Janina Lewandowska ..kobieta, która zginęła w Katyniu
Janina Antonina Dowbór-Muśnicka urodziła się 22 kwietnia 1908 r. w Charkowie w Rosji (rodzice Józef - generał, dowódca 1 Korpusu Polskiego - oraz Agnieszka z domu Korsuńska). Latem 1918 r. z rodzicami powróciła do Polski i zamieszkała w Lusowie (Batorowie) w Wielkopolsce.
Uczęszczała do Państwowego Gimnazjum im. Generałowej Zamoyskiej w Poznaniu, a po zdaniu matury wstąpiła do tamtejszego Państwowego Konserwatorium Muzycznego i studiowała w klasach śpiewu i fortepianu. Życiem Janki rządziło kilka pasji: muzyka, miłość do koni oraz
szybownictwo i lotnictwo. Jako absolwentka planowała karierę śpiewaczki, jednakże niedostatki głosu i sprzeciw ojca nie pozwoliły jej na to.
Pracowała więc na poczcie, dorywczo w Międzynarodowych Targach Poznańskich, a od czasu do czasu występowała w kabaretach i śpiewała przed seansami w kinie "Muza".
Dowbór-Muśnicka zainteresowała się lotnictwem jeszcze jako gimnazjalistka i to prawdopodobnie pod wpływem swego starszego brata Olgierda, który był oficerem 3 pułku lotniczego w Poznaniu. Wstąpiła do Aeroklubu Poznańskiego, gdzie w 1937 r. uzyskała licencję pilota sportowego.
Szkoliła się także z powodzeniem na szybowcach oraz uprawiała sport spadochronowy. Była pierwszą kobietą w Europie, która wykonała skok spadochronowy z wysokości 5 kilometrów. W 1938 r. została skierowana do Centrum Wyszkolenia Łączności w Zegrzu na przeszkolenie w
obsłudze aparatów Hughes'a ,znanych także jako aparaty juza, będących szybkopiszącymi urządzeniami telegraficznymi wykorzystywanymi w sztabach Wojska Polskiego.
W roku 1934 poważnie chory generał Muśnicki zgromadził w Lusowie wszystkie swoje dzieci. Sporządził testament. Lusowo, które czasowo oddał w dzierżawę, i należący do niego majątek ziemski, otrzymała Agnieszka. Janina zaaprobowała wolę ojca. Nie była w najmniejszym stopniu zainteresowana prowadzeniem gospodarstwa w Lusowie. Całe jej życie wypełniała bez reszty pasja, którą było lotnictwo.
W jej życiu pojawiła się też miłość.
10 czerwca 1939 r. w Poznaniu, zawiera związek małżeński (ślub cywilny) z pilotem instruktorem Mieczysławem Lewandowskim, natomiast ślub kościelny odbył się w Tęgoborzu k/Nowego Sącza i przyjęła jego nazwisko; Lewandowski, jeden z dwóch lotników polskich o tym samym imieniu i nazwisku, był podoficerem rezerwy lotnictwa i instruktorem w szkole szybowcowej w Tęgoborzu. W czasie
wojny służył jako starszy sierżant pilot w 307 Dywizjonie Myśliwskim Nocnym "Lwowskich Puchaczy" i 305 Dywizjonie Bombowym "Ziemi Wielkopolskiej".
Po wybuchu wojny, 3 września 1939 r. Lewandowska wraz z kolegami z Aeroklubu Poznańskiego wyruszyła w stronę Warszawy na platformie pociągu towarowego, pragnąc dołączyć do oddziałów ewakuowanego na wschód 3 pułku lotniczego.
3 września 1939 roku pułkownik Lewandowski przyjechał do Poznania, aby zabrać żonę. Minął się z nią niemal w drzwiach. Od domowników usłyszał, że właśnie wyszła na dworzec kolejowy. Pociągiem w kierunku Lwowa wyjechała do punktu mobilizacyjnego. Gdy Lewandowski dotarł na dworzec, pociąg, do którego wsiadła Janina, właśnie ruszył.
Pułkownik Lewandowski już nigdy więcej nie zobaczył swojej żony. On sam wraz z wojskiem przedostał się do Francji, a potem do Anglii.
Przez całą wojnę walczył jako lotnik. Brał udział w bitwie o Anglię, a po wojnie pozostał na wyspie. Przez wiele lat po wojnie szukał żony, po której przepadł wszelki ślad.
Koło miejscowości Nekla z powodu uszkodzenia torów jej grupa opuściła pociąg i pieszo odmaszerowała w kierunku Wrześni. Po drodze piloci aeroklubu napotkali rzut kołowy Bazy Lotniczej nr 3, do którego dołączyli. Dalsze wrześniowe losy Lewandowskiej są związane z losami bazy - po ewakuacji do południowo wschodniej Polski, 22 września 1939 r. koło Husiatynia dostała się do radzieckiej niewoli (część personelu bazy zdołała przedostać się na Węgry i do Rumunii).Tak wiec po 5 dniach marszu zostali otoczeni przez czołgi sowieckie i zabrani do niewoli.
