próchno świecące w ciemną noc, albo - porozmawiajmy o dziennikarzach...
Co prawda nie mam na to twardych dowodów, niemniej przypuszczam, że jestem najwybitniejszym filozofem w gminie. No, może nie aż "najwybitniejszym", ale w pierwszej dziesiątce mieszczę się na pewno. Że co? Że to nie brzmi poważnie, nawet jeśli jest prawdą? Owszem, nie brzmi i nie składałbym podobnych deklaracji, gdyby mnie nie ośmielił Cezary Michalski. Ten szermierz pióra od kilku dni woła wielkim głosem, że jest dzielniejszy niż anonimowi internauci. A przy tym, owych internautów odmalował w tak ciemnych barwach, że - będąc na jego miejscu - nie brałbym ich później za tło, by zalśnić, bo blask taki mocno przypomina blask próchna w ciemną noc. Ostatecznie, gdy ktoś mówi: "zestawiony z tą szują nie wypadam tak źle" to jeszcze nie prawi sobie komplementu... Ale cóż – skoro ja w sumie nie mam nic przeciw temu, by ktoś napisał mi na nagrobku "był najwybitniejszym filozofem w gminie", więc być może Cezary Michalski chce przejść do historii jako "dziennikarz odważniejszy od internetowych trolli". Szanuję ten wybór i obiecuję, że ilekroć zdarzy mi się o Michalskim pisać, tylekroć postaram się dodać mu ten przydomek do nazwiska. Więcej nawet! Docenię dziennikarzy hurtem i korzystając ze starego patentu Antoniego Słonimskiego krytyczne teksty o żurnalistach otwierał będę zdaniem: "pomimo, że dziennikarze bywają odważniejsi od internetowych trolli...". A tak się składa, że właśnie o dziennikarzach chcę dziś pisać. O blogerach wszyscy naczytali się do rozpuku, czas więc przeorientować dyskusję wywołaną przez "Dziennik". Stąd tekst pod tytułem:
Porozmawiajmy o dziennikarzach.
Pomimo, że dziennikarze bywają odważniejsi od internetowych trolli, to jednak to i owo można im zarzucić. Co więcej, środowiskiem, które ma o dziennikarzach jak najgorsze zdanie wydają się być... sami dziennikarze (to zresztą logiczne – któż lepiej znać może ten światek?). Tak czy owak - sądząc po przeciekach docierających do uszu szerszej publiczności uwagi wymieniane przez dziennikarzy na własny temat czy to na prywatnych spotkaniach, czy na zamkniętych forach utrzymane są w klimacie powiedzonka głoszącego, że dowolnego dziennikarza można opluć na ulicy, a on już będzie wiedział za co... Szanujcie żurnalistów! – krzyczą ostatnio w „Dzienniku”. A czy dziennikarze szanują się nawzajem? Na szczerą odpowiedź nie liczę...
Teraz spróbuję wyłożyć mój pogląd na dziennikarzy pewnego gatunku. Otóż, w internecie można zobaczyć kawałek (chyba)kroniki filmowej z lat 80-tych ubiegłego wieku przedstawiający Monikę Olejnik dzielnie interweniującą w sprawie skupu butelek. Film można uznać za ilustrację długiej drogi przebytej przez panią redaktor (od skupu butelek na szczyt establishmentu), ale – nie o to chodzi. Chodzi o to, że kwestia „opakowań szklanych”, niczego jej nie ujmując, nie należała wtedy do najważniejszych. Kwestii najważniejszych Monika Olejnik poruszać nie mogła, choćby i chciała (w co wątpię) – przynajmniej pracując w reżimowym radiu (przecież nie nazwę tamtego radia „publicznym”). Tu zaznaczmy: Monika Olejnik nie należała do najgorszych dziennikarzy z czasów schyłkowego PRL. Przeciwnie. Program III PR wybijał się na plus na tle innych programów (nie wspominając o TVP). Ale właśnie – na tle... Założę się, że młodsza o dwadzieścia kilka lat Monika Olejnik, gdyby ją ktoś zaczepił, że pieprzy o butelkach i tym podobnych sprawach zamiast wziąć się za poważne rzeczy zareagowałaby podobnie jak Cezary Michalski czy Michał Karnowski zareagowali niedawno. Że czepiający nie ma pojęcia o uwarunkowaniach, że nie docenia, że ona, Monika Olejnik, i tak może uchodzić za odważną i że, w „zaistniałych okolicznościach” uprawia niezłe dziennikarstwo. To pewnie powiedziałaby Monika Olejnik i stały by za nią pewne racje... Ale – wracajmy do naszych czasów, trzymając się jednak historycznych metafor. Otóż, dziennikarze typu Michalskiego (który odwagą...itd.) czy Karnowskiego są dla mnie Monikami Olejnik początku XXI wieku. Jest to, oczywiście, komplement, bo figury w rodzaju Czuchnowskiego czy Żakowskiego mam, kolejno, za nomen omen Tumanowicza i Urbana naszych czasów. Tak więc panowie – głowy do góry. Nie wypadacie najgorzej. Na pewnym tle...
PS
W czasie gdy Monika Olejnik zgłębiała problemy niedoborów na rynku opakowań szklanych jacyś osobnicy mazali na murach przeróżne napisy. Podpisów pod napisami nie zauważyłem... Czy chcę powiedzieć, że internetowe anonimy to współczesny odpowiednik tamtych anonimów? Skąd? Chcę tylko postawić kwestię: czy Monika Olejnik była od nich odważniejsza?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2731 odsłon
Komentarze
tad, jasne , że Monika była od nic odważniejsza! Bo zawsze miała
26 Maja, 2009 - 19:53
na podorędziu pałę/ milicyjną/ od tatusia!
pzdr
antysalon
Przypoiminam że Michalski to anonimowy
26 Maja, 2009 - 20:04
Marek Tabor. Ciekawe dlaczego przybrał pseudonim? Pewnie żeby pluć :D
http://niniwa2.cba.pl/podroz_na_wschod.htm
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.
tad9
27 Maja, 2009 - 09:13
Krzysztof J. Wojtas
Jesteś wielki.
Dzięki Tobie uświadomilem sobie, że też mieszczę się przynajmniej w pierwszej setce filozofów/fizyków/blogerów/blagierów w mojej gminie.
Jestem też nadzwyczaj odważny i to upoważnia mnie do twierdzenia, że mógłbym zostać dziennikarzem, a na tle moich kwiatów to wyglądam sympatycznie. Zwłaszcza względem tych, co żadnych kwiatow nie mają.
;-)
Pozdrawiam
Krzysztof J. Wojtas
@ tad9
27 Maja, 2009 - 10:34
Sól tej ziemi dowiedziała się, że zwietrzała.
hak
odwaga dziennikarska
27 Maja, 2009 - 10:55
oszołom z Ciemnogrodu
żurnaliści są odważni, gdy można komus dokopać, najlepiej słabszemu. Wobec szefów i właścicieli są typowymi lizusowskimi karierowiczami. Mogłem to obserwować na szczeblu prasy lokalnej - to co się dzieje wyżej to jeszcze większe bagno. Można oczywiście uznać, że dokopywanie wrogom establishmentu to odwaga, ale moim zdaniem trzeba się tu wykazywać raczej kompletnym brakiem wstydu i cynizmem niż odwagą.
oszołom z Ciemnogrodu
Dyszka
27 Maja, 2009 - 12:31
Uwielbiam tych bezkompromisowych żurnalistów, którzy zawsze wiedza, kogo można bezkompromisowo zaczepić... Instynkt samozachowawczy pierwsza klasa - inaczej, nie utrzymali by się długo w tym zawodzie...
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb