"Praska wiosna" a PRL (3)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Zaraz po interwencji, słowa takie jak zbrojna interwencja, inwazja, agresja, stały się peerelowskiej prasie tabu. 

W prasie pojawiają się natomiast informacje o „udzieleniu bratniej pomocy”, „wkroczeniu wojsk zaproszonych przez członków władz czechosłowackich”, „czasowym pobycie wojsk”, „wprowadzeniu wojsk” czy „przyjściu z pomocą przeciwko kontrrewolucji”.  
Potem pojawiają się głosy zdziwienia, że wkroczenie wojsk nazywane było interwencją czy okupacją. Wyrazy te pisane są cudzysłowie, dyskredytuje się je odwołując się do okupacji hitlerowskiej.
 
Werbalne potępienie interwencji przez państwa zachodnie spotkało się z uspokajającymi komentarzami, iż „regres między Wschodem i Zachodem nie będzie długotrwały, że wkrótce przeważą nadrzędne interesy krajów, zainteresowanych w odprężeniu międzynarodowym”.
 
Zdystansowaniu się Rumunii od polityki Kremla i nie wzięciu przez nią udziału w interwencji, nie poświęcano zbyt wiele uwagi. W komentarzu redakcja „Trybuny Ludu” pouczyła przywódców Rumunii, iż „obronę suwerenności i niepodległości narodów partie marksistowsko-leninowskie nierozerwalnie łączą z obroną interesów socjalizmu w każdym kraju i w skali międzynarodowej. Wspólnota socjalistyczna – to oparcie wszystkich narodów w walce o wyzwolenie narodowe i społeczne, to gwarancja suwerenności wszystkich państw socjalistycznych”. Tak więc bezpieczeństwo międzynarodowe państw UW opierało się na ich jedności, solidarności i ścisłej współpracy.
 
Krytyce poddano też przeciwne interwencji stanowisko komunistycznych Chin, wskazując, iż „ogólny chaos, bratobójcza wojna, kryzysy polityczne, a najlepiej – otwarte konflikty zbrojne między poszczególnymi krajami socjalistycznymi – oto czego by pragnęli pekińscy przywódcy”.
 
Po wejściu żołnierzy państw Układu Warszawskiego twierdzono, że większość Czechów zachowała spokój, a wielu „zwykłych ludzi” wyrażało  wręcz wdzięczność wojskom sojuszniczym „za przybycie we właściwym czasie”. Do redakcji „Prawdy” miały napływać liczne listy „od grup, osób i poszczególnych obywateli z Czechosłowacji”, w których wyrażano obawy w związku z niebezpieczną sytuacja jaka powstała w następstwie „wywrotowej działalności kontrrewolucyjnych sił antysocjalistycznych”.
Nadal jednak „elementy reakcyjne” miały dążyć do zaostrzenia sytuacji. „Żołnierz Wolności” informował, iż żołnierze sowieccy udaremnili próbę uszkodzenia systemu wodociągów, a wielu miastach skonfiskowano automaty, karabiny maszynowe, rusznice przeciwpancerne. Zdzisław Uberman twierdził, iż „w lasach – co widziałem na własne oczy – odkryto gotowe bunkry, w których przebywać mogli po kilka nawet miesięcy uzbrojeni ludzie”.
 
Prasa podkreślała niezwykłe opanowanie żołnierzy sowieckich – I. Ruszkiewicz snuł na łamach „Żołnierza Wolności” absurdalną opowieść o tym jak po zabiciu żołnierza sowieckiego , oczywiście „zza węgła”, jego koledzy nie dokonali zemsty, ale zanieśli go do czołgu ze łzami w oczach. Żołnierze sowieccy jakkolwiek obrzucani wyzwiskami typu „stalinowcy”, „okupanci”, „ciemniacy”, bardzo spokojnie mieli dyskutować z ludnością, będąc przekonanymi o słuszności swej misji, co miało świadczyć o ich dużej świadomości politycznej.
 
Przez pewien czas usiłowano sztucznie dramatyzować sytuację w CSRS, jednego dnia pisząc o postępującej normalizacji i coraz większej akceptacji i zrozumieniu społeczeństwa dla słuszności podjętych działań, następnego zaś dnia ukazywały się artykuły, w których wskazywano, że członkowie kontrrewolucyjnych grup ciągle podejmują próby zahamowania stabilizacji w kraju.
 
Nie udało się znaleźć prawdziwych dowodów zbrodni imperialistów i należy zgodzić się ze Stefanem Kisielewskim, który zapisał w swym dzienniku, iż „Rosjanie wyszli tu trochę jak <papierowy tygrys> - (…) bo żaden wróg nie został nazwany, powiedziano tylko ogólnie, że środki masowego przekazu dostały się w ręce wroga. A więc nieprzyjacielem – wolna prasa”.
 
W prasie cytowane były wypowiedzi polskich żołnierzy uczestniczących w „pokojowej operacji”, którzy z dumą wypełniali swój „internacjonalistyczny obowiązek”. „Całkowicie popieram – twierdził sierżant Józef Kucharczyk – decyzję naszego rządu i rządów wszystkich pięciu bratnich krajów socjalistycznych – udzielenia pomocy siłom socjalistycznym w Czechosłowacji na prośbę grupy działaczy KC KPCz. (…) Osobiście sądzę, ze i tak dotychczas wykazaliśmy zbyt wiele cierpliwości wobec poczynań kontrrewolucji w tym kraju”. Wtórowałe mu kpr. Roman Drewnowski podkreślając, iż „dalszy rozwój wypadków w Czechosłowacji groziłby oderwaniem tego kraju od obozu socjalistycznego i osłabiłby nasze wspólne siły w obliczu imperialistycznych agresorów”.
 
Powodem bierności większości Czechosłowaków do żołnierzy-interwentów było – wedle peerelowskiej prasy – zastraszenie i „TOTALNY szantaż reakcji”. Nikt nie chciał pomagać żołnierzom z powodu rzekomo grożących „nieprzyjemności, nie tylko w postaci pogróżek”. Stopniowo jednak – ku radości peerelowskich propagandzistów - sytuacja zaczęła się zmieniać i część czechosłowackiego społeczeństwa „poszła za głosem rozsądku” i poparła normalizację systemu. Przejawem tego był to, że gdy jedni wieszali antysowieckie ulotki i plakaty, inni szybko je zdejmowali.
 
Ta zmiana spowodowana była podobno „taktownym” zachowaniem żołnierzy, którzy ofiarnie wykonywali swoje obowiązki w „bratnim kraju”. W cyklu reportażu opublikowanych w „Żołnierzu Wolności” ukazywano zmianę stosunku ludności do polskich żołnierzy. Opisywano „bohaterski czyn” kpr. Ryszarda Kucharczyka, który uratował życie czeskiemu milicjantowi, ponosząc przy tym śmierć w wypadku czołgu, który spadł z nasypu na skutek gwałtownego hamowania. W rezultacie takich przykładów, Czesi zaczynali nawiązywać kontakty z polskimi żołnierzami, pierwsi – wedle peerelowskiej prasy – życzliwy stosunek okazywali starsi, doświadczeni ludzie. Do nich przyłączali się inni, coraz mniejszą wiarę dając „hasłom o treści wrogiej, prowokującej, napastliwej”. „Ludzie wbrew temu, czego należałoby oczekiwać po tych hasłach – napisano w „Żołnierzu Wolności” -  obserwują przejeżdżający patrol bez bojaźni. Przekonali się już nieraz, że wbrew temu, co mówią napisy na ścianach zachowując się jak przyjaciele”.
 
Propaganda przeciwników interwencji określała mianem „nieodpowiedzialnych”, „elementami wstecznymi”, natomiast popierający „bratnią pomoc” byli nazywani – „naszymi przyjaciółmi”, „ludźmi odpowiedzialnymi”, „zdrowymi siłami”.
 
Stopniowe uspokojenie sytuacji w CSRS było wynikiem wymuszenia przez Kreml kapitulacji przywódców czechosłowackich, którzy podpisali porozumienie moskiewskie, w wyniku którego przywrócono cenzurę prasy, zdymisjonowano wielu „liberalnych” komunistów. Czołową postacią stopniowo stawał się Gustav Husak, który 29 sierpnia 1968 został wybrany na stanowisko I sekretarza KC Komunistycznej Partii Słowacji.
 
