Gang Donalda na tropie gangu kelnerów…

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Według Wikipedii, na którą lubi się powoływać wykreowany przez siebie samego i reżimowe media dżentelmen Radosław Sikorski - określenie „dżentelmen” (ang. gentleman, fr. gentilhomme, hiszp. gentilhombre, wł. gentiluomo lub gentiluomo) – to współcześnie mężczyzna o dobrym, uprzejmym, wspaniałomyślnym i kurtuazyjnym zachowaniu. Termin ten stosowany jest także jako synonim mężczyzny w ogóle…

Ujawnione nagranie rozmowy ministra spraw zagranicznych teoretycznego państwa pn. III RP z „hrabią von Rostowskim” (określenie z nagrania M. Belki) obnażyło rzekomego dżentelmena Sikorskiego, który – jak się okazuje – nie jest nawet mężczyzną. Obnażony Sikorski jest dobrze ubranym menelem, jakich często widzieliśmy w czasach PRL-u przy budkach z piwem. Dzięki odzyskanej w 1989 roku tzw. wolności – część meneli zasiliła postępową partię, których ujawniły nagrania, obnażając przy okazji „postępową” partię. Ta partia to w istocie groteskowy gang Donalda, przypominający słynny już gang Olsena…

Wracając do Sikorskiego, który piastuje w teoretycznym państwie Donalda Tuska stanowisko szefa dyplomacji, jego postać zdaje się być wiernym odwzorowaniem kariery Nikodema Dyzmy z powieści Dołęgi-Mostowicza. Wśród opinii, dotyczących publikacji w roku 1931 na łamach dziennika „ABC” powieści Dołęgi-Mostowicza, szczególną celnością odznaczała się wypowiedź Adama Grzymały-Siedleckiego, którą można odnieść do wielu bohaterów opublikowanych już nagrań: „Kariera Nikodema Dyzmy wyrwała dzisiejszej rzeczywistości jedną z kapitalnych jej tajemnic, która byłaby burleskowym paradoksem, gdyby życie co chwila nie potwierdzało jej autentyczności. Dyzma z bezrobotnego ex-urzędnika pocztowego dochodzi do najwyższych stanowisk nie tylko mimo swego jaskrawego chamstwa, ale właśnie – i tu cały świetny dowcip pomysłu – ale właśnie dlatego, że jest kwintesencją CHAMA. Niewiele mamy beletrystycznych dziś utworów, którym by się udało z taką śmiałością, z taką brawurą, zanurzyć się w gąszczu przepływającego życia i taką z dna wydobyć prawdę, a może nawet istotę stosunku. Mutatis mutandis – jest ten utwór jakby polskim ’Rewizorem’. ”

Przypomnijmy, że Radosław Sikorski stał się mężem opatrznościowym polityki zagranicznej Oberdyzmy Donalda Tuska, po tym jak na wiecu PO krzyczał: „Trzeba dorżnąć te pisowskie watahy !” . Okrzyki zwyczajnego chama zostały natychmiast nagrodzone po wygranych przez Platformę i Donalda Tuska wyborach - stanowiskiem ministra spraw zagranicznych. Dla Tuska, który po siedmiu latach swojej władzy okazał się być owym Cincinnatusem, Geniuszem z Kaszub a w istocie zwykłym oszustem, który wodził i nadal wodzi za nos wszystkie lemingi nieistniejącego państwa - Radosław Sikorski był idealnym kandydatem na stanowisko pierwszego dyplomaty. Nie tylko jako rzekomy oksfordczyk - brytyjski dżentelmen, ale i jako cham potrafiący dokopać Pisowi niegorzej od Niesiołowskiego, czyli chama chamów Platformy Obywatelskiej. Nie jest przecież tajemnicą, że do zaszczytów w partii i rządzie Tuska dochodzi się plując na PIS. Nic więc dziwnego, że Sikorskim zachwycały się elity praktycznie nieistniejącego państwa – w tym zwłaszcza reżimowa prasa, włącznie z tygodnikiem WPROST, którego progi przekroczyła Prokuratura, ABW i Policja w poszukiwaniu kompromitujących rząd Tuska taśm.

„Elyt” praktycznie nieistniejącego państwa nigdy nie bulwersowały chamskie wypowiedzi posiadacza dwóch dyplomów ukończenia studiów na Oksfordzie, tj. Bachelor of Arts i Master of Arts – którymi Sikorski tak się szczycił w swych notach biograficznych. Euforia nad „najlepszym ministrem spraw zagranicznych w dziejach naszej państwowości” nie osłabła nawet po tym gdy się okazało, że Radosław Sikorski kupił za 10 funtów drugi dyplom Oksfordu. Ten fakt potwierdziła rzeczniczka Uniwersytetu Oksfordzkiego Clare Woodcock: „Każdy posiadacz dyplomu Bachelor od Arts może wystąpić o Master of Arts w siedem lat po immatrykulacji. Za wydanie dyplomu uczelnia pobiera niewielką opłatę w wysokości 10 funtów. Master of Arts jest elementem dziedzictwa uczelni i nawiązuje do czasów, gdy studia trwały właśnie siedem lat”. Nic więc dziwnego, że posiadacz licencjatu ze sztuki, okazał się prawdziwym sztukmistrzem w robieniu kariery „dżentelmena” w państwie Tuska, czyli w praktycznie nieistniejącej dziś III RP. Niczym sam Nikodem Dyzma z powieści Dołęgi-Mostowicza.

