Szary Świt
Rozwój techniki nadawania sygnału radiowego w latach 1930-tych otworzył nowe możliwości przed propagandzistami. Propaganda stała się transgraniczna i sięgała tak dalego jak sygnał radiostacji.
Można też było skutecznie kamuflować źródło sygnału, co doprowadziło do obowiązujących do dzisiaj rozgraniczeń w działalności propagandowej.
Wyróżniono propagandę jawną, „białą”, której źródło i miejsce nadawania było znane, czego konsekwencją były nadawane treści - prawdziwe lub bardzo zbliżone do prawdy. Przy znanym źródle, podanie łatwych do zdemaskowania kłamstw lub spreparowanych treści groziło utratą wiarygodności, a co za tym idzie skuteczności oddziaływania.
Źródło oraz miejsce nadawania propagandy „czarnej” było strzeżonym pilnie sekretem, co pozwalało na rozpowszechnianie każdego kłamstwa pod warunkiem, że brzmiało ono wiarygodnie.
W latach II wojny światowej na falach eteru pojawiła się nowa kategoria - rozgłośnie pozorujące nadajniki różnych formacji ruchu oporu w okupowanej Europie. Przekazywały one informacje prawdziwe, ale ich miejsce nadawania otoczone było najściślejszą tajemnicą. Do tej grupy zaliczany był Świt, foniczna stacja nadająca do okupowanej Polski. W wymiarze alianckim Rozgłośnia Polska Świt (P1) podlegała brytyjskiemu Kierownictwu Walki Politycznej (Political Warfare Executive). W wymiarze polskim Świt posiadał gryf tajemnicy Naczelnego Wodza, a zatem podlegał bezpośrednio i wyłącznie generałowi Władysławowi Sikorskiemu, natomiast jego sfera informacyjna kontrolowana była przez Kierownictwo Walki Cywilnej w okupowanej Polsce.
Zadaniem tajnej rozgłośni było udawanie stacji krajowej. Nadawała program dwa razy dziennie, o 8.00 oraz o 19.00, na falach krótkich w paśmie 31 metrów i była doskonale słyszalna. Funkcjonowała od 2 listopada 1942 roku do 25 listopada 1944 roku przekazując informacje, komentarze, polecenia dla Podziemia i obywateli oraz hasła kodowe, o których znaczeniu brytyjskie Kierownictwo Walki Politycznej nie było informowane.
Brytyjczycy zamknęli Świt następnego dnia po upadku rządu premiera Stanisława Mikołajczyka, który podał się do dymisji na znak protestu przeciwko brytyjsko-sowieckiemu przehandlowaniu Polski w porozumieniu teherańskim.
Od strony technicznej pozorowano obecność nadajnika na terenie Polski. Anteny nadawcze były skonstruowane w sposób uniemożliwiający niemieckim służbom goniometrycznym poprawne namierzenie źródła emisji. Zachowanie sekretu Świtu zależało więc od dyskrecji wtajemniczonych. W Wielkiej Brytanii reżym dyskrecji był wyjątkowy. Kilkuosobowy personel mieszkał razem w jednym domu w wiosce w hrabstwie Bedforshire niedaleko miejscowości, gdzie mieściło się studio. Odwiedzać ich mogli tylko ludzie, których nazwiska znajdowały się na specjalnej liście. Nie wolno im było otwierać drzwi domu, ani korzystać z telefonu. Wyjście do pubu lub kościoła było wykluczone. Wyjazd do studia na nagranie oraz powrót odbywał się zgodnie ze ściśle przestrzeganym harmonogramem i trasą prowadzącą bocznymi drogami, żeby nawet przypadkowo nie spotkać się z ludźmi obsługującymi podobne rozgłośnie w innych językach. Nadzór nad grupą pełnił pracownik Kierownictwa Walki Politycznej, który dostarczał materiał informacyjny stanowiący podstawę programu, zatwierdzał przygotowane teksty, a w trakcie nagrania kontrolował, czy tekst czytany odpowiada napisanemu.
