Dwie wizje Polski (2)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Memorandum Mikołajczyka z sierpnia 1944 roku wywołało silne sprzeciwy zarówno w kraju jak i w Londynie. 

Gen. Sosnkowski w liście do prezydenta zastrzegł, iż gdyby doszło do fuzji rządu RP oraz PKWN „Polskie Siły Zbrojne znieść podobnego obrotu spraw nie będą w stanie. Przewiduję w tym wypadku kryzys nieobliczalny w skutkach, co najmniej w postaci wypowiedzenia posłuszeństwa zespołowi rządowemu, który do takiego stanu doprowadził sprawę polską”. Naczelny Wódz nie miał złudzeń co do planów Stalina. Przekonany był, iż dojdzie do powtórzenia sytuacji z pierwszej okupacji ziem polskich przez Sowietów w latach 1939-1941, a więc masowych deportacji ludności, sfałszowanych wyborów oraz eksterminacji narodu. Liczył jednak na to, iż „pod koniec wojny może dojść do kłótni o podział łupów, może nawet do starcia zbrojnego, gdyby Rosjanie próbowali zagarnąć dla siebie całe Niemcy”. W tej sytuacji uważał, iż „na razie nie wolno iść na żadne ustępstwa, które niczego nie uratują. Sytuacja może się zmienić, lecz koncesje przyjęte w najgorszym momencie pozostaną i pociągną za sobą skutki nieodwracalne”.
 
Zdecydowaną krytykę polityki Mikołajczyka przeprowadziła także prasa związana z obozem narodowym. 5 sierpnia 1944 roku Paweł Janecki w artykule „Rosja i Polska”, opublikowanym na łamach „Myśli Polskiej”, wskazując, iż celem Stalina jest zrobienie z Polski „co najmniej państwa wasalnego” podkreślał, iż za ten stan rzeczy ponosił polski rząd, który „mętnością swej linii politycznej i ustępliwością w sprawach najistotniejszych zachęcał Sowiety do prób skruszenia od wewnątrz społeczeństwa naszego i pozwalał na budzenie się nadziei rosyjskich na możliwość ugięcia Polaków. Przez niewłaściwy dobór ludzi wpuszczał przyszłych agentów propagandy antypolskiej na teren narodów zjednoczonych. Przez nieuczciwe partyjne zmonopolizowanie stosunku Kraju ze światem zewnętrznym stwarzał grunt podatny dla zamętu. Zamiast szukać siły w związaniu wszystkich patriotycznych polskich elementów, prowadził walkę polityczną z większością własnego społeczeństwa a siły szukał w protekcji ludzi i organizacji cudzoziemskich: w rezultacie stracił wszelką siłę przemawiania za nich, z sojusznika spadł do roli klienta”.
 
Publicysta narodowy słusznie podkreślał, iż Mikołajczyk kontynuował błędną politykę rządu Sikorskiego, gdyż tak jak „w roku 1941 popełnił rząd polski kapitalny błąd przez zawarcie źle ułożonej umowy z Sowietami, uwalniając w ten sposób naszych sojuszników od obrony naszej integralności terytorialnej”, tak rząd Mikołajczyka zrobił wszystko, by „przez własną działalność dać naszym sojusznikom sposobność do uwolnienia się od obrony naszej niepodległości”.
 
Już po powrocie premiera z Moskwy w artykule „Przegrana”, redakcja dwutygodnika przestrzegała, iż „nie wolno obniżać godności i znaczenia państwowej władzy polskiej do poziomu agentury obecnego mocarstwa; nie wolno przesłaniać głównego celu istnienia Rządu RP na emigracji, odrodzenia państwa polskiego, rozgrywkami polityki wewnętrznej, plwaniem a przeszłość Polski wobec obcych i licytacją pozornych korzyści stronnictw, gdy giną żywe siły narodu. Kto tak rządzi – nie rządzi. Jest wykonawcą rozkazów osobistej ambicji i własnego stronnictwa, czy też wskazówek i dorad czynników obcych”.
 
