Próba zakłocenia debaty zespołu Macierewicza
Trzy i pół roku temu na Krakowskim Przedmieściu odlewali się na znicze i ustawiali krzyże z puszek po piwie. Dzisiaj próbowali przez internet zakłócić debatę zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza.
Byle przeszkodzić tym, którzy chcą dojść do prawdy o przyczynach tragedii smoleńskiej.
Skoro brakuje argumentów, trzeba manipulować, zastraszać, deprecjonować, kłamać i przeszkadzać. Na wszystkie sposoby.
To w zasadzie chyba już aktualnie wszystko, co pozostało klakierom władzy i wszystkim tym, którzy myślą, że w taki sposób gotują sobie pomyślną przyszłość.
Albo nie myślą wcale, bo nie potrafią.
Zabawne, ale właśnie takie działania najlepiej świadczą o poziomie kultury, wykształceniu i inteligencji biorących w nich udział. „Nowocześni”, wykształceni, ale jednocześnie cyniczni i durni.
Dzisiaj robili, co tylko mogli, by przeszkodzić Antoniemu Macierewiczowi i jego zespołowi w
kolejnej debacie o przyczynach katastrofy smoleńskiej, zakłócając połączenie z ekspertami zespołu.
Widać, że nie interesuje ich prawda. Dla nich to zwykła heca, a może i proste zadanie do wykonania. „Onet” pisze tak:
„W Sejmie trwa debata tzw. zespołu Antoniego Macierewicza. Podczas przemówienia dra Bogdana Gajewskiego pojawiły się nieoczekiwane problemy. Naukowiec łączył się z Warszawą za pomocą komunikatora Skype, a jego wystąpienie było zakłócane przez nieznane osoby. - To zorganizowana akcja - twierdzą zgromadzeni członkowie zespołu. Podobnego zdania jest Antoni Macierewicz.
Podczas gdy Dr Bogdan Gajewski przedstawiał swoją prezentację, komunikaty o przychodzących połączeniach od nieznanych użytkowników zasłaniały obraz. Pod koniec jego przemówienia pojawiły się też problemy z dźwiękiem.”
Może Macierewicz nie ma racji? Wierzycie w to, że to było spontaniczne?
Jasne, że nie przepadają za Macierewiczem, ale nie da się jednocześnie lubić Lisa i szefa zespołu parlamentarngo. Tak, jak nie da się wierzyć Millerowi i Laskowi. Myślę, że nie za to mają płacone, by mówili prawdę.
I myślę, że Macierewicz ma rację. Ktoś te „nieznane” osoby spontanicznie „skrzyknął”.
Akcja przeprowadzona przez nowoczesnych „troglodytów”, umiejących korzystać z internetu - spodobała się szczególnie wszystkim przeciwnikom PiS-u. Dawno nie było tyle mlaskania na Twitterze.
I dawno już media, te prorządowe, nie pisały tyle o debacie zespołu parlamentarnego.
Tak więc, myślę, że kilka spraw zdołało się przebić do szerszej publiczności. Jak choćby to, że (podaję za onet.pl):
„Macierewicz zaprosił na debatę przedstawicieli działającego przy KPRM zespołu, którym kieruje Maciej Lasek, po to, aby "przedstawili swój punkt widzenia". "Będą mieli zagwarantowaną dokładnie taką samą ilość czasu jak eksperci zespołu parlamentarnego, nikt nie będzie im przerywał".”
Niestety - w szeregach sprzyjających władzy występuje nie tylko brak wiedzy i profesjonalizmu, ale i osobistej odwagi, więc nie przyszli.
Ale, czy ktoś spodziewał się, że przyjdą na debatę z kimś, kto nie zgadza się z „prawdami”, które oni mają głosić? Gdyby mieli debatować z ekspertami takimi, jak: Żakowski, Olbrychski, Kublik, Olejnik czy Lis - to by na pewno przyszli.
Myślę, że przebiły się też słowa Jarosława Kaczyńskiego, który dziękował naukowcom współpracującym z komisją poselską:
„Panowie to zadanie wykonują w niełatwych okolicznościach. Jeszcze raz z całego serca dziękuję i chciałem wyrazić nadzieję, że przyjdzie taki moment, że także Rzeczpospolita, państwo polskie, będzie już w takim stanie, że także panom w stosownych formach podziękuje”
Przyznaję, że ja też mam taką nadzieję, że w przyszłości, Polska we właściwy sposób podziękuje tym wszystkim, co mimo wszelkich przeciwności, odkrywali ślady prowadzące do prawdy, jak i tym, co stawiali przeszkody i te ślady zacierali.
A nad tymi, którzy do tej tragedii doprowadzili - niech dobry Bóg się zlituje.
Ja nie potrafię, ale mam nadzieję, że Bóg mi to wybaczy
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 522 odsłony