Zamarznięci – tragedia w czterech aktach

Miejsce akcji : stolica kraju w Europie środkowej Osoby : Janek – urzędnik, hazardzista Adaś – recydywista, sadysta Krzychu – biznesman, alkoholik Zdzichu – tokarz, człowiek o złotym sercu W jednej chwili znajdują się wieczorem na ulicy w wielkim mieście. Można powiedzieć, że wszyscy mają domy i pieniądze na godziwe życie ? Otóż nie, wszyscy są bezdomni. To ich łączy. Zarabiają „ na wózkach „ pod hipermarketami lub żebrząc o jedzenie. Mają już tylko jeden cel w życiu : Przetrwać do następnego dnia. Patrząc w ich szare oczy można odczytać tylko jedno : Pustka i zagubienie. Nasycić żołądek, przespać się spokojnie, zatopić zszargane sumienie w alkoholu … nic więcej. Spotykają się wieczorową porą przy siarczystym mrozie przy koksowniku. Opowiadają sobie, w którym autobusie było ciepło i kanary nie wyrzucili … jak Pani w kapeluszu dała 10 złotych … jak Pan w kapeluszu kupił hamburgery … jak ochrona wyrzuciła „ na kopach „ na siarczysty mróz … jaki obiad na dworcu smakował … jak Policja spisała i poszła sobie. Rozmawiają sobie o życiu, jak w każdym domu. Dom jednak mają na ulicy, są tego świadomi. Na karkach mają bogatą treść życia, więc nie rozmawiają o przeszłości. O przyszłości tak, może zdarzy się cud. To dzisiaj będziemy robić grilla. Krzychu wyciąga ze dwa kilo kiełbasy i musztardę. Adaś cztery piwa i z dziesięć bułek. Janek ma konserwę mięsną i słoik z ogórkami," cholera zamarzły ". Zdzichu ma zmarznięty pieczony boczek i pół-litra wódki. Ale będzie uczta, do rana chyba koksownik nie wypali się ? Wypalił się …