Na mocarstwowość stanowczo za wcześnie

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Jak się słucha takich Amerykanów, jak politolog G. Friedman, to serce rośnie - sama bowiem wizja odradzającej się, nowoczesnej, mocarstwowej Polski jest tak porywająca, że nic tylko przykładać rękę do procesu przekształcania naszego kraju w tym kierunku.

Mam jednak wrażenie, że Friedman nie do końca ma świadomość, jak bardzo zdezintegrowane wewnętrznie jest polskie państwo, jak bardzo sterowana jest polska kultura, jak zniszczona (i pacyfikowana nadal) jest edukacja, słowem, jak bardzo Polska jest cofnięta w jakimkolwiek cywilizacyjnym rozwoju. Już pomijam stan dróg czy kolei, brak lotnisk czy kwestię nowoczesnych technologii etc., abstrahuję także od kwestii takiej, jak stosunkowo zmienne, jeśli nie kapryśne warunki zewnętrzne wokół Polski. Wizja przekazywana nam przez Friedmana ma charakter nie tylko perspektywiczny i długofalowy (jakieś najbliższe dziesięciolecia), leczy wysoce spekulatywny, rzekłbym. Możemy bowiem założyć, że bez względu na to czy tarcza zostanie zainstalowana, czy nie, bez względu na to, jaki będzie skład administracji waszyngtońskiej i jak bardzo zacieśniać się będzie sojusz niemiecko-rosyjski - to Polska będzie konsekwentnie wspierana w rozwoju ekonomiczno-militarnym przez USA.

Nie możemy jednak wykluczyć tego, że nastąpią wydarzenia, które mogą cały ten rozwój nie tylko zahamować, lecz zatrzymać. Może dojść do kolejnych zamachów terrorystycznych w Stanach, a nawet zamachu na samego prezydenta, może Rosja (już pod ponownymi rządami Putina) przejść do polityki jeszcze bardziej agresywnej wobec Polski, może w UE dojść do poważnych zawirowań społeczno-politycznych wywołanych kryzysem gospodarczym (ich przedsmak już odczuwa np. Francja), może dojść do jakiejś katastrofy ekologicznej, jak w Czarnobylu itd. - może wydarzyć się jeszcze tak wiele, że jakakolwiek mocarstwowość Polski pozostanie już nie tylko odległą wizją, lecz zwyczajną mrzonką.

Zakładając jednak, że Pan Bóg byłby dla nas łaskawy i nieco "przyśrubował" świat do tego stopnia, że nikt z zewnątrz nie wchodziłby nam zbyt ostentacyjnie w paradę, to i tak pozostaje cały czas kwestia ruiny cywilizacyjnej, jaką obecnie mamy w naszym kraju, tego kompletnego bałaganu, w którym - co warte podkreślenia - całkiem sprawnie uwijają się zarabiający na bajzlu politycy, biznesmeni oraz multum typów spod ciemnoczerwonej gwiazdy, którzy to przecież po 1989 r. dostali wiatr w skrzydła, o jakim za peerelu mogli tylko marzyć. Friedman oczywiście nie może znać recepty na tego rodzaju patologiczny stan państwa, bo USA nie borykały się nigdy z problemami agentury, policji politycznej oraz struktur wojskowych i paramilitarnych działających na rzecz obcego państwa - działających na tak wielką skalę.

 

Poza tym Amerykanie, śmiem twierdzić, nie znają destrukcyjnej siły komunizmu w stopniu choćby zadowalającym. Dość otwarcie o tym pisał L. Tyrmand, więc nie muszę chyba tego jakoś szerzej potwierdzać. Być może w USA ludzie decydujący o geopolityce mają jako takie pojęcie o tym, że agenci mogą być w uśpieniu przez długie lata, po czym przystępują do działalności, ale nie wiedzą chyba nic o sytuacji, w której agentura stanowi taką samą, jak partie polityczne, a w przypadku Polski decydującą (!) siłę polityczną, czyli przenikającą całą strukturę państwa.

Osoby trędowatej do NBA raczej by nie przyjęli, podejrzewam - analogicznie więc nie da się z chorego państwa uczynić mocarstwa bez jakiegoś bolesnego, obejmującego cały organizm, procesu oczyszczenia i kwarantanny. Nie ma po prostu innej drogi i nigdy nie będzie. Ze śmiertelną chorobą może da się jakiś czas żyć przy odpowiednim leczeniu zapobiegawczym, ale przecież nigdy się nie będzie zdrowym. Rzecz jasna, nie można oczekiwać, że Amerykanie za nas takie uzdrowienie Polski uczynią, choć mogliby nam nieco pomóc w procesie modernizacji (tzn. drastycznej redukcji) struktur administracyjnych i dekonspiracji posowieckiej agentury.

