Polska jest naprawdę fajna. Szkoda, że tylko dla „wybranych”.

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

W czwartek na stronie dziennik.pl kłuł w oczy tytuł: „Śmietanko został bez pracy. Teraz zostanie bez pieniędzy”.

Były dyrektor generalny spółki Elewarr - Andrzej Śmietanko, jeden z tytułowych „wybranych”, bohater tzw. „afery taśmowej”, jak podaje prasa, zarabiał od grudnia 2010 r. ponad 73 tysiące zł. miesięcznie. Było to możliwe na podstawie umów podpisanych przez kolejnego „wybranego” - prezesa spółki Elewarr. Takie rozwiązanie pozwoliło panu Śmietanko na ominięcie ustawy potocznie zwanej ustawą kominową i dużo, dużo wyższe zarobki.

Tytuł artykułu zwrócił moją uwagę i zaraz pomyślałem sobie: - wreszcie, chociaż raz zatryumfowała w Polsce zwyczajna, ludzka sprawiedliwość. Miliony Polaków pracują na umowach śmieciowych, lub za pensję w wysokości tej tzw. minimalnej, która wynosi aktualnie ok. 1500 zł. brutto, a „wybranym” sześciokrotność średniej pensji tj. ok. 24 tyś. zł. - to jeszcze za mało. Usatysfakcjonowany tym faktem już chciałem zająć się innym artykułem, ale coś nie dawało mi spokoju. Jak to bez pracy? Kilka dni wcześniej czytałem, że pan Śmietanko ma w kontrakcie zapisane sześciomiesięczne wypowiedzenie, a w okresie wypowiedzenia pobiera się przecież pensję. Pan Śmietanko ma otrzymywać w okresie wypowiedzenia ok. 30 tys. zł. miesięcznie, a więc wprawdzie wyraźnie mniej, ale i tak kwota jego miesięcznych poborów pewnie niejednego zwaliłaby z nóg. Czy o kimś takim można powiedzieć, że jest bez pracy?

W mózgu zadziałał od razu obszar podświadomości odpowiedzialny za kontrolę treści medialnych, automatycznie został wysłany impuls do palca wskazującego, nastąpiło kliknięcie i otworzyła się zawartość artykułu. A do pobudzonego umysłu skierowana została dodatkowa porcja cukru.

I tu od razu zaskoczenie. Po otwarciu artykułu tytuł brzmiał jakby nieco inaczej, a mianowicie tak: „Chcą zostawić Śmietankę bez pieniędzy na wypowiedzeniu”.

Przyznacie, że między „zostanie bez pieniędzy”, a „chcą zostawić Śmietankę bez pieniędzy” – jest jednak różnica, rzec by można nawet, że zasadnicza.

Teraz już zacząłem dokładnie czytać i się zastanawiać. Oto pierwszy fragment tekstu:

„Przewodniczący rady nadzorczej Elewarru Lucjan Zwolak zwrócił się do prezesa spółki Bronisława Tomaszewskiego o wstrzymanie wypłaty wynagrodzenia dla byłego dyrektora generalnego Elewarru Andrzeja Śmietanki.

Agencja Rynku Rolnego ma 100 proc. udziałów w spółce Elewarr. Zwolak jest wiceprezesem ARR.”

Czyż nie ciekawe informacje? Przewodniczącym rady nadzorczej Elewarru jest wiceprezes ARR – kolejny „wybrany” i zwrócił się on do prezesa Elewarru.

Chciało by się zapytać: - i co z tego, że się zwrócił? I o jakie tu chodzi wynagrodzenie?

Przeczytajmy następny fragment artykułu:

„Rzeczniczka Agencji Rynku Rolnego Iwona Ciechan wyjaśniła, że chodzi o wynagrodzenie, które jest przewidziane w umowie i dotyczy okresu wypowiedzenia. Śmietanko otrzymał wypowiedzenie z pracy w poniedziałek, po powrocie z urlopu...

Zwolak postuluje też, by Tomaszewski podjął ze Śmietanko negocjacje w sprawie zmiany wysokości wynagrodzenia. Domaga się również tego, by Tomaszewski spowodował skrócenie okresu wypowiedzenia Śmietanko z 6 do 3 miesięcy, tak jak przewiduje to Kodeks pracy.”

Czyli, jak wynika z tej części tekstu, pan Śmietanko nie jest bez pracy, a jest na razie na wypowiedzeniu. I żeby było śmieszniej, prawdopodobnie przysługuje mu zgodnie z umową w okresie wypowiedzenia, to jest przez sześć miesięcy, wynagrodzenie, a na dodatek chyba nawet nie musi pojawiać się w pracy. Jak widać pan przewodniczący rady nadzorczej postuluje, aby podjąć negocjacje z panem Śmietanko w sprawie zmiany wynagrodzenia. Moim zdaniem, biorąc pod uwagę to, co się działo w spółce Elewarr, najlepszym „negocjatorem” jest tam pan Śmietanko. Pewnie więc pan były dyrektor generalny wynegocjuje jeszcze dłuższy okres wypowiedzenia, albo wyższą kwotę wynagrodzenia.

A może rzeczywiście wypłata wynagrodzenia zostanie wstrzymana, bo jak podano w artykule:

„W środę posłowie PiS Dawid Jackiewicz i Przemysław Wipler przedstawili raport, z którego wynika, że wynagrodzenie z tytułu rozwiązania umowy o pracę wyniosło 180 tys. 990 zł. Zaapelowali do premiera Donalda Tuska o spowodowanie wstrzymania tej wypłaty.”

 

To tyle, jeśli chodzi o artykuł, ale z pobudzonym do myślenia umysłem trzeba się było jeszcze trochę pomęczyć. Chyba za dużo tego cukru, cóż było robić – zacząłem się więc zastanawiać.

Co myśleć o panu prezesie spółki Elewarr, który lekką rączką podpisuje umowę, na podstawie której pan Śmietanko otrzymuje tak absurdalnie wysokie wynagrodzenie?

Dobre serce, czy niegospodarność? A może działanie na szkodę spółki?

A co o przewodniczącym rady nadzorczej spółki Elewarr i jednocześnie wiceprezesie ARR?

Teraz zwraca się o wstrzymanie wypłaty wynagrodzenia, postuluje i domaga się.

A wcześniej pan przewodniczący rady nadzorczej nie wiedział ile zarabia dyrektor generalny i co się dzieje w nadzorowanej spółce? A może nie miał specjalnie głowy do nadzorowania, bo musiał wiceprezesować i Bóg jeden wie, co robić jeszcze?

Sam nie wiem. Zmowa? Brak właściwego nadzoru? Niedopełnienie swoich obowiązków?

 

Zastanawiajmy się dalej. Co zrobić? Wstrzymać, czy wypłacić wynagrodzenie panu Śmietanko? Dlaczego dajemy się mediom manipulować i wraz z nimi wołamy nie płacić? Czy są podstawy prawne do takiego działania? Jeśli są niepodważalne podstawy, to nie płaćmy. Ale jeśli są wątpliwości to chyba lepiej byłoby panu Śmietanko wynagrodzenie wynikające z umowy zapłacić od razu, niż później razem z należnymi odsetkami. A ustawowe oprocentowanie wynosi aktualnie ok. 13% rocznie i byłoby chyba niezbyt rozsądnie, abyśmy my wszyscy jeszcze dodatkowo dopłacali do i tak już niesamowicie wysokiej pensji pana Śmietanki. Czy nie lepiej, aby to on wraz z odsetkami zwracał ewentualnie nienależne mu pieniądze?

 

To wprost niesamowite ile pojawia się pytań, kiedy się człowiek zastanawia.

Czy pamiętacie jeszcze, jak Pan Premier Tusk stworzył specjalne stanowisko ministerialne dla Pani Pitery? A pamięta ktoś, jakie były wyniki jej pracy w ministerstwie i co się dzieje z projektem ustawy antykorupcyjnej, nad którym podobno pracowała przez całą kadencję?

A czy pamiętacie jeszcze, jak Pan Premier Tusk stworzył specjalne stanowisko ministerialne dla gwiazdy tzw. komisji hazardowej - Pana Arłukowicza? Czy ktoś wie, co się dzieje z tymi wszystkimi „wykluczonymi”?

Korupcja polityczna? Niegospodarność?

Zastanawiacie się pewnie, czemu zadaję te, wydawałoby się, nie związane z tematem notki pytania. Już wyjaśniam. Przywołałem te dwa znaczące przykłady tworzenia fikcyjnych stanowisk, bo wbrew pozorom uważam, że one mają z tym wszystkim bardzo silny związek.

Nie wiem, czy zwróciliście uwagę, że w prasie i telewizji nikt nie porusza tematu - po co w ogóle w spółce Elewarr stworzono stanowisko dyrektora generalnego. Przecież spółka ta ma prezesa. Może więc media celowo pomijają ten wątek, by ludzie nie kojarzyli tych spraw i by nikt nawet nie pomyślał, że tworzenie fikcyjnych stanowisk, to nie tylko domena PSL-u, ale również standardy działania Platformy i jej rządu. 

Brak głosów