Tusk - rewolucjonista.

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Politykom ciągle dajemy się wodzić za nos. Pięknymi słówkami, obietnicami, zapewnieniami. Czasem, nawet, gdy im nie wierzymy, to na ich kłamstwa machamy ręką, wracamy do swoich zajęć i zapominamy.

A oni doskonale wiedzą, że jesteśmy właśnie tacy. Że machniemy ręką i zapomnimy.
Dlatego do niektórych spraw warto i trzeba powracać, by na dłużej utkwiły w naszej pamięci.

Ostatnio wiele dyskutowaliśmy o problemach demograficznych Polski i o tym, jak temu zaradzić.
Prof. Rybiński rzucił pomysł „stypendium demograficznego”, odpowiedziało mu rządowe i medialne „echo”, zniekształcając po wielokroć głos prof. Rybińskiego.
Prof. nauk ekonomicznych i poseł PiS – Jerzy Żyżyński w wywiadzie dla wPolityce.pl stwierdza m. in.: „Rodziny powinny być wspierane. Jednak najważniejszym jest, aby ludzie więcej zarabiali.”
Jak widzimy, na temat „dzietności” głosy i opinie są różne. Ale, czy są jakiekolwiek działania?
Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, ale ponad cztery miesiące temu, 11 października 2012 r. Premier Tusk wygłosił w sejmie swoje trzecie expose – dla zmyłki zwane „drugim”, w którym ogłosił między innymi rządową „rewolucję na rzecz dzietności”. „Rewolucja” – tego się chyba nie da przebić żadną inną inicjatywą.
Mówiąc o planie działań rządu na rzecz przeciwdziałania skutkom zapaści demograficznej powiedział wówczas m. in.:
„To jest jedyny obszar, co do którego przejdzie mi przez gardło słowo „rewolucja”, ale takiej rewolucji Polska jednak potrzebuje. Bo dotychczasowe działania nie przynosiły nam pożądanego efektu. Wiemy, że takie działania są możliwe”.
Swoją drogą to jest ciekawe - kto Premierowi pisze te wszystkie teksty? Chyba, że to ma działać podprogowo.

Zaraz, gdy Premierowi przeszło przez gardło: - „takiej rewolucji Polska jednak potrzebuje” – po prostu się przeraziłem.
Czyżby Pan Premier chciał obalać istniejący, tak lukratywny dla aktualnej władzy ustrój i wprowadzać nowy? No bez sensu, ale czy tu gdziekolwiek jest teraz sens?
Jakbym dostał obuchem po głowie.
Już się jednak do tego przyzwyczaiłem - zawsze tak mam, gdy słucham przemówień Premiera. Wtedy staję się prawdziwym „oszołomem”. Całe szczęście, że to „oszołomienie” z reguły nie trwa długo. Po chwili rzeczywiście mi przeszło i do mojej świadomości dotarło, że może chodziło o „rewolucję” w innym znaczeniu: - jako „gwałtowną zmianę w jakiejś dziedzinie”.
Ale, czy zmiany i działania gwałtowne - to właściwy sposób działania w tak delikatnej dziedzinie, jak prokreacja?
Niemłody już człowiek ze mnie i nie nadążam za tymi nowymi trendami w seksuologii. Ale Premier, to co innego. „Harata w gałę”, szusuje po Dolomitach, lata w przestworzach i na pewno jest bliżej tych wszystkich nowinek. Przecież i w swojej partii już nie jednego członka musiał obserwować w działaniu. Ma też do dyspozycji spore grono doradców, więc nie będę się spierał. Pewnie teraz tak uczą. Jedno jest pewne – konsultacji ze społeczeństwem w tej sprawie nie było. Nawet takich przyspieszonych, jak w sprawie podniesienia wieku emerytalnego. Chyba, że jakieś zakulisowe - ze stowarzyszeniem „lambda”, Szczuką, Biedroniem, czy Grodzką.

