Z reklamy w politykę

Obrazek użytkownika Piana
Idee

Spośród wielu form reklamy dwie są szczególnie interesujące. Są to patronat medialny i tzw. „product placement” (niestety nie ma polskiego odpowiednika).

Pierwszy z nich to swoista reklama filmu, koncertu lub innego wydarzenia w gazecie czy telewizji w zamian za umieszczenie na plakacie swojego logo. Jest to także część budowania wizerunku danego medium. Ma to oczywiście swoje plusy dodatnie. Na przykład gdy widzę na plakacie logo „Twojego Stylu”, „Gazety Wyborczej” czy też „Przekroju”, to wiem, że wobec reklamowanego filmu czy też wydarzenia należy zachować wzmożona czujność, a najpewniej powinno się omijać to z daleka.

Drugi sposób reklamowania („product placement”) jest znacznie ciekawszy. Polega on na umieszczaniu w filmie czy serialu reklamowanych produktów jako elementów scenografii. Na przykład logo firmy przewija się w tle, aktorzy jeżdżą autami danej marki i piją jedynie napoje sponsora. Ten typ reklamy daje niezwykłe efekty w przypadku seriali dla średnio rozgarniętych kobiet. Powstaje mimowolny efekt komiczny, kiedy to serial wprost zlewa się z przerwą reklamową. W przypadku filmów pojawienie się reklamowanego produktu najczęściej rozwala fabułę. Na pocieszenie można tylko dodać, iż standardowej polskojęzycznej „komedii romantycznej” to nie zaszkodzi, gdyż bo już są na tak niskim poziomie, że zepsuć ich w żaden sposób nie można.

Póki co możemy się dowiedzieć, że na gminę Wilkowyje w „Ranczu” dosłownie spada lawina pieniędzy, które „Unia daje”. Za chwilę okaże się, że mityczne Eldorado to przy Wilkowyjach jakaś zapadła wieś pod Słupskiem. Za to w „Ojcu Mateuszu” bohaterowie namiętnie popijają kawę/herbatę prosto od sponsora. W żadnym chyba innym serialu tyle się nie wpija napojów co właśnie tam. Może kac mocno suszy? To oczywiście tylko moje domysły, ale coś musi być na rzeczy.

To tyle tytułem wstępu. Do czego jednak zmierzam? Otóż „mam pomysła” (jak mawiał Ferdek Kiepski) aby połączyć oba sposoby działania, czyli „product placement” oraz patronat medialny i zaprząc je do naszego życia politycznego. O ileż życie byłoby łatwiejsze gdyby w każdej ustawie umieszczać logo firmy, banku czy też obcego wywiadu, który stoi za daną nowelizacją prawną? W samej uchwale też można by bez żadnych krępacji zapisywać, że dany przepis dotyczy tylko firmy X albo nie dotyczy banku Y. Proste?

Julia Pitera z całą pewnością się pod tym podpisze. Ona od zawsze walczyła o przejrzystość procedur tworzenia prawa, więc teraz będzie bez żadnych przekrętów. Poza tym ile to zaoszczędzi złamanych karier i przetrąconych życiorysów? Gdyby to wdrożono wcześniej to Rywin dalej by sobie spokojnie kręcił swoje filmy, a Chlebowski Zbigniew nie musiałby się uganiać co cmentarzach i pocić przed kamerami.

Brak głosów