Polska w budo… że co?
Stopień ogłupienia ludzi wskazuje na to, że taktyka wyborcza PO może przynieść pozytywny skutek. Natłok informacji podawanych w mediach wszelakich powoduje, iż umiejętność zadawania logicznych pytań i wyłapywania jawnych kłamstw zanika niczym Pustynia Błędowska. Brak kojarzenia wydarzeń z ostatnich lat z rządem sam w sobie jest rzeczą zaskakująca. Już samo gigantyczne zadłużenie państwa powinno powodować zapalenie się lampki kontrolnej. Najwidoczniej Polaków (czy raczej osoby mówiące po polsku) przestało obchodzić co się stanie z państwem polskim. Jak dla mnie to może w każdej chwili bankrutować, ale co by zrobią biedni urzędnicy, którzy nic innego robić nie potrafią poza przekładaniem papierków z miejsca na miejsce?
Wracając do tytułowego zagadnienie, czyli „Polski w budowie” zapytam się mądrali – czy prowadziliście kiedyś budowę? No i jak? Guzik, że tak wyrażę się kulturalnie. Żeby cokolwiek zbudować trzeba mieć PLAN. Tak, właśnie plan. Inaczej robi się z tego chaos i tragifarsa, jak w starym dowcipie o budowlańcach biegających z pustymi taczkami.
Nie trzeba tu być żadnym prodżektmenadżerem aby ułożyć sobie najprostszy plan działania. Przykład? Proszę bardzo - ja ze szwagrem budujemy altankę dla znajomej matki, plan zaklepany, koszt też, materiały kupujemy my, stawiamy do końca miesiąca, zysk do równego podziału. Proste? Banalnie proste, ale bez tego nawet nie ma po co wychodzić do roboty. Zadam zatem kolejne pytanie – gdzie plan budowy Polski? Są jakieś strategie, ale to tyle samo warte co raport Pitery Julii ze słynnym dorszem za 8,50 zł.
Drugi argument. Jeśli głównym przesłaniem kampanii ma być duma wyborcy wybudowania boiska w Koziej Wólce i basenu w Kościerzynie, to znaczy, że PO ma swoich wyborców za idiotów. Tyle w temacie. Kluczowe sprawy to rozwój gospodarczy, podatki oraz zadłużenie państwa, skala biurokracji i absurdalnych przepisów, polityka międzynarodowa, obronność wewnętrzna i zewnętrzna, sprawy przeciwpowodziowe. To także rejony, które państwo wzięło (niestety) na siebie – ochrona zdrowia, edukacja, budowa dróg, kolejnictwo. To jest dopiero całość. Gdy wziąć teraz wszystko to do kupy, to wyłania się obraz nędzy i rozpaczy. Tego jednak w telewizji nie można pokazać, bo przeciętny widz „myśli” emocjami i może załapać, że coś tu nie gra. Co innego pokazać Tuska na tle nowego stadionu i wyciszyć gwizdy pod adresem premiera, aby telewidzowie ich nie słyszeli.
Trzecia sprawa – ostatnia. Czyż nie jest łatwo pomylić budowę z demontażem? Na początku lat dziewięćdziesiątych „nieznani sprawcy” rozmontowali tory kolei wąskotorowej w Gliwicach, a mieszkańcy myśleli, że to jest remont. Może z ową „Polską w budowie” jest identycznie? Może to nie budowa, a zwykła demolka, demontaż, zwykła rozpierducha? Kto zagwarantuje, że tak nie jest? Może sam premier Tusk, co to już tyle rzeczy naobiecywał, a frajerzy dalej wierzą w jego słowa. Może minister Rostowski, przy którym długi Gierka to mały pikuś? Może minister zdrowia, co to zapewniała o wzorowym przebiegu „smoleńskiego” śledztwa? Ludzie lubią być oszukiwani, mamieni bajkami. Gdy decydują tylko o sobie, to pół biedy.
Problem tylko w tym, że razem płyniemy na jednym okręcie. Kasa już dawno się skończyła, burty przeciekają a kapitan pijany tańczy na parkiecie. Chcecie w tym stanie płynąć przez morza i oceany?
PS. Na miejscu premiera Tuska, na pytanie zadane przez SLD „panie premierze, jak żyć”, odpowiedziałbym słowami ze starego skeczu Piaseckiego i Zygmunta, gdzie na to samo pytanie padła podpowiedź: krótko!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1564 odsłony