Polska kolektywizacja (2)
Na lipcowym plenum KC PPR w 1948 roku zapowiedziano kolektywizację wsi.
W pierwszej kolejności wytypowano w każdym powiecie jedną lub kilka wsi, w których miano przeprowadzić kolektywizację. Wsie te miały spełniać określone kryteria – powinna być w nich silna organizacja partyjna, dobra, urodzajna ziemia i w miarę niewielkie niezadowolenie chłopów. Rezultaty tej akcji były bardzo mizerne, np. spośród 20 wytypowanych wsi w województwie lubelskim, sukces osiągnięto tylko w jednym przypadku.
Winą za fiasko dobrowolnej i szybkiej kolektywizacji obarczano konserwatyzm chłopski oraz duchowieństwo katolickie, które wspierali chłopów przeciwstawiających się kolektywizacji.
Druga fala organizowania spółdzielni produkcyjnych nastąpiła na wiosnę 1949 roku. Sposób organizacji spółdzielni produkcyjnych był podobny na terenie całego kraju. Poprzedzała go oczywiście akcja propagandowo-polityczna, której celem było powołanie komitetu założycielskiego. Kiedy komitet był już zawiązany, zwracał się do Prezydium Powiatowej Rady Narodowej o pozwolenie na założenie spółdzielni oraz o pomoc w jej organizowaniu. Następnie zwoływano zgromadzenie członków spółdzielni, na którym wybierano władze spółdzielni. Po spełnieniu tych formalności występowano do sądu o rejestrację spółdzielni, jednak ostateczną decyzje w tej sprawie zawsze podejmował wydział rolny KC PZPR, z czasem to uprawnienie scedowano na komitety wojewódzkie partii.
Silny opór chłopów przeciwko kolektywizacji wsi, sprawił, iż od 1951 roku coraz częściej stosowano środki przymusu. Liczne relacje chłopów ukazują prawdę o kulisach zakładania spółdzielni. I tak Jakub Tomaszuk wspominał, iż „spółdzielcy zabrali mi wszystko, moje żyto, które posiałem na jesieni 52 w sadzie (…) żyta zabrali 600 snopów, córkę poturbowali, a wóz mój załadowany snopami przewrócili, jednym słowem zrobili napad”.
Żona innego chłopa wspominała, iż „jesienią władze powiatowe PZPR z Opatowa siła i gwałtem skłoniły mego męża Władysława do podpisania deklaracji, grożąc mu wyrzuceniem nas z dawnego czworaku folwarcznego”.
Jedną z najbardziej brutalnych metod werbowania nowych członków do kołchozów były przymusowe zebrania z udziałem ekip agitacyjnych, które bardzo często odbywały się nocą. „Zebrania uświadamiające – napisali chłopi z Nowej Wsi – trwały od godziny 20 wieczorem do 3 rano następnego dnia przez okres dwóch tygodni. Po kilkunastogodzinnej pracy w polu przy sianie i burakach zmuszano do spędzania całych nocy na zebraniach. (…) Wielu rolników opóźniło prace w polu, ponieważ po nieprzespanych nocach nie mogli następnego dnia pracować. Kilku aktywistów przybywszy do Karola Poznara i po kilkunastogodzinnym indywidualnym uświadamianiu poczuł on ból serca i chciał odejść na chwile napić się wody, jeden z aktywistów oświadczył mu, że odejść nie może, choćby nawet płonęła jego stodoła”.
W przypadku szczególnie opornych chłopów do akcji przystępowali funkcjonariusze UB. „Pewnego dnia zamknięto – napisano w jednej z relacji – paru obywateli (11stu) zamknięto nas w piwnicy, całą noc przesłuchiwania dokonywał ob. Dłutowski Jan, który posunął się tak daleko, że bił po twarzy pod zarzutami, że są wrogiem klasowym i spółdzielczości”. W innej relacji podkreślano, iż „15 członków we wrześniu 1950 osadzono do więzienia. Matka małych dzieci została także osadzona, a dzieci płakały trzy tygodnie bez matki, wychodząc na ulicę, a drogą w tem jadą ludzie do miasta, dziwili się temu”.
Niekiedy czas przetrzymywania przez UB była znacznie dłuższy - „Obywatel Krupiński Franciszek został aresztowany przez UB bez żadnych powodów, gdzie przesiedział 19 dni po czym został wezwany do sekretarza POP ob. Wadowskiego Henryka (…) straszono go, że zostanie ponownie aresztowany i zostało top dokonane. My zostaliśmy zmuszeni do zorganizowania spółdzielni produkcyjnej pod groźba karabinów”.
Straszenie bronią było na porządku dziennym – „przysłano z Pow. Kom. PZPR z Pińczowa ob. Stępnia Józefa, który miał za zadanie zmuszanie obywateli do wstępowania do spółdzielni produkcyjnej szantażując przykładając pistolet do głowy i wymuszając podpis”. O grożeniu śmiercią świadczy szereg relacji, np. z powiatu Rypin: „sekretarz Samopomocy Chłopskiej w Radominie oświadczył mi, że mnie utopi i zginę jeśli nie podpiszę do spółdzielni produkcyjnej”.
Częstą praktyką, którą posługiwało się UB oraz partyjni agitatorzy były grożenie deportacją w głąb Rosji – „grozili, że pojedziemy na białe niedźwiedzie, na Sybir, że wpakują nas do więzienia, że wyrzucą nas z domów i odbiorą nam działki”.
Takie brutalne metody doprowadzały niekiedy do tragedii – „ob. Surzyn groził na zebraniu mężowi, że zgnije w więzieniu, następnie torturował męża, gwałtem zdzierając z chorej reki temblak i szarpiąc chorą nogę nazywał symulantem, sabotażnikiem (..) po czem mąż mój będąc bez reszty sterroryzowany i zastraszony w dniu 13 września o godzinie 12-tej w nocy popełnił samobójstwo przez powieszenie się”. W innym przypadku w wyniku terroru w jednej z wsi województwa warszawskiego „doszło nawet do tego, że po jednym z zebrań jeden z gospodarzy targnął się ma życie, usiłują się powiesić”.
Wedle niepełnych danych w okresie największego nasilenia kolektywizacji w latach 1950-1955 przez więzienia przewinęło się około 200 tysięcy polskich chłopów.
Chłopów dorabiających w mieście szantażowano groźbą zwolnienia z pracy w przypadku dalszego opierania się kolektywizacji. „Chcieli aby zadeklarował – skarżył się jeden z nich – swe przystąpienie do spółdzielni produkcyjnej, Gdy jednak nie zadeklarowałem, zagrożono mi, ze zostanę z pracy zwolniony, w końcu z upływem miesiąca stycznia 1950 roku zostałem zwolniony z pracy”.
Rozgoryczenie chłopów spowodowane było także tym, iż we władzach spółdzielni znajdowali się ludzie współpracującymi z Niemcami w czasie okupacji hitlerowskiej. I tak np. „Stanisław Leśniak w czasie okupacji pomagał Niemcom. Łapał ludzi do Niemiec, ostatki zboża zdzierał na kontyngent, teraz jest przewodniczącym spółdzielni produkcyjnej”.
W latach 1952-1953 na skutek nieurodzaju tysiące indywidualnych gospodarstw rolnych stanęło na skraju bankructwa. Ten fakt, obok brutalnych nacisków aparatu bezpieczeństwa spowodowało skokowy przyrost spółdzielni produkcyjnych w pierwszym półroczu 1953 roku, kiedy to powstało aż 3200 nowych kołchozów (nieomal 1/3 wszystkich założonych w latach 1948-1956).
Kolektywizacja miała – wedle propagandowych materiałów – spowodować znaczna intensyfikację produkcji rolnej. W rzeczywistości o ile przy produkcji roślinnej można mówić o podobnych w miarę wynikach jak w gospodarstwach indywidualnych, to przy produkcji zwierzęcej wyniki były o wiele gorsze. Jest to tyle znaczące, że spółdzielnie objęte zostały preferencyjnymi stawkami podatkowymi, miały możliwość otrzymywania nisko oprocentowanych kredytów, posiadały znacznie większy i łatwiejszy dostęp do korzystania z traktorów i innych maszyn rolniczych. Miały także pierwszeństwo w elektryfikacji, melioracji gruntów rolnych i łąk, dostępie do nawozów sztucznych (zużywały 20% nawozów sztucznych, mimo iż obejmowały zaledwie kilka procent wszystkich gruntów ornych) , środków ochrony roślin, specjalnie selekcjonowanych nasion siewnych oraz materiałów budowlanych..
Ten niski poziom produkcji rolnej kołchozów dobitnie świadczył o nieufności chłopów do nowego stylu życia i traktowania zaistniałej sytuacji, jako tymczasowej, przejściowej. „Krowy i świnie – napisano w partyjnym raporcie – leżą w gnoju i nikt się tym nie przejmuje. Ani jedna ze spółdzielni nie ma przygotowanych pasz na zimę. Nie ma kiszonek ani buraków pastewnych. Istnieje poważna obawa co do przetrzymywania w tych spółdzielniach inwentarza. Pasze treściwe otrzymywane z GS idą na użytek prywatnej hodowli. Nic też dziwnego, że udój od jednej krowy osiąga 2-3 litry mleka”.
W pierwszej połowie 1956 roku wszystkie spółdzielnie zrzeszały zaledwie 6% ogólnej liczby chłopów, przy czym rozpiętość regionalna wahała się od 0,8% w województwie kieleckim do 32% w szczecińskim. W starych wsiach, na wschodzie i południu, gdzie stosunki między mieszkańcami były od dawna unormowane, a ziemia posiadana od pokoleń, kolektywizacja szła bardzo opornie. Inna sytuacja panowała natomiast wśród osadników na tzw. ziemiach odzyskanych, gdzie brak więzi grupowej oraz emocjonalnego związku z nową ziemią osłabiał opór i ułatwiał realizację kolektywizacji przez władze.
W tej sytuacji po tzw. przełomie październikowym ekipa Gomułki pozwoliła na likwidację istniejących spółdzielni produkcyjnych. Nie oznaczało to jednak, że zaniechano planów reorganizacji rolnictwa. Zmieniły się środki, nie było już brutalnych metod działania, jednak cele były bardzo podobne. Doktryna agrarna ekipy Gomułki zakładała, począwszy od początku lat sześćdziesiątych, że proces ten miał by c powolny lecz stały. Planowano również stopniowe upaństwowienie lub uspołecznienie nie tylko samej produkcji rolnej, ale i związanych z nią usług.
Wybrana literatura:
Wieś polska 19044-1989. Wybrane problemy powiatowości społecznej, życia politycznego, ekonomicznego, oświatowego, kulturalnego i religijnego.
A. Dobieszewski – Kolektywizacja wsi polskiej 1948-1956
D. Jarosz – Supliki chłopskie z czasów kolektywizacji
M. Nadolski – Komuniści wobec chłopów w Polsce (1941-1956)
H. Słabek – Niektóre właściwości ruchu spółdzielczości produkcyjnej
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1009 odsłon