„Moje dzieci winny pamiętać, że są Polakami, że pochodzą ze starej rodziny szlacheckiej o pięciowiekowej nieskazitelnej przeszłości i że ojciec ich dołożył wszelkich swych możliwości dla wskrzeszenia Polski w jej byłej chwale i potędze. Ma zatem prawo żądać od swego
potomstwa, by nazwiska naszego niczym nie splamiło” – napisał w swoim testamencie gen. Józef Dowbor-Muśnicki, dowódca powstania wielkopolskiego.
Słowom tym do końca pozostała wierna jego najstarsza córka, która jako jedyna kobieta została zamordowana w Lesie Katyńskim.
Stało się to prawdopodobnie 22 kwietnia 1940 roku w dniu jej 32. urodzin.
Trafiła do oficerskiego obozu jenieckiego w Ostaszkowie, skąd w listopadzie 1939 r. przeniesiono ją do Kozielska. W tym czasie nosiła już mundur podporucznika pilota, nadany jej albo jeszcze we wrześniu 1939 r., albo dopiero w którymś z obozów zarządzeniem najwyższego stopniem oficera polskiego (być może miał chronić ją jako kobietę przed szykanami radzieckich strażników).
Uczestniczyła w tajnym życiu religijnym jeńców, m.in. wypiekała hostię do mszy oraz opłatek na Boże Narodzenie.
Pierwsze wiadomości o pobycie kobiety ppor. w obozie jenieckim w Kozielsku pochodzą od osób ocalałych z "Mordu Katyńskiego".
Jednym z nich był Rafał Adolf Bniński, były wojewoda poznański, bliski przyjaciel rodziny Dowborów, mieszkaniec Samostrzale w Wielkopolsce , który cudem wydostał się z niewoli sowieckiej. W styczniu 1941 r. przekazał on Zofii Ostrowskiej, bratanicy Józefa Dowbora - Muśnickiego, że Janina Lewandowska, znajduje się w Kozielsku. Powiedział, że ma oddzielne pomieszczenie, i że brała udział w życiu konspiracyjnym i religijnym w obozie. Mówił, że brała udział w mszach świętych odprawianych przez księdza Jana Ziółkowskiego i o tym, że wypiekała hostie do komunii świętej. Podobne fakty o Janinie Lewandowskiej znajdujemy w książce "Zbrodnia Katyńska w świetle ocalałych dokumentów". Ocalał kapitan, lekarz Wacław Mucho, który pisze:
"W Kozielsku spotkałem Janinę Lewandowską. Tak się złożyło, że przychodziła dość często do domu nr 27, gdzie i ja kwaterowałem, by widzieć się z dwoma swymi znajomymi, między innymi z porucznikiem lekarzem Michałem Kulikowskim, lekarzem pułku lotniczego z Wileńskiego. Przychodziła do naszego bloku, gdyż po pierwsze znała powyższych dwóch ludzi, a z drugiej strony czuła się tutaj bezpieczna, gdyż mieszkańcy stanowili grono znajomych. Ubrana była w mundur polskich wojsk lotniczych. Była kobietą wysokiego wzrostu z krótko przyciętymi włosami"
20 kwietnia 1940 r. została wywieziona z obozu (lista wywozowa NKWD nr 040/1) i 21 lub 22 kwietnia zamordowana w lesie między miejscowościami Gniezdowo i Katyń. Była jedyną kobietą ofiarą zbrodni katyńskiej.
Zginęła uśmiercona strzałem w tył głowy w lasku katyńskim. Miała 32 lata.
Jej ciało zostało odnalezione .....
i wydobyte trzy lata później przez Niemców, którzy po zajęciu tych terenów odkryli masowe groby z ciałami oficerów Wojska Polskiego. Niemcy, nie potrafiąc wytłumaczyć obecności kobiecych zwłok w masowym grobie, nigdy nie ogłosili nazwiska Lewandowskiej na liście ofiar Katynia (przypuszczalnie obawiali się, że fakt ten mógłby mieć negatywny wpływ na oczekiwany przez nich efekt propagandowy).
Dwa lata później czaszka Janiny Lewandowskiej wraz z sześcioma innymi trafia do rąk profesora Bolesława Popielskiego, który przez kilkadziesiąt lat ukrywał je przed UB i NKWD. Tuż przed śmiercią w 1997 roku zdradził tajemnicę swoim zaufanym następcom:
dr Doboszowi i dr Kaweckiemu prosząc: "aby w odpowiednio sprzyjającej atmosferze politycznej w Polsce ujawnili je narodowi polskiemu i by naukowo udowodnili ich pochodzenie".
Za pomocą metod komputerowych potwierdzono, że są to szczątki ofiar katyńskich, ale zidentyfikowano tylko jedną czaszkę – Janiny Lewandowskiej. W maju 2005 jej czaszka - przywieziona do Wrocławia z Katynia przez prowadzącego pierwszą ekshumację prof. Gerharda Butza z Zakładu Medycyny Sądowej niemieckiego Uniwersytetu Wrocławskiego - została zidentyfikowana metodą superprojekcji w Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Po identyfikacji 4 listopada 2005 czaszkę z honorami wojskowymi pochowano w specjalnej urnie w mogile rodziny Muśnickich na cmentarzu w Lusowie.”