Redakcja „Myśli Polskiej” posunęła się nawet do publicznego oskarżenia Mikołajczyka o świadome i celowe „osłabianie zapór polskich, poprzez które, od początku wojny wrywała się czerwona fala ze Wschodu”. W artykule „Czerwona fala” wskazywano, iż „rządem polskim zawładnęło Stronnictwo Ludowe, które uznało nieszczęście wojny i tragedię Polski za okoliczność sprzyjającą i jedyna sposobność dla utrwalenia swej władzy na przyszłość. Stawszy się przypadkiem decydującym czynnikiem w urzędowych kołach emigracyjnych, ludowcy postanowili działać w obronie Polski, owszem, dla odrodzenia jej suwerenności, ale jednocześnie dla przeprowadzenia ludowcowej rewolucji. (…) panowie Kot i Mikołajczyk postawili sobie zadanie podwójne: walczyć w imię niepodległości Polski, ale jednocześnie przy życzliwej, jak wierzyli, postawie komunizmu doprowadzić do powstania Polski jednoklasowej, „wyzwolonej z tradycji pańszczyźnianej”, „zabezpieczonej od soldateski”, wolnej od wspomnień jakiejkolwiek przeszłości”.
 
Stałym elementem krytyki polityki premiera formowej przez obóz narodowy była niezdolność kierowanego przez niego rządu do prowadzenia niezależnej i skutecznej polityki zagranicznej. Publicyści narodowi podkreślali, iż rząd znalazłby się w o wiele korzystniejszej sytuacji, gdyby zdecydował się „przerzucić starania o powrót do dyplomatycznych kontaktów z Rosją na wielkich aliantów, tak, aby rządy brytyjski i amerykański, w myśl ich interesów własnych, a  nie w imię polskiej korzyści zastosowały środki, które wówczas istniały, mające doprowadzić rząd sowiecki do uściśnienia z powrotem polskiej dłoni, wyciągniętej doń niezmienne”.
 
Innym błędem Mikołajczyka było według „Myśli Polskiej” umożliwienie Stalinowi „sprowadzenia wywołanego przez siebie konfliktu państwa polskiego z Sowietami do pozorów konfliktu wewnętrznego, konfliktu dwu walczących ze sobą polskich obozów politycznych”.
 
Jednocześnie publicyści narodowi zdecydowanie krytykowali politykę wewnętrzną Mikołajczyka słusznie wskazując , iż „naród polski dał ze siebie i daje nadal pełny wysiłek w tej wojnie, oraz dostarczył rządowi i nadal dostarcza, wszystkich możliwych atutów i argumentów. Nie wolno tych wartości przejadać w Londynie, nie wolno przemilczeć i zatajać przed światem ogromu poświęcenia, ofiar i męczeństwa polskiego – zarówno w Polsce zachodniej, jak i wschodniej, zarówno pod okupacją niemiecką, jak i okupacją sowiecką. Przede wszystkim zaś trzeba porzucić taktykę dyskretnego przemilczania zamachów na naszą niepodległość i ustawicznych ustępstw. Jest już dzisiaj całkowicie jasne, że taktyka ta nie daje najmniejszych rezultatów, że jest w zarodku swoim taktyką ostatecznej klęski”.
 
Zarzuty polityków narodowych były tym bardziej na miejscu, że zarówno polityka Sikorskiego jak i Mikołajczyka nie zapobiegły zepchnięciu Polski z pozycji cennego sojusznika do roli uciążliwego klienta a taktyka tuszowania, minimalizowania sowieckiego niebezpieczeństwa w wystąpieniach publicznych zamiast łagodzić konflikty
 
Równie zdecydowanie krytykowali politykę Mikołajczyka piłsudczycy, a szczególnie pismo „Listy z Londynu” – nieformalny organ Ligi Niepodległości Polski. Piłsudczycy nawoływali do nieugiętej obrony polskiego interesu narodowego, która miała zagwarantować „ogromny kapitał moralny, bez którego nie będziemy mogli odegrać naszej naturalnej roli w środkowo-wschodniej Europie”.
 
W tej sytuacji „samobójstwem narodowym byłaby kapitulacja, zaprzestanie walki przed końcem wojny, poddanie się pod wrażeniem chwilowo niepomyślnego rozwoju wypadków, który jutro okazać się może koszmarnym snem. Łudzą się ci, którzy przypuszczają, iż kapitulacja wobec Sowietów może nam przynieść coś więcej niż niewolę i zagładę. Łudzą się ci, którzy mają nadzieję na jakikolwiek kompromis z ideologią komunistyczną, najbardziej fanatyczną i bezkompromisową. Opanowanie na trwałe Polski przez bolszewików oznacza nie tylko koniec niepodległości, ale wręcz zagładę naszego narodu w obozach pracy przymusowej, kaźniach katyńskich, w więzieniach i na zesłaniu. Kapitulacja wobec Sowietów nie tylko nie zmieni naszego losu na lepsze, niczego nie uratuje, