Grodzka w genderowym amoku pisze ustawę

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

„Królowa” parady gejów i lesbijek w Irlandii wzięła się za tworzenie prawa w Polsce. Słońce praży, posłom sodówka uderza do głowy, a jaka „królowa” – taka i firmowana przez nią ustawa.

Pewnie głównym celem tej działalności legislacyjnej jest to, by zaistniał nowy temat, który na jakiś czas odciągnie uwagę społeczeństwa od jego prawdziwych problemów. Mimo to myślę, że warto z tą inicjatywą się zapoznać, bo tak idiotyczne pomysły - nawet w polskim sejmie zdarzają się nader rzadko.

Jak podała „Rzeczpospolita”, na najbliższym posiedzeniu sejmu przedstawiony ma zostać projekt ustawy autorstwa trans-posłanki Grodzkiej, mający ułatwić wchodzenie młodym ludziom w „trans”, czyli dowolnie zmieniać płeć na zasadzie „róbta, co chceta”.
Portal wpolityce pisze o tym tak:
„Grodzka chce, by młodzi ludzie (nawet po ukończeniu 16. roku życia) mogli określać swoją płeć. Chodzi o osoby mające problemy z tzw. tożsamością płciową. W praktyce oznacza to, że młody mężczyzna będzie mógł prosić sąd o zaświadczenie, że... jest kobietą. Dla młodszych osób Grodzka przewidziała zgodę rodziców na takie orzeczenie.”

Pomyślmy, jak to mogłoby wyglądać. Taki młody szesnastolatek, jak kiedyś Grodzka robi dziewczynie dziecko, po czym udaje się do sądu po zaświadczenie, że jest kobietą. Mając w ręku takie zaświadczenie z sądu - kto mu podskoczy? Jakie alimenty, jakie dziecko? – Kobieta z kobietą?
Albo taki bardziej dorosły człowiek – np. jakiś Krzysztof ma dziecko, ale przestała mu odpowiadać w rodzinie rola „macho”, a być pantoflarzem też nie ma ochoty. Prosta sprawa - zaświadczenie o tym, że jest babą i załatwione.
A co z dzieckiem? Jak dziecko ma się zwracać do ojca? Przecież nie tato i nie mamo, a przyznacie chyba, że mówić ojcu „Anka” to trochę dziwne.

Ale to jeszcze nie wszystko. Prawdziwy cyrk zaczyna się dopiero przy następnym pomyśle trans-posłanki.
Posłużę się znowu cytatem (za wpolityce.pl):
„Drugi z pomysłów poseł Ruchu Palikota idzie jeszcze dalej. Otóż chce ona, by nie określano płci dziecka przy porodzie, lecz pozwolono mu ją wybrać. Grodzka daje na to aż 13 lat - to jej zdaniem okres, w którym można "zdecydować", kim się jest...”

Popuśćmy wodze fantazji – jak to z kolei mogłoby wyglądać?
Narodziło się dziecko. Do trzynastego roku życia ona nie będzie dziewczynką, a on chłopakiem.
Oboje będą „ono”. Wydaje się, że przy dwójce dzieci mogłoby być np. „ono jeden” i „ono dwa”.
Ale tak się tylko wydaje, bo „jeden” sugeruje, że dziecko jest chłopakiem, a „dwa” – że dziewczynką. Załóżmy więc, że mamy „pierwsze ono” i „drugie ono”. Prawdziwe imię nadamy
dziecku, gdy już sobie wybierze płeć.
Następny problem – w co dziecko ubrać? Na spodnie nałożyć sukienkę, a pod spodnie rajstopy – i to wszystko w niebiesko-różowe ciapki?
Nie wiem – czy ktoś się tak już ubierał? Może Grodzka?
Czego dzieci uczyć w przedszkolu i szkole? Przecież jeśli dziecko nie ma płci, to nie można go nawet bajerować czytanką, że miś Uszatek był dziewczynką, a Kopciuszek chłopakiem.
Albo warsztaty szkolne. Które z dzieci mają się uczyć, jak zakładać prezerwatywy? I jak dzieciom wytłumaczyć - po co? Albo dlaczego fizycznie się różnią, choć nie wybrały jeszcze płci?
Nie wiem, może trans-posłance wydaje się, że gdyby za jej dziecięcych czasów coś takiego zadekretowano, to w poprzednim wcieleniu nie urosło by jej coś takiego, jak to, czym się popisywał przed kamerami jej szef?
Nie wygłupiajcie się. Naprawdę nie miałem tu na myśli świńskiego łba.

Pozwoliłem sobie na mały przytyk, ale pójdźmy dalej.
Dziecko osiąga trzynasty rok życia i dostaje na urodziny prezent. Żel i botoks w promocji, refundowana oczywiście przez państwo kastracja, a jako „gratis” przycięcie tego, co chłopakowi staje na baczność, gdy mu buzują hormony.
Żartowałem – przecież nic mu nie buzuje, bo jeszcze nie jest chłopakiem. Dziewczynki też nie miesiączkują, bo nie ma w ogóle dziewczynek.
Z tymi, które wybrały życie męskie może być mniej boleśnie i taniej, bo podobno super glue potaniał i klejenie nie boli. A po co zaraz przyszywać, jeśli jeszcze może się odwidzieć?
Skoro Sejm robi sobie jaja, to może i ucięte jaja włożyć do zamrażarki, bo mogą się jeszcze przydać? NFZ ma tyle wolnej kasy, że może nawet dotować bank jaj.

Zrefunduje się też pewnie lekarstwa, hormony i pozostałe specyfiki niezbędne do podtrzymania w człowieku wybranej płci. Może się mylę, ale wg mnie to jest choroba przewlekła.
Ale tu pojawia się następny problem.
Czy tego typu operacje plastyczne i przyjmowane specyfiki są obojętne dla ludzkiej psychiki i stanu umysłowego?
Jak słyszę wypowiedzi trans-posłanki Grodzkiej i doświadczam jej działań – to muszę szczerze powiedzieć, że nie wiem. Osądźcie sami.
Czasem tylko, gdy słyszę np. wypowiedzi ministra Vincenta – jak chociażby ta o zmniejszaniu zadłużenia państwa poprzez branie dodatkowych kredytów, to nachodzi mnie taka niesforna myśl. Czy on przypadkiem nie jest też po trans-operacji?

A nieco poważniej. Jak podaje portal: „SLD i RP już zachęcają do poparcia projektu”.
Myślę, że bardzo źle się dzieje z ludźmi, których wybieramy do Sejmu.
Zamiast mieszać ludziom i ich dzieciom w głowach oraz produkować kolejne zastępy ludzi nieszczęśliwych - może byłoby lepiej, gdyby wreszcie zabrali się za uzdrowienie finansów publicznych, gospodarki, rynku pracy i poprawę poziomu życia obywateli?

Chociaż, jak się tak zastanowić, gdyby wzięli się za to tacy specjaliści, jak trans-posłanka Grodzka - to śmiem twierdzić, że chyba jednak wcale nie byłoby lepiej.

Brak głosów