Cham o mentalności Rewizora to kwintesencja każdego „dżentelmena” gangu Donalda. Dodajmy - dżentelmena wylansowanego przez reżimowe media – suto finansowane z kasy nieistniejącego państwa. Bo choć to państwo praktycznie nie istnieje, to przecież gang Donalda faktycznie pobiera od ludności horrendalne haracze, aby gang rósł w siłę a jego żołnierzom żyło się dostatniej i miał zawsze „dobrą prasę”. Teraz więc chodzi o to, żeby członkowie gangu mogli nadal w spokoju porozmawiać o tym, jak nabrać ludzi w kolejnych wyborach - przy policzkach i ogonach wołowych, przy ośmiorniczkach i smacznej wódeczce, lub choćby przy winku za skromne 6 tysięcy złotych. Oczywiście na nasz rachunek…

Dlatego nie było żadnej afery, gdy szef dyplomacji państwa Tuska posunął się do menelskiej wypowiedzi na temat urzędującego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wtedy z radości rżały wszystkie „postępowe” media, cytując słowa typowego chama: „Prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie powinien być mały”… Bo chamstwo Sikorskiego było wówczas uzasadnione chamstwem Komorowskiego, który użalał się na rosyjskiego snajpera, który nie potrafił trafić do urzędującego prezydenta. Tusk nie zareagował wtedy nawet na oburzenie ówczesnego wiceprzewodniczącego SLD ś.p. Jerzego Szmajdzińskiego, który stwierdził: „Nie wyobrażam bowiem sobie, żeby po tym, co Radosław Sikorski powiedział na spotkaniu ze swoimi bydgoskimi zwolennikami, mógł on dalej pełnić swój urząd. Sposób w jaki urzędujący minister spraw zagranicznych potraktował urzędującego prezydenta jest skandaliczny”. Nie takie skandale jednak przeżyła partia Tuska w swoich bitwach o zawłaszczenie Polski ! 

Wkrótce po tej skandalicznej wypowiedzi Sikorskiego, w katastrofie pod Smoleńskiem zginął nie tylko prezydent Lech Kaczyński, ale i Jerzy Szmajdziński, co otworzyło partii Tuska i wszystkich chamom z tej partii możliwość nieskrępowanego już niczym demontażu państwa. Demontażowi państwa towarzyszy do dzisiaj buta, pycha, chamstwo i łamanie prawa – co ujawniają taśmy z nagraniami rządowych meneli, posługujących się językiem, jakiego nie zna żaden kodeks honorowy. Zgodnie bowiem z Wikipedią, na którą powołuje się Sikorski - Polski Kodeks Honorowy Władysława Boziewicza z 1919 roku uznawał kategorie "człowieka honoru" i "dżentelmena" za równoznaczne. Według polskiej wizji tego wzorca, dżentelmen był mężczyzną odznaczającym się nienagannymi manierami, nieposzlakowanym imieniem i uznawaniem honoru za najwyższą wartość.

Dlaczego więc Radosław Sikorski nie zamierza się podać do dymisji, po ujawnieniu jego wulgarnych określeń na temat Polaków przyrównanych do Murzynów i stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, porównanych do „robienia laski” Amerykanom ? Sikorski nie złożył dymisji, gdyż po pierwsze nie jest mężczyzną, a więc nie może być dżentelmenem. Po drugie – Polska, jako państwo nie istnieje, więc nie istnieje też Polski Kodeks Honorowy. Natomiast, według kodeksu mafii – należy jak najszybciej wykończyć tych, co nagrali mafijne konszachty żołnierzy państwa Tuska. Zupełnie więc nie zaskakuje, że tego właśnie domaga się członek grupy przestępczej, uchodzący za brytyjskiego dżentelmena, mówiąc : Rząd został zaatakowany przez zorganizowaną grupę przestępczą. Jeszcze nie wiemy, kto za nią stoi. Nie jesteśmy pewni – jest to badane i mam nadzieję, że wymiar sprawiedliwości ustali personalia członków grupy i ich mocodawców. Tę opinię Sikorskiego w pełni podziela Donald Tusk, który stwierdził wczoraj, że „Nie będzie wyciągał konsekwencji wobec polityków, których grzechem jest niecenzuralna wypowiedź w czasie prywatnej prywatnej rozmowy”. Jest to w zasadzie logiczne, gdyż nie znany jest na całym świecie przypadek, by ktokolwiek z grupy przestępczej wyleciał za używanie wulgarnego języka….

Największą groteską groteskowego państwa Tuska jest to, że według najnowszych ustaleń GW, za nagraniami gangu Donalda stoi „gang kelnerów”. A to już nie jest śmieszne, mając w pamięci rozprawę Józefa Wissarionowicza ze „spiskiem lekarzy kremlowskich”…

W tym miejscu pragnę więc złożyć hołd kelnerom, dzięki którym być może Polska jeszcze się odrodzi. Niestety wcześniej obejrzymy kilka wspaniałych sukcesów gangu Donalda. Sukcesów, jakich nie był w stanie wymyśleć autor scenariusza filmów o gangu Olsena. Z nocnej narady Platformy Obywatelskiej bowiem wynika, że Gang Donalda wraca do gry….

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)