U SOŁTYSA W DOMU – opowiadanie cz.I

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Kultura

W domu Sołtysa paliły się wszystkie światła, tworząc rodzaj łuny na ciemnym tle pobliskiej puszczy. Paliła się także lampa na ganku, omiatając swym światłem policyjny mikrobus, w którym spał kierowca. Obok mikrobusu stał olbrzymi, czarny terenowy Cadillac, przy którym policyjne auto wyglądało jak zabawka. Był późny wieczór, po piątkowym polowaniu i jak zwykle u Sołtysa spotkali się Komendant policji, Prezes sądu okręgowego i Kotek – producent poszukiwanego przez koneserów wina owocowego „Rączy Jeleń”. Sołtys znał Kotka od lat, to znaczy od czasu, gdy razem spotkali się na podchodzeniu głuszca w rosyjskiej kniei. Od tego czasu przyjaźnili się, gdyż łączyło ich wspólne zamiłowanie do polowania i te same poglądy na zdobycie władzy. Ponadto, Kotek – jako człowiek majętny, sponsorował kampanie wyborcze Sołtysa, za co ten wciągnął go na listy wyborcze swojej partii. W ten sposób Kotek znalazł się w Sejmie, produkując wszakże nadal wykwintne wino owocowe. Spotykali się więc na każdym polowaniu, organizowanym przez Sołtysa i jego przyjaciół, zaś po zakończonym polowaniu odbywało się tradycyjne spotkanie u Sołtysa w domu.

Teraz okazja do spotkania była szczególna i to bynajmniej nie z powodu nadzwyczajnych rezultatów zakończonego polowania. Polowanie, jak zwykle przebiegało planowo i było pod każdym względem udane. W nagance wystąpili okoliczni chłopi – wolontariusze, jak każdorazowo zapewniał Komendant policji, odpowiedzialny za napędzenie zwierzyny pod lufy myśliwych. Wprawdzie, jak mawiał Prezes sądu – niejednemu dałby pięć lat bez wyroku, ale nikt się Komendanta dalej nie dopytywał o organizację naganki tym bardziej, że nic ona myśliwych nie kosztowała. Zresztą, Komendant znał ten teren, jak własną kieszeń, gdyż przed przejściem do policji już 10 lat pracował w milicji, a mówiąc konkretnie w ORMO. Niektórzy zarzucali mu, że w okresie stanu wojennego pałował złapanych opozycjonistów, ale po latach pamięć o tamtych czasach zaczęła się zacierać, a dawni świadkowie stracili ochotę do wspomnień. Z kolei Prezes sądu, przeniesiony został dwa lata temu do okręgu, który nadal obejmuje sołectwo sąsiadujące z puszczą - po medialnej nagonce, w związku z umorzeniem przez niego afery paliwowej, w którą zamieszani byli wysocy oficerowie WSI. Sędzia, został więc po cichu przeniesiony ze stolicy do okręgu, gdzie – jak często mówił : - Możesz sobie bez przeszkód zapolować, ale nikt już na ciebie nie zapoluje… Gdy to mówił, śmiali się wszyscy serdecznie, a Kotek, który specjalnie dla Sołtysa przygotowywał ulubioną przez niego nalewkę na czereśniach, co chwila napełniał kieliszki ciemno-czerwonym płynem.

Dzięki udanej nagance, ustrzelili dzisiaj trzy dziki i dwa jelenie, czyli powód do wypicia był, choć zupełnie nieoczekiwanie dla wszystkich, znalazła się znacznie poważniejsza przyczyna, której nie mogli nawet w snach przewidzieć.….Otóż, gdy jeszcze polowali, tam w głębokiej puszczy, gdzie nie dociera sygnał do żadnej komórki - premier ogłosił na konferencji prasowej, że wybrał już kandydata partii na stanowisko prezydenta. Tą osobą był… właśnie Sołtys. Sam Sołtys o tej nominacji nic nie wiedział, a nawet jej się nie spodziewał mimo tego, że spotykał się od czasu do czasu z premierem, z którym się znali już od dwudziestu lat, jako zwyczajni wówczas posłowie sejmu kontraktowego z rekomendacji Komitetu Obywatelskiego. Teraz Sołtys należał do partii premiera i wyjeżdżając na posiedzenia Sejmu czasem spotykał się z szefem rządu, z którym ucinali sobie pogawędkę przy czerwonym winie. Tak też było i ostatnim razem – zaledwie tydzień temu - ale premier nic nie wspominał o nominacji Sołtysa na stanowisko prezydenta. Jak zwykle jednak, zastanawiali się nad tym, jakby tu „załatwić” urzędującego prezydenta, który grał na nerwach premiera. Premier lubił omawiać z Sołtysem różne scenariusze „uziemienia” prezydenta po tym, gdy Sołtys publicznie określił snajpera, strzelającego do samochodu, w który jechał prezydent, jako „ślepca”, który nie mógł trafić do swej ofiary z odległości 30-metrów. Sołtys w takiej sytuacji nigdy nie chybiał! W rozmowach z premierem nie padła więc propozycja kandydowania Sołtysa na stanowisko prezydenta tym bardziej, że wszystkim było wiadomo, że sam premier zamierza objąć to stanowisko w nadchodzących wyborach.

A tu grom z jasnego nieba ! Powracają z polowania, wysiadają z samochodów, Kotek wyciąga z Cadillaca karton napojów, a tu żona Sołtysa wyskakuje z chałupy i krzyczy jak oparzona : – Premier ogłosił, że ty będziesz prezydentem! – i wiesza mu się na szyi. - Jakim prezydentem, jakim prezydentem? – odpowiada zaskoczony Sołtys, usiłując się wyrwać z uścisków małżonki, spoglądając przy tym kątem oka na reakcję przybyłych gości. Ci, zastygli w bezruchu, spoglądają tylko na siebie, jakby nie uwierzyli w całą tę sytuację. – No, prezydentem całego kraju, stary! W telewizji to pokazywali ! – mówi żona, trzęsąc się jak galareta…

 - Uspokój się stara, idź przygotować kiełbasy, herbatę. No, sama wiesz, co jeszcze… – odpowiada Sołtys niepewnie, bo to koledzy od polowania na podwórku, a on wie tyle samo, co i oni… Kompletna pustka, a nie wypada przecież okazać, że jako osoba dobrze poinformowana, w dodatku przyjaciel premiera - nic na temat tej nominacji nie wie, poza tym, co mu wykrzyczała jego żona na podwórku! A tu Prezes, Komendant i Kotek na wyprzódki zadają mu pytania i żalą się, że Sołtys nic im przedtem nie mówił o nominacji, choć jako dobry znajomy premiera musiał od dawna o tym wiedzieć! – Uspokójcie się panowie, zapraszam do środka. Nie można wszystkiego tak: rup –ciup! - Sołtys przerwał tę niezręczną sytuację, zyskując na czasie, by zebrać myśli o wszystkim, a może i dowiedzieć się jakiś szczegółów. A ci nadal, jak najęci - że tak nie wypada, w tych strojach do prezydenta i jeszcze, że gdyby wiedzieli, to inaczej by się przygotowali na spotkanie z przyszłym prezydentem… - A właśnie, że wypada…- stanowczo przerwał te żale Sołtys dodając, że prawdziwej przyjaźni nie jest w stanie nic zmienić…

- A to co innego, panie Sołtysie, przepraszam: Panie Prezydencie…Czujemy się zaszczyceni – powiedział Prezes, robiąc krok do przodu, a zanim ruszyli Komendant i Kotek – producent win owocowych i sponsor Sołtysa. – Jaki tam panie, jaki panie…- z wymuszonym śmiechem odpowiedział Sołtys, prowadząc ich wprost do salonu, którego wystrój nawiązywał do domku myśliwskiego: z olbrzymim kominkiem, stertą drewna obok, trofeami myśliwskimi na ścianach i olbrzymim żyrandolem, wykonanym z rogów jeleni...

– Włączę wam telewizor, byście się sami przekonali. A ja zdejmę tylko kurtkę i coś zamówię na przekąskę…- powiedział Sołtys, sam zaintrygowany wiadomością, która wprowadziła go w dziwny nastrój niepokoju. – A jeśli starej odbiło i ten cały prezydent to nieprawda ? – pomyślał z trwogą, wpatrując się w rozjaśniający się ekran. Właśnie rozpoczęły się Fakty i już za chwilę spiker, z radosną miną zakomunikował, że na dzisiejszej konferencji prasowej premier rządu poinformował, że kandydatem na prezydenta będzie….właśnie Sołtys! Sołtys cofnął się od ekranu, szukając jak ślepiec jakiegoś oparcia, aż w końcu zwalił się na krześle…W tym momencie telewizja pokazała samego premiera, który potwierdził, że Sołtys będzie kandydatem partii na stanowisko Prezydenta!

Brak głosów

Komentarze

Część drugą i ostatnią, opublikuję z piątku na sobotę

Pozdrawiam wszystkich

Kpt.Nemo

Vote up!
0
Vote down!
0
#93969

będzie na pewno o wiele dłuższa niż kolejny odcinek ciekawie zapowiadającej się epopei :-)

Vote up!
0
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#94039