Problem podstawowy jednak polega na tym, że siły agenturalne w Polsce są tak wielkie, że każdy tego rodzaju proces są w stanie niemalże natychmiast storpedować albo obrócić przeciwko jakimkolwiek siłom wprowadzającym tego rodzaju oczyszczenie państwa w życie. Jeśli weźmiemy pod uwagę dość oczywisty fakt, że w Polsce ujawnianie pojedynczych agentów wywołuje polityczne trzęsienia ziemi, po których to zaraz rozmaici pacyfikatorzy biegają gasić jakiekolwiek "zapalne ogniska społeczne" i dowodzą, że agentów tak naprawdę to nigdy nie było, a nawet, jeśliby byli, to już dawno nie szkodzą, zaś, jeśli ktoś twierdzi, że szkodzą, to sam najbardziej szkodzi polskiemu państwu i sam jest o wiele większym agentem - to nietrudno sobie wyobrazić, jaka apokalipsa zostałaby ogłoszona w powiązanych z agenturą mediach i instytucjach, jakie "sądne dni" by obwieszczano, jakimi trybunałami strassburskimi by straszono, gdyby zaczęto metodycznie wycinać całą agenturę.  

Sytuacja w Polsce jest więc niemalże beznadziejna i naprawdę nie ma najmniejszych podstaw do sądzenia, że mamy jakiekolwiek podstawy, by wyjść na prostą, a następnie urosnąć w siłę i wyrosnąć na jedną z potęg świata. Amerykanie czasami sądzą, że wystarczy dobrobyt i mocna armia, by państwo twardo stało na nogach, ale to jest możliwe w normalnych krajach, to po pierwsze. Na tym jednak nie koniec. Po drugie, środowiska naukowe musiałyby w swej większości także być normalne, a nie postmarksistowskie. Po trzecie politycy w swej większości musieliby nie być związani (bezpośrednio lub pośrednio) z agenturą.

To wszystko więc jest dopiero do zrobienia. Nie mamy jednak żadnej - żadnej!, powtarzam - gwarancji, że w miarę szybko uda się tego dokonać. Być może, gdyby doszło do poważnego kulturowego przełomu (nowy duch w polskiej kulturze), który między innymi zaowocowałby jakiegoś rodzaju przemianą administracyjną i personalną choćby w środowisku naukowo-akademickim (nie tylko całkowite ujawnienie agentury, ale i weryfikacja stopni naukowych z ich unieważnieniem (oraz relegowaniem z uczelni) za marksistowskie prace) - to już byłby to jakiś krok we właściwym kierunku. Wycięcie jednak rakotwórczych organizacji posowieckich w Polsce, to proces tak skomplikowany, że bez silnego i zdeterminowanego ugrupowania politycznego mającego stosunkowo duży zakres władzy wykonawczej, wydaje się zupełnie niemożliwe. I wiele osób to wie. Część z nich jest w uśpieniu, część zaś coraz bardziej ostentacyjnie demonstruje nam, że agentura ma się znakomicie i możemy jej skoczyć.

http://www.rp.pl/artykul/222924_Nowe_mocarstwo_nad_Wisla.html

Brak głosów

Komentarze

Jak co dla mnie Friedman stanowczo za dużo spekuluje... Zdecydowanie za dużo, jak na poważnego politologa.

Vote up!
0
Vote down!
0
#7965

Szczerze bym życzył Rzeczpospolitej awansu do pozycji mocarstwa, jednak do takich wróżb z fusów odnoszę się sceptycznie. Już kiedyś przepowiadano, że Polska stanie się Tygrysem Europy i smutni panowie we współpracy ze zdrajcami stanu skutecznie temu zapobiegli.

Vote up!
0
Vote down!
0
#7968

Jak pan słusznie zauważył Friedman nie ma po prostu pojęcia o skali zdemoralizowania post-niewolniczego społeczeństwa polskiego i jego mentalności niewolniczej, sprawiającej, że Polacy tak naprawdę nie są narodem ale tylko pozbawioną narodowej świadomości masą żyjącą w jednym państwie.

Do Friedmana pewnie docierają za ocean echa urządzanych co jakiś czas w europejskich mediach nagonek na awanturniczych kłótliwych polskich rusofobów i on bierze je za faktyczne odbicie polskiej stanowczości i samodzielności.

A tymczasem te nagonki są urządzane przy okazji najdrobniejszego wychylenia się z własnym zdaniem, które i tak obecny karykaturalny "rząd" za wszelką cenę stara się za wszelką cenę dopasować do "europejskich standardów" byleby go poklepano na salonach po główce.

Vote up!
0
Vote down!
0
#7975

ja też życzyłbym sobie Polski jako mocarstwa - droga jednak do tego wiedzie przez jakieś ogólnonarodowe odrodzenie i wyczyszczenie kraju z komunistycznych złogów, niestety :)

Pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#7980

Polska widziana z daleka, "zakotwiczona" w UE, oraz uczestnicząca w operacjach NATO wydaje się stabilną "demokracją w środku Europy". Politycy amerykańscy nie mają pojęcia o stopniu demoralizacji, korupcji i degrangolady, które toczą państwo Polskie. Informacje dotyczące działalności służb rosyjskich nie są powszechnie dostępne. Dlatego takie optymistyczne wizje kreowane przez pana Friedmana. Myślę, że ośrodki decyzyjne w USA orientują się dużo bardziej w faktycznym stanie "państwowości IIIRP". Ludzi myślących i nie poddawających się "salonowi III RP" nie ma zbyt wielu (mam tu na myśli takie dziedziny jak: kultura, dziennikarstwo, szkolnictwo, czy bezpieczeństwo państwa). W natarciu są natomiast "polskojęzyczne media", które wychowały sobie bezmyślnych "lemingów". Lemingów, czyli ludzi bezkrytycznych, bezmyślnych i "pozbawionych kręgosłupa moralnego". Nie dostrzegających rzeczywistych zagrożeń dla państwa polskiego, a skupiających się na tym, że Kaczory są niskie (o jeden centymetr o niżsi do ukochanego Olka-pijaczka).
Są to wielkie rzesze ludzi, którzy autentycznie nienawidzą Kaczyńskich, za to, że ci noszą nazwisko Kaczyńscy. Wystarczy posłuchać seansów nienawiści w "szkle wykształciuchów".
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#7979

Problem w tym, że jeżeli odrodzenie wiedzie przez wyczyszczenie Polski z postkomunistycznych złogów i stalinowskich łże-elit to można to zrobić tylko przez pewien czas.

Jeśli te samozwańcze łże-elity uzyskały swoją pozycję w wyniku zbrodniczej okupacji a potem przestępstw to można było je hurtem usunąć rozliczając z przestępstw zbrodniarzy i postkomunistów.

Ale co się dzieje gdy mija już całe pokolenie.

Stan panowania łże-elit staje się nieodwracalny, bo dawni kryminaliści i zdrajcy przekazują dzięki ukladom i własnej pozycji swoje wpływy dzieciom - szmaciakom 4 pokolenia.

A tych nie można już rozliczyć z komunizmu.

Zachowują one wpływy rodziców i propagują te same demoralizujące i niszczące naród kłamstwa ale są już nieusuwalne.

Najlepiej to widać na starym sowieckim pachołku Walterze który oddał swoją ubecką telewizję młodemu Walterowi ktorego już nikt nie usunie.

Dlatego z takim pesymizmem patrzę na mozliwosć odrodzenia narodu polskiego.

Po prostu czas na odrodzenie nieuchronnie przemija a kłamstwa niszczące naród wrastają nieodwracalnie w społeczeństwo i nic go nie zdoła odrodzić.

Łże-elity staną się elitami i to one będą tworzyć przyszłość, a nie ci którzy powinni to czynić.

Vote up!
0
Vote down!
0
#7981

Nadal aktualne pozostają słowa marszałka Piłsudskiego:

"Polacy chcą niepodległości, lecz pragnęliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi - a niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale i bardzo kosztownym."

O niepodległość i wolność trzeba walczyć inaczej, w nowych czasach i uwarunkowaniach. Takie są realia i wyzwania każdego nowego pokolenia. Dlatego naszym obowiązkiem jest walka z fałszem, zakłamaniem i obłudą III RP.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#7983

Jest pan taki pewien że Polacy (a może właściwiej byłoby mówić tubylcy) chcą dalej niepodległości.

Sondaże i nastroje raczej wskazują, że większość chce tylko "żeby było jak na zachodzie" i żeby dużo zarabiać.
Większość najbardziej ceni Unię i bardzo popiera oddawanie UE kolejnych fragmentów polskiej suwerenności.
Ja widzę powszechną mentalność niewolników którzy uważają ze najlepiej wszystko wiedzą w Brukseli a "polskie" rządy powinny z radością i gorliwością uczniaka na dorobku przyjmować każde pouczenie i dyrektywę płynące od władz unii

Vote up!
0
Vote down!
0
#7984

Nie można popadać w depresję. Gdy w 1915 roku, kozackie wojska opuszczały Warszawę polska ludność rozpaczała, a na ulicach krzyczano: "nasi odchodzą". Nie wspomnę o kobietach, które całowały buty kozaków i rozpaczały: "Boże ratuj nas!". A mimo wszystko Polska odzyskała niepodległość. Cud praweda? Co do unii, to ten koszmarny projekt właśnie się rozpada, bo jedynym spoiwem tego dyktatu francusko-niemieckiego był "pieniądz" i pokręcone hasełka lewackich eunuchów. Tam gdzie nie ma prawdziwej idei, gdzie niszczy się Boga, tam wszystko za jakiś czas się zawali. Tak też będzie z tą socjalistyczną unią. A wolność, trzeba sobie wyrąbywać, krok za krokiem i to już wkrótce.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#7985

UE kiedy ułatwia życie obywatelom, to jest OK, ale coraz bardziej wędruje w strone molocha, gdzie pół miliarda obywateli jest traktowane z góry przez biurokratów, którzy albo podlizują się potężnym w Europie albo do wszystkiego podchodzą technokratycznie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#7986