Wałęsa, Bartoszewski, Kutz i inne „pieronki”

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kultura

 

Czas biegnie nieubłaganie. Zapomnieliśmy dawno o pieluchach, przedszkolnych zabawach i szkolnych wygłupach.

W większości rozwinęliśmy się umysłowo. Udało nam się w życiu do czegoś dojść i coś osiągnąć – jednym mniej, innym więcej. Jednym udało się wdrapać na piedestał, innym „przeskoczyć płot motorówką”, jeszcze innym zostać prawdziwymi bohaterami, ale „wyklętymi” lub przemilczanymi. Jak by nie patrzyć na nasze koleje życia i osiągniętą pozycję w społeczeństwie - każdego z nas (pomijając sytuacje wyjątkowe) w końcu dopada, lub dopadnie nieunikniony proces starzenia organizmu. Jedni starzeją się pięknie, inni jakby mniej.

Błogosławiony Jan Paweł II, największy z narodu Polaków – mimo ciągłej pracy dla innych, mimo ciężkich ran odniesionych w zamachu na Placu św. Piotra, mimo trwającej wiele lat ciężkiej choroby potrafił starzeć się wyjątkowo pięknie. Może jego miłość do Chrystusa i Jego Przenajświętszej Matki Maryi powodowała, że do końca potrafił miłować ludzi – wszystkich ludzi, bez względu na ich pozycję i możliwości. Myślę, że ta miłość i czyste sumienie powodowały, że mimo iż do końca swego niełatwego życia przekazywał swoje myśli, uwagi i nauki, nigdy nie przekroczył progu śmieszności i nienawistnej głupoty. Wielki człowiek, niezwykły umysł – piękny swoją miłością do Boga i ludzi. Naprawdę żal, gdy tacy ludzie odchodzą. Nawet, gdy odchodzą do Boga.

Na drugim, tym mniej świętym biegunie też mamy ludzi wielkich, znanych, też stawianych na piedestałach. I też naturą rzeczy ci wielcy się starzeją. Też do końca przekazują swe uwagi, dzielą się swoimi przemyśleniami, wyrażają swe opinie (najczęściej o innych) i pouczają. Jednak słuchając ich przemyśleń, z biegiem czasu coraz mniej dostrzegamy w ich słowach sens i mądrość. Zapoznając się z ich opiniami, coraz rzadziej zauważamy tę ogłaszaną wielkość i nieomylność. Słuchając pouczeń nie widzimy dobroci i prawdziwej miłości. W tym, co nam głoszą nie wyczuwa się bezinteresownej prawdy. Czym dłużej obmywa ich rzeka czasu, tym coraz bardziej widoczna jest ich „nagość”. I co dziwne, przez nikogo nie przymuszani sami jeszcze zdejmują z siebie to, co mogło tę ich „nagość” przysłonić. Z każdym wypowiedzianym słowem – są jakby mniejsi, z każdą rzuconą opinią – jakby brzydsi, z każdą wygłoszoną nauką – bardziej obnażeni.

Przykładami takich „wielkich liliputów” można by zapisać grube księgi i nie o to tutaj chodzi, by wymieniać ich z imienia i nazwiska. Myślę, że to jest mniej istotne. Przecież i tak wszyscy rozpoznajecie ich, nawet bez okularów.

Rzecz jest moim zdaniem o wiele ciekawsza w innym aspekcie otaczającej nas rzeczywistości. Otóż nie dają mi spokoju takie naiwne pytania o wpływ natury na filozofię życia. Mówiąc prościej, czy prawdziwa wielkość i mądrość tych ludzi została wyzerowana przez fizjologię ich starzejących się ciał i degenerujący się umysł? A jeszcze prościej, czy ich starość spowodowała to, że nie potrafią już mądrze działać i mówić z sensem? Jeśli tak, to nie godzi się ich „niepełnosprawnych” wypowiedzi ogłaszać w prasie i nagłaśniać w telewizji, czy w internecie. Zgodzicie się chyba, że takie działanie jest niesmaczne. Po prostu medialny sadyzm. Wybaczcie więc, że w tym momencie godząc się z linią gazety wszystkowiedzącej też zawołam (przy pomocy klawiatury) – nie godzi się niszczyć Autorytetów! W takim przypadku wypada jedynie oburzyć się i piętnować tych, co naśmiewają się z niedołężnych, wpychając im mikrofony przed nos i sadzając ich przed kamerami by pokazać tę ich ułomność. Ale jest też możliwe inne spojrzenie na to, czym ci „wielcy” i powszechnie uznani za autorytety tak nas bulwersują. Może w ich sercach cały czas gości miłość (ale, tylko do siebie) i umiłowanie prawdy (ale wyłącznie swojej). Może mając sprawny umysł potrafili lepiej to maskować i pozorować tę swoją wielkość. Może oni zawsze tak myśleli, jak teraz to przed kamerami prezentują i dopiero słabość ich starzejących się umysłów obnażyła prawdę o ich prawdziwej „wielkości”. 

 

Brak głosów

Komentarze

Gdy się człowiek robi starszy,

Wszystko w nim po trochu parszy-

wieje;

Ceni sobie spokój miły

I czeka, aż całkiem wyły-

sieje.

Wówczas przychodzą nań żale,

Szczęścia swego liczy zale-

głości,

I mimo tak smutne znamię,

Straszne go chwytają namię-

tności…

Z desperacją patrzy czarną

Na swe lata młode zmarno-

wane,

W Wspomnień aureolę boską

Pręży myśli swoje rozko-

chane…

Z żalem rozważa w swej nędzy

Każde „nicniebyłomiędzy-

nami”,

Każdy niedopity puchar,

Każdy flirt młodzieńczy z kuchar-

kami…

Wspomni z jakąś wielką gidią

Swe gruchania, ach, jak idio-

tyczne,

I czuje w grzbiecie, wzdłuż szelek,

Jakieś dziwne prądy elek-

tryczne…

Jakąś gęś, z którą do rana

Szukali na mapie Ana-

tolii,

Jakiś powrót łódką z Bielan,

Jakiś wieczór pełen melan-

cholii…

Gdybyż, ach, snów wskrzesła mara,

Dziergana z rozkoszy ara-

beski,

Gdybyż bodaj raz, ach, gdyby

Sycić swą CHUĆ jak sam Przyby-

szewski!…

I wdycha zwiędłe zapachy

Nad swych marzeń trumną nachy-

lony,

I w letnią noc, w smutku szale,

Łzami skrapia własne kale-

sony…

Boy tylko nie przewidział telewizji,radia,GW i innego śmiecia.

Vote up!
0
Vote down!
0
#241954

O potrzebie tuby, Judaszu i kanale

Jeśli partia nie ma prasy, telewizji, tuby -
to najszybciej doprowadzić można ją do zguby,
gdy się taką tubę znajdzie i partii podsunie.
Tego, co się potem dzieje nikt już nie zrozumie.

Trzeba ich uwiarygodnić. Zamknąć w jednej celi.
Niechaj wiedzą, że tych samych przeciwników mieli.
Że tak samo są męczeni bezpieki rewizją.
Są ofiarą - nie rywalem. Reszta jest łatwizną.

Kiedy nie ma się wyboru, a ktoś jest pod ręką,
to powierza się takiemu swe problemy prędko.
Bardzo łatwo zrobić z niego nawet Hansa Klossa,
tyle, że wszystkie zwycięstwa przejdą obok nosa.

Szybko tam się będą mnożyć kłótnie i podziały,
a pomocnik się okaże skutecznym - wspaniałym.
Takim wprost niezastąpionym, bo takim być musi,
kiedy swoją konkurencję od razu wydusił.

Gdy już w drzewo swe jemioła zapuści haczyki.
Nie pomogą żadne wiatry, deszcze i uniki.
W końcu spółka się okaże ciężka ponad miarę,
lecz się bardziej nie rozrośnie - uschnie gdy da wiarę.

Poszedł Jędruś kwit zastawić - już Jędrusia nie ma.
Gdy ci chce ktoś tubę sprawdzić - to już masz dylemat.
Ten jest winny, kto coś zyskał - to jest znany banał.
Hasłem jest - "kanalizacja", lub "wpuszczenie w kanał".

Teraz jest właściwa pora, by wspomnieć Judasza.
Możesz rzec: "Fora ze dwora", albo go zapraszać.
Sam się przecież nam przedstawiał - Ja jestem Wróg Ludu!
Nie spodziewaj się po tubie medialnego cudu.

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Gajowniczek

#242094