Ale, skoro Pan Premier prawie pięć miesięcy temu ogłosił rewolucję, to nie może być tak, żeby się nic nie działo. No nie ogłasza się chyba rewolucji, by potem nie stawiać „barykad”? Przynajmniej nie w tej sprawie - tak dla Platformy i osobiście Pana Premiera ważnej.
Z doświadczenia wiem, że jeśli chce się znaleźć jakiś trop, to najprościej w sieci. Śladów rewolucyjnych działań Platformy w dziedzinie dzietności znalazłem - co niemiara. Oto kilka tylko przykładów:
- Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna za granicą przebywa już ok. 2 400 000 Polaków, którzy wyjechali tam za pracą. Głównie to ludzie młodzi. Około 22% z nich ma wykształcenie wyższe.
- Jak podaje GUS w miesiącu grudniu stopa bezrobocia rejestrowanego wzrosła do 13,4%. Liczba zarejestrowanych bezrobotnych wyniosła 2 136 800. Na koniec stycznia stopa bezrobocia wzrosła do 14,2 %. Zdecydowanie przeważają ludzie młodzi. Specjaliści przewidują dalszy wzrost bezrobocia.
- Już ok. dwa i pół miliona ludzi w Polsce żyje w skrajnym ubóstwie. W większości to rodziny wielodzietne.
- Po nieudanych głosowaniach, PO, SLD i RP kombinują, jak ruszyć z ustawą o związkach partnerskich. Jak wiemy Premier ustawia do pionu „chrześcijańską” część Platformy. Podobno już dochodzą do szczytowania, czyli kompromisu, tzn. zagłosują zgodnie z sumieniem Premiera. Myślę, że warto tu również przypomnieć wypowiedź Pani pełnomocnik rządu ds. równego traktowania – Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, która stwierdziła w Sejmie:
„Nie widzę, jak związki partnerskie mogą zagrozić funkcjonowaniu rodziny…
Niezależnie od tego, czy się to państwu podoba, czy nie, ludzie żyją w związkach homoseksualnych, heteroseksualnych, część tych ludzi wychowuje dzieci. Taki model rodziny ma prawo funkcjonować w państwie i być chroniony przez prawo.”
To było do posłów, ale widać, że to jest teraz ogólnie przyjęty sposób sprawowania władzy przez Platformę. PO i PSL stanowią swoje prawo, bez względu na to, czy się to społeczeństwu „podoba, czy nie”.

Jednak, jak by na to nie spojrzeć, to jest prawdziwa „rewolucja” w dziedzinie dzietności. Związki homoseksualne nowym modelem rodziny. Jeden człowiek by tego nie wymyślił. Taka „innowacyjna” odpowiedź na problemy demograficzne Polaków mogła się zrodzić chyba jedynie w głowach partii myślących ogółem swoich członków.
To niewątpliwie musi wpłynąć na dzietność. Ale będzie wysyp noworodków. Już od kołyski same „Biedronie”, „Szczuki”, „Grodzkie” i inne „Rozynki”. Może nawet ktoś od Platformy kupi patent. Myślę, że po wprowadzeniu nowego prawodawstwa w tej dziedzinie będzie można ogłosić kolejny sukces i rewolucję w dzietności spokojnie zakończyć - ogłaszając dla dobra państwa i społeczeństwa kolejną rewolucję. Chyba tym razem światopoglądową. Aż do pełnego zwycięstwa.

A wracając do expose Pana Premiera jasno widać, że Platforma działa i dla niej wszelkie działania są możliwe. Trudno mi jednak uwierzyć, że akurat takie efekty są w tej dziedzinie pożądane.
Zrozumiałem jednak, że Premier Tusk użył słowa „rewolucja” w trzecim słownikowym znaczeniu - jako „przejście z jednej jakości w inną”. Sądząc po efektach działań Pana Premiera i jego rządu w tej „innej jakości” wręcz się już topimy.
Platformie życzę więc, aby każdy „wykastrowany” przez Premiera pedofil i każde dziecko urodzone w rodzinie utworzonej w oparciu o model homoseksualny, głosowali na nią - aż do jej ostatecznego końca. Myślę, że sobie na to solennie zapracowała.
A widząc efekty działania rządu, nie tylko w dziedzinie dzietności - tak mi przyszło na myśl, że oprócz dobrego, sensownego i zdroworozsądkowego rządzenia, dla Premiera i członków jego rządu rzeczywiście nie ma rzeczy niemożliwych. No może jeszcze otwarcie parasola w wiadomej części ciała.

Brak głosów