Po polskiej stronie najlepszym kamuflażem miejsca emitowania programu była aktualność i wiarygodność nadawanych treści. Dostawcą informacji z okupowanego Kraju, głównie z Warszawy i okolic, było środowisko szefa Kierownictwa Walki Cywilnej Stefana Korbońskiego. Szybko dopracowano się systemu sprawnego zaopatrywania Londynu w aktualne wiadomości krajowe. Rano, zaraz po zakończeniu godziny policyjnej, zbierano na ulicach Warszawy informacje, przepisywano ogłoszenia niemieckich władz okupacyjnych, notowano kawały, itp. Po przygotowaniu i zaszyfrowaniu depeszy łączniczka zanosiła korespondencję do konspiracyjnego lokalu mieszczącego radiostację skąd telegrafista „łapał Londyn”. Po nawiązaniu łączności nadawano wiadomości dla Świtu, a po kilku godzinach – wspominał Stefan Korboński - „wieczorem słyszymy je nadane przez Świt, rozbudowane i skomentowane. Słyszą je tysiące Polaków, słuchających w kraju radia potajemnie, nie bacząc na grożącą im za to karę śmierci.”
Z biegiem czasu krajowej grupie Świtu udało się pozyskać pracownika wydawanego przez Niemców Nowego Kuriera Warszawskiego, dziennika zwanego popularnie „szmatławcem”. Otrzymywano od niego rano pierwsze odbitki (tak zwane szczotkowe) ukazującej się po południu gazety i dzięki temu wieczorem Świt mógł na przykład informować: „dzisiejszy Nowy Kurier Warszawski przynosi rozporządzenie generalnego gubernatora Franka...”.
Dzieki znajomościom uzyskiwano z wyprzedzeniem informacje publikowane przez prasę konspiracyjną, a także komunikaty władz Państwa Podziemnego i wyroki Sądów Specjalnych. Publikacja wyroków działała odstraszająco na Niemców, którzy prowadzili regularny nasłuch Świtu. Tym bardziej, że rozgłośnia wymieniała nazwiska Niemców dopuszczających się okrucieństw grożąc im odwetem. Groźby były skuteczne i odnotowano przypadki zmiany zachowania nadgorliwych lub ich ucieczki do Rzeszy.
Zdarzało się jednak, że z różnych względów Warszawa nie była w stanie dostarczyć świeżych wiadomości. Wówczas Londyn urządzał przedstawienie, przerywano audycję w pół słowa, po czym Świt nie odzywał się przez kilka dni i wracał kiedy nadeszły z Warszawy aktualne informacje. Słuchacze radowali się, że to nie była wpadka tylko kłopoty techniczne.
Sekret tajnej rozgłośni udawało się utrzymać chociaż z jednej strony Niemcy zawzięcie szukali Świtu, a z drugiej różne polityczne i wojskowe czynniki Podziemia starały się przejąć kontrolę na rozgłośnią. Mit nadawania z terenu okupowanej Polski podtrzymywano na różne sposoby wbrew technicznemu nieprawdopodobieństwu, bowiem istnienie konspiracyjnej rozgłośni fonicznej nadającej codziennie o tej samej porze i na tej samej fali było niemożliwe z uwagi na łatwość namierzenia przez niemieckie służby goniometryczne. Dopiero po kilkunastu miesiącach działalności, na początku 1944 roku, Nowy Kurier Warszawski zaczął pisać, że Świt nadaje z Wielkiej Brytanii, ale mało kto wierzył w twierdzenia „szmatławca”.
Znacznie wcześniej o tym, że Świt nie jest w Polsce mówiła sowiecka rozgłośnia polsko-języczna Kościuszko. Zapewne sowieckie NKWD lub GRU otrzymało taką informację od swojej agentury uplasowanej w brytyjskich służbach specjalnych. Radiostacja Kościuszko twierdziła, że Świt „mówi w imieniu arystokracji”, a w marcu 1943 roku zarzuciła, że jest „stacją Hitlera” oraz „powtarza stare bajki Goebbelsa”. Jednak rozgłośni Kościuszko również nie wierzono, bo powszechnie wiedziano, że to stacja bolszewicka.
Doświadczenia wyniesione z pracy podobnych do Świtu rozgłośni z lat II wojny światowej, sprawiły, że po wojnie wyróżniono osobny rodzaj „szarej” propagandy, gdzie „źródło informacji może być poprawnie identyfikowane lub ukryte, a dokładność informacji nie jest do końca pewna”.
Premiera: Warszawska Gazeta
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1946 odsłon
Komentarze
Pytanie
28 Listopada, 2013 - 13:59
Witam.
Panie Rafale, chciałbym poznać Pańską opinię nt. mojej strony:
http://werwolfcompl.blogspot.com/
Min. w punkcie nr 5 wykorzystałem pańskie opracowanie.
Pozdrawiam
mSynak
Pytanie
20 Grudnia, 2013 - 23:40
Witam,
Bardzo cenna strona. Bede reklamowac. Prosze zadbac o niemiecka pisownie.
Serdecznie pozdrawiam,
RB
Rafał Brzeski