W przedstawianiu pobytu polskich wojsk w CSRS pełno było sformułowań gloryfikujących ich służbę, o nim samych pisano, że „z honorem zdają egzamin z żołnierskiego męstwa”, spełniają „patriotyczny i internacjonalistyczny obowiązek”.
Gazety zamieszczały także listy „czytelników” – dumnych z obecności polskich żołnierzy w CSRS. I tak pracownicy Fabryki Urządzeń Mechanicznych z Dolnego Śląska napisali: „Obywatele żołnierze, Wasza pomoc w utrwaleniu zdobyczy socjalizmu służy sprawie pokoju i naszej pracy. (…) Jesteśmy przekonani, że kontrrewolucyjne siły w Czechosłowacji zostaną zdecydowanie i szybko okiełznane, co pozwoli Wam na szybki powrót do kraju”. ZMS-owcy z Wrocławia podjęli z kolei następującą uchwałę: „Drodzy żołnierze! My członkowie ZMS, będący wyrazicielami postawy całej młodzieży Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego we Wrocławiu (…) zapewniamy Was, ze zawsze będziemy z Wami. Uważamy, że pomoc jaką okazujecie bratniemu narodowi czechosłowackiemu przyczyni się do umocnienia bezpieczeństwa i jedności państw socjalistycznych”.
 
Stefan Kisielewski zanotował, iż „ludzie w Polsce dali się ogłupić, (…) pozbawieni rzeczywistej informacji politycznej z kraju. (…) Powtarzanie w kółko tego samego, choćby to była kompletna bzdura, daje w końcu jakiś skutek – wiedział coś o tym Józef Goebbels, wiedzą i nasi redaktorzy”.
 
Wkroczenie wojsk UW do Czechosłowacji oznaczało koniec „praskiej wiosny”. Było także sygnałem, że wszelkie zmiany w państwach należących do sowieckiej strefy wpływów były niemożliwe do przeprowadzenia bez przyzwolenia Kremla. W ten sposób narodziła się tzw. doktryna Breżniewa.
Przykład Czechosłowacji wskazywał również, iż państwa zachodnie nie były gotowe do podjęcia interwencji w Europie Środkowo-Wschodniej, w obawie przed groźbą wybuchu konfliktu światowego.
            Udział prawie 13 tysięcy żołnierzy polskich, dowodzonych przez gen. Floriana Siwickiego w operacji Dunaj  był jedną z najbardziej haniebnych kart w dziejach PRL.
 Sposób informowania prasy peerelowskiej o interwencji w Czechosłowacji od samego początku uzależniony był od wytycznych kierownictwa partyjnego. W celu podkreślenia dramatycznej sytuacji sformułowano tezę o zagrożeniu Polski ze strony niemieckich „odwetowców”, a język propagandy nasycony został militarną terminologią .
 
Wybrana literatura:
 
A. Dubček – Nadzieja umrze ostatnia: ze wspomnień Aleksandra Dubčeka
S. Kisielewski – Dzienniki
F. Fejto - Europa Wschodnia po śmierci Stalina: historia krajów demokracji ludowej 1955-1973
L. Kowalski – Kryptonim „Dunaj”. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku
J. Karpiński – Mowa do ludu. Szkice o języku polityki
Krawczyk Andrzej - Praska wiosna 1968
Pajórek Leszek - Polska a praska wiosna. Udział Wojska Polskiego w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968r
Wokół praskiej wiosny. Polska i Czechosłowacja w 1968r, red. Łukasz Kamiński
Zaciskanie pętli: tajne dokumenty dotyczące Czechosłowacji 1968r, red. A. Garlicki, A. Paczkowski
Brak głosów

Komentarze

Jeszcze raz dziękuję za bardzo ciekawe teksty.

10/10

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#140592

Na tym kończę, a może przerywam na pewien czas, czeski rozdział. Obawiam się, że zbytnio zmęczyłem czytelników losami rodaków Szwejka:))

Pozdrawiam
Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#140618