Rosji i Niemiec są zbieżne. I dlatego dla Polski jest to śmiertelnie niebezpieczne. Niemcy to de facto piąta kolumna Putina. I warto o tym pamiętać. I w żaden sposób nie ulegać ich naciskom i pomysłom co do rozwiązań "pokojowych" na Ukrainie.
Zaprzestanie ofensywy antyterrorystycznej przez wojska ukraińskie posłuży nie tylko do przegrupowania i umocnienia ich sił, ale może także na trwałe zamrozić obecny status quo gdzie cały region zacznie od protektoratu rosyjskiego ewoluować do wchłonięcia go przez Rosję (oczywiście po "demokratycznych wyborach", które zresztą już się odbyły pod lufami karabinów jak na Krymie). Warto pamiętać o co gra Putin.
Jeżeli teraz Zachód nie skorzysta z tej szansy i nie wesprze militarnie Ukrainy poprzez dostawy sprzętu, logistycznie i poprzez jednostki specjalne do likwidacji terrorystów, to zaprzepaści kolejną szansę po Krymie, aby powstrzymać faszystowskie zapędy Putlera. Wiemy jakie są motywy działania poszczególnych państw UE i USA i do czego będą dążyć, więc dziwić tylko może bierność Poski w tym względzie i oddawanie inicjatywy Niemcom.
Kiedy wreszcie Polska ruszy swoje 4 litery?
- czytaj dalej: http://mind.service.salon24.pl/597149,kiedy-wreszcie-polska-ruszy-swoje-4-litery
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2105 odsłon
Komentarze
"...propaganda o "banderowcach"...
18 Sierpnia, 2014 - 16:08
A póki co rząd ukraiński dymisjonuje ministra, który nie podoba się Prawemu Sektorowi.
Pozdrawiam
Szpilka
FRASZKA NA 4 LITERY
19 Sierpnia, 2014 - 10:38
- czytaj dalej: http://mind.service.salon24.pl/597149,kiedy-wreszcie-polska-ruszy-swoje-4-litery
Polska nie ma czym ruszać !
Bo te 4 litery
To w Polsce jest ruska
d......a !!!