Minister Obrony Narodowej decyzją Nr 439/MON z dnia 5 października 2007 mianował ją pośmiertnie do stopnia porucznika.
Awans został ogłoszony w dniu 9 listopada 2007, w Warszawie, w trakcie uroczystości "Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów".
I tak to wyglądało....
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 16168 odsłon
Komentarze
Re: Janina Lewandowska ..kobieta, która zginęła w Katyniu
8 Kwietnia, 2010 - 02:44
Towarzystwo Pamięci gen. Józefa Dowbora – Muśnickiego w Lusowie wystąpiło w 2007 r. z wnioskiem do Ministerstwa Obrony Narodowej Bogdana Klicha o pośmiertny awans na stopień porucznika. Starania zostały uwiecznione sukcesem. Podczas uroczystości Święta Niepodległości 11 listopada 2007 r. w Warszawie Prezydent Polski Lech Kaczyński odczytał akt nadania awansów poległym oficerom w Katyniu, wśród których znalazła się także Janina Lewandowska.
Dnia 22 kwietnia 2008 roku, w setną rocznicę urodzin Janiny, odbyła się uroczysta Sesja Naukowa w Lusowie, poświęcona Zbrodni Katyńskiej oraz Msza Święta i złożenie hołdu przed mogiłą Rodziny Dowbor – Muśnickich, w której uczestniczyły również niektóre pilotki obecnie na XI Zlocie.
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
FELIKS KONARSKI KATYŃ Tej
21 Kwietnia, 2010 - 00:05
FELIKS KONARSKI
KATYŃ
Tej nocy zgładzono wolność
W katyńskim lesie .
Zdradzieckim strzałem w czaszkę
Pokwitowano Wrzesień .
Związano do tyłu ręce,
By w obecności kata
Nie mogły się wznieść błagalnie
Do Boga i do świata.
Zakneblowano usta!
By w tej katyńskiej nocy
Nie mogły wołać o litość
Ni wezwać znikąd pomocy.
W podartym jenieckim płaszczu
Martwą do rowu zepchniętą
I zasypano ziemią
Krwią na wskroś przesiąkniętą.
Pod śmiertelnym całunem
Zwiędłych katyńskich liści,
By nikt się nie doszukał,
By nikt się nie domyślił.
Tej samotnej mogiły
Tych prochów i tych kości,
Świadectwa największej hańby
I największej podłości.
Tej nocy zgładzono prawdę
W katyńskim lesie
Bo nawet wiatr, choć był świadkiem
Po świecie jej nie rozniesie .
Bo tylko księżyc - niemowa
Płynąć nad smutną mogiłą,
Mógłby zaświadczyć poświatą
Jak to naprawdę było .
Bo tylko świt, który wstawał
Na kształt różowej pochodni
Mógłby wyjawić światu
Sekret ponurej zbrodni .
Bo tylko drzewa nad grobem
Stojące niby gromnice
Mogłyby liści szelestem
Wyszumieć tę tajemnicę.
Bo tylko ta ziemia milcząca,
Kryjąca jenieckie ciała,
Wyznać okrutną prawdę
Mogłaby, gdyby umiała .
Tej nocy sprawiedliwość
Zgładzono w katyńskim lesie .
Bo, która to już wiosna?
Która zima i jesień?
Minęły od tego czasu,
Od owych chwil straszliwych?
A sprawiedliwość milczy,
Nie ma jej widać wśród żywych.
Widać we wspólnym grobie
Legła przeszyta kulami .
Jak inni - z kneblem na ustach,
Z zawiązanymi oczami.
Bo, jeśli jej nie zabrała,
Nie skryła katyńska gleba,
Gdyby żywa - czemu nie woła,
Nie krzyczy o pomstę do nieba?
Czemu - jeżeli istnieje
Nie wstrząśnie sumieniem świata?
Czemu nie tropi, nie ściga,
Nie sądzi, nie karze kata?
Zgładzono sprawiedliwość,
Prawdę i wolność zgładzono
Zdradzono w smoleńskim lesie
Pod obcej nocy osłoną .
Dziś jeno ptaki smutku
W lesie zawodzą żałośnie,
Jak gdyby pamiętały
O tej katyńskiej wiośnie.
Jak gdyby wypatrywały
Wśród leśnego poszycia
Śladów jenieckiej śmierci,
Oznak byłego życia.
Czy spod dębowych liści
Albo sosnowych igiełek
Nie błyśnie szlif oficerski
Lub zardzewiały orzełek.
Strzęp zielonego munduru,
Kartka z notesu wydarta
Albo baretka spłowiała,
Pleśnią katyńską przeżarta.
I tylko pamięć została
Po tej katyńskiej nocy .
Pamięć nie dała się zgładzić,
Nie chciała ulec przemocy.
I woła sprawiedliwość,
I prawdę po świecie niesie .
Prawdę o jeńców tysiącach
Zgładzonych w katyńskim lesie.
23 kwietnia 1965
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński