"afera taśmowa" - studium przypadku

Obrazek użytkownika tad9
Kraj

Co wiemy o najnowszej „aferze taśmowej”? Jako, że w III RP praktycznie nie istnieje coś takiego jak media informacyjne wiemy, rzecz jasna niewiele. No, ale skoro wiemy, że media III RP z reguły nie służą do podawania informacji, to możemy przynajmniej zakładać, że i tym razem nie było wyjątku. Możemy więc włożyć między bajki suflowany nam przez media motyw odpalenia afery. Przypomnijmy: motywem tym miałyby być rozgrywki wewnętrzne w PSL przed zbliżającymi się wyborami w tej partii. Jest to motyw dęty... Lider, będący przy tym wicepremierem przegrywa wewnątrzpartyjne wybory tylko w razie jakiegoś potężnego załamania swojej pozycji, a Pawlak takiego załamania akurat nie przeżywa. Sawicki, ani ktokolwiek inny nie jest dla niego poważnym zagrożeniem – przynajmniej podczas najbliższego parteitagu... Po cóż więc odpalać bomby, i to takie, które rzucają cień na samego Pawlaka? Ostatecznie teraz Pawlak uchodzi za kogoś, kto nieczysto pogrywa sięgając po haki, tudzież za kogoś, kto pewnie tolerowałby nadużycia w spółkach – gdyby mu nie zagroził minister Sawicki.

Kto więc naprawdę zyskał na „aferze taśmowej”? No więc, zyskał Donald Tusk, który właśnie wpakował się na grządkę „ludowców” zapowiadając, że – być może – przez pewien czas osobiście pokieruje ministerstwem rolnictwa, przy okazji szykując grunt pod zmiany sposobu zarządzania przeróżnymi spółkami. Zaryzykuję więc twierdzenie, że mieliśmy do czynienia z operacją mającą za cel przechwycenie lenn oddanych w lepszych czasach PSL-owi. Operację przeprowadzonego zresztą według zwykłego – dla tej ekipy – schematu: najpierw mamy „grzany” przez zaprzyjaźnione media temat (pedofile, dopalacze...), a potem zjawia się rycerz na białym koniu (czyli Donald Tusk) obiecujący, że osobiście dopilnuje rozwiązań systemowych... Poczem sejmowa maszynka do głosowania w ekspresowym tempie coś tam uchwala, a każdy, kto wzywa do chwili refleksji zostaje mianowany sojusznikiem zła... Nowością jest ta okoliczność, że schemat zastosowano w rozgrywkach wewnątrzkoalicyjnych posługując się przy tym metodą „odpalenie haka”... Jakkolwiek zaprzyjaźnione media robiły co mogły, by odpalony hak trafiał precyzyjnie w cel (to jest, by odłamki nie poszły wyżej Sawickiego), to jednak taka metoda zawsze jest ryzykowna, przez co – stosowana w sytuacjach przymusowych... Z czego zdaje się wynikać, że kołdra naprawdę robi się coraz krótsza...

Brak głosów

Komentarze

To ma ręce i nogi. Bardzo interesujaca analiza.

Vote up!
0
Vote down!
0
#275574

Tak zaraz po ERŁO w sezonie ogórkowym odpalać taką torpedę - to już musi naprawdę dziać się źle...

Vote up!
0
Vote down!
0
#275609

Tak zaraz po ERŁO w sezonie ogórkowym odpalać taką torpedę - to już musi naprawdę dziać się źle...

Vote up!
0
Vote down!
0
#275610