Oleksy i ja. Podobieństwa i różnice.
Komentarz do:
"- 13 grudnia wracałem z jakiejś imprezy i na mojej ulicy Rakowieckiej zobaczyłem wozy opancerzone, żołnierzy. Byłem zdumiony, próbowałem ich zagadnąć, szedłem bowiem pieszo, mimo, że była 3 w nocy, ale oni nie reagowali, więc poszedłem sobie dalej - wspominał Oleksy. - Taki był mój pierwszy styk ze stanem wojennym, ponieważ nie wiedziałem, że coś takiego się szykuje. Dopiero następnego dnia to do mnie dotarło - mówił były premier w Poranku TOK FM:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,10800714,Oleksy_w_TOK_FM__przeprosiny_Jaruzelskiego__uporczywe.html
Oleksy był w nocy z 12 na 13 grudnia, tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego na imprezie. Jakiejś imprezie. Ja też wtedy byłem na imprezie, ale dokładnie pamiętam, gdzie, z kim i jaka grała muzyka. Byłem na imprezie z okazji zakończenia naszego strajku na UW. Wydawało się, że mamy co świętować, że zdobywamy krok po kroku więcej wolności. To byl stan takiego odprężenia po strajku. Cóż, może Oleksy też pamięta, co to była za impreza, tylko nie chce powiedzieć, z kim się bawił, co świętował?
Wracał do domu nad ranem i my też wracaliśmy o tej samej porze. On się natknął na żołnierzy idąc na piechotę, a my z kumplem jadąc taksówką dziwiliśmy się, że w radio same marsze grają, taksówkarz mówił nam że na opłotkach stoją posterunki żołnierzy... Byliśmy w zbyt dobrych nastrojach, by cokolwiek kojarzyć.Nie zaliczam tego ajko pierwszy kontakt ze stanem wojennym. Kontakt był później. Przebudziły mnie dzikie śpiewy moich rodziców i siostry: "Wojna, tralala-lalala, wojna!" Pomyśłałem, że ich totalnie pogięło, nie da rady: trzeba wstać! Otworzyłem okno, poczułem orzeźwiający, mrózny powiew i spojrzałem w dół, na ulicę. W tej samej chwili zobaczyłem żołnierzy i podnoszące się w moją stronę karabiny, wycelowali we mnie. Szybko zamknąłem okno i cofnąłem się z pustką w głowie. Wszedłem do pokoju, gdzie siedziała i wariowała cała moja rodzinka. Spytałem, co się dzieje, ale zamiast odpowiedzieć, kazali mi siadać i słuchać radia. Usiedliśmy w kółko na dywanie i przyjmowaliśmy słowo po słowie jak różowe tabletki. Zrozumiałem, że TO JUŻ.
Oleksy twierdzi, że nie wiedział, co się szykuje, ja wiedziałem. Oleksy był już wtedy i tajnym współpracownikiem Wojskowego Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego, siedział w Wydziale Pracy Ideowo-Wychowawczej KC PZPR, potem w komisji rewizyjnej... Ale był nieuświadomiony! Jeśliby rzeczywiście nie wiedział, takie zagubione dziecko we mgle, to możnaby go usprawiedliwić, że może dlatego stanął po złej stronie, że nie widział jasno, że trzeba wybierać: albo - albo i nie ma nic po środku!
On nie wiedział? Ja byłem tylko szeregowym członkiem "Solidarności", ale już w lutym - marcu doszło do mnie, co się szykuje: że budowane są specjalne internaty, żeby tam posadzić wszystkich niebezpiecznych, znienawidzonych przez władzę solidaruchów; że towarzysze mają problem z legalnością zamierzanego wprowadzenia stanu wojennego i kombinują, jakby tu obejść prawo; że Jaruzelski prosił Moskwę o pomoc, a Ruscy się wypięli i kazali mu sobie radzić samemu... Mówiło się też, że pretekstem ma być rzekome zbrojenie się "Solidarności" i groźba poważnych, krwawych zamieszek. W tym też kierunku pracowała partyjna plotka i propaganda, w tym kierunku szły prowokacje, nie przestając nas straszyć rzekomą interwencją radziecką.
Oleksy dzisiaj, po tylu latach i po tylu dowodach dostarczonych przez historyków, podtrzymuje słuszność komunikatu Jaruzelskiego. Potwierdza, że nie miał wątpliwości co do słuszności wprowadzenia stanu wojennego. Ja zawsze miałem. Według niego sytuacja rozwijała się w złym kierunku: "widziałem, że to donikąd nie idzie". A według mnie szło w bardzo dobrą stronę, byłem, byliśmy pełni optymizmu. On obawiał się "rewolucji ulicznej i rozruchów", a ja wiedziałem, że nie mam się czego obawiać, cieszyłem się z tym zmian.
Oleksy zauważa na koniec, że "władza jest odpowiedzialna za porządek". To są słowa mające usprawiedliwiać wprowadzenie stanu wojennego. W jego świecie odpowiedzialność władzy przejawia się więc w takim wnoszeniu porządku: na czołgach, karabinami, w młóceniu tych odrażających solidaruchów pałami w niebieskich sukach. Ja przed takimi, jak on, panami "władza", uciekałem ulicami i podwórkami ciemnymi od gazu łzawiącego. To w jego imieniu ci żołnierze doprowadzali nas do "porządku" i jego dupy bronili, a on dzisiaj chce uchodzić za jednego z nas, mieszczuchów z Mokotowa?
Oleksy i ja - no, cóż, podobieństw nie ma żadnych, tylko same różnice.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 906 odsłon