co zrobi "salon"?

Obrazek użytkownika tad9
Kraj

Nie chcę straszyć, ale "afera hazardowa" może się skończyć naprawdę źle.... Nie, no w sumie i ja się cieszę, że wystrzeliła... Miło jest czytać o tym, jak pan Rysiu – po rozmowach ze Zbyszkiem i Mirkiem – chce wykończyć niewygodnego urzędnika (przy pomocy zarzutów, że "sk... bierze łapówy") do czego potrzebuje "dobrego dziennikarza" oraz idioty w Sejmie, który "...wstanie i opowie wszystkie głupoty" (1). Ciekawy jest opis rządów w " terenie" partyjnego kacyka z centrali (ten chlebodajny Chlebowski i podwieszona pod niego klientela...). Tylko czy "afera hazardowa" wnosi coś nowego do zasobu wiedzy o III PR? Nie wydaje się... Od dawna przecież wiadomo jak ten system – mniej więcej – działa. Można w ciemno zakładać, że na jedną sprawę, która wypłynęła przypada legion takich, o których się nie dowiemy... Ileż to razy za sprawą jakiegoś Rysia (Tomka, Józka, Staszka...) zadziałać musieli "dobrzy dziennikarze" i "idioci w Sejmie"... Wiadomo też, że – obok oficjalnych – istnieją nieoficjalne ośrodki władzy i wpływu. Widzieliśmy już ludzi Millera pokątnie ustalających kształt "ustawy medialnej" z ludźmi "Agory", widzieliśmy Michnika tłumaczącego się jak uczniak Gudzowatemu, widzieliśmy panów Kornatowskiego i Marca na usługach "największego płatnika"... Zdarzali się też tacy, którzy nie ukrywali kogo się naprawdę boją. I tak, na przykład, Grzegorz Żemek stojac przed sądem w związku ze swoim udziałem w machinacjach FOZZ oświadczył wprost: "na pewno nie będę szalał z informacjami, które posiadam", albowiem "powiem za dużo, to mi głowę utną" (2). Nawiasem mówiąc, latem 2009 w "Polsce. The Times" doliczono się coś z 11 trupów w kręgu osób wiązanych ze śmiercią Papały, więc Żemek mógł mieć swoje racje obawiając się aż "kary śmierci"... Oczywiście "afera hazardowa" tak poważnie nie wygląda. W ogóle zresztą tym, co zaskakuje w całej tej historii jest fakt, że przewodniczącego Chlebowskiego stawiały do pionu takie szmondaki. Gdyby w grę wchodził jakiś prominent postkomunistycznej oligarchii – niech tam.... Ale pan Rysiu (niczego mu nie ujmując...)? No, chyba, że nie wiemy o nim wszystkiego...

Ale – wracajmy do nieformalnych ośrodków władzy. W związku z "aferą hazardową" zaroiło się od rozważań typu "co zrobi Tusk" czy "co zrobi prezydent", a nikt jakoś nie zastanawia się nad tym, "co zrobi salon", czy raczej – jaki rachunek salon wystawi Tuskowi za poparcie w trudnych chwilach... Bo, że salon poda Tuskowi pomocną dłoń – to już wiadomo.... Ciekawe, że spora część - niby nie związanych z salonem – publicystów stara się jak może, by salonu jako podmiotu politycznych gier nie dostrzegać. A jak już dostrzega, to jakoś tak nieśmiało... Dajmy na to, Piotr Grusztyn, po dymisji Ćwiąkalskiego, napisał w „Dzienniku”: „Najbardziej ciekawie mogą ułożyć się teraz stosunki pomiędzy PO a środowiskami, które w PiS-owskiej propagandzie nazywa się „salonem”. Z tej strony Tusk usłyszał już kilka pomruków niezadowolenia”(3). . No dobrze, ale skoro te stosunki mają być aż "najciekawsze", to można by sądzić, że Gursztyn poświęci im sporo uwagi. A więc: da czytelnikom charakterystykę środowisk zwanych „salonem”, wymieni ich liderów, określi interesy, opisze metody działania, źródła mocy czy – ewentualnie – słabości... Tymczasem – nic z tego. Grusztyn mrugnął do nas okiem (że niby: "widzę salon") i – nic z tego nie wynika.... Otóż, do póki nie pojawią się w większej masie dziennikarze mający dość odwagi, by opisywać scenę publiczną w szerszym spektrum (a więc – demaskujący działania ośrodków nieformalnych), do póty dziennikarstwo polskie będzie watre tyle, ile jest... A skoro dziennikarze nie chcą, to cóż – muszą próbować biedni blogerzy. A więc: "afera hazardowa" Platformy, niestety, nie ubije. Ale zrani. A Tusk ranny będzie potrzebował wsparcia salonu bardziej, niż kiedykolwiek przedtem. Dotąd starał się zachować jakieś resztki autonomii. Nie było tego wiele, ale coś tam było... Teraz salon może upomnieć się o swoje, a o tym czego żąda, co nieco wiadomo. A więc, w pierwszym rzędzie, pacyfikacji IPN i CBA – bodaj jedynych instytuacji wyłamujących się mocniej z logiki ubekistanu. Dodajmy pichcony własnie "projekt społeczny" urządzenia mediów publicznych (czytaj: oddania ich pod kontrolę ludziom salonu). Słowem, "afera hazardowa" zamiast uruchomić dynamikę antypostkomunistyczną (na co wielu, zdaje się liczy), prędzej zadziała akurat odwrotnie... I tyle z tego będziemy mieli...

1.Karol Manys, Jarosław Stróżyk, Lobbyści chcieli wyrzucić ministra, Rz. 3.10.2009.
2.za: Bogdan Wróblewski. W cieniu służb, GW 8.03.2005.
3.Piotr Gursztyn, PiS: szacun dla Donalda, Dziennik 22.01.2009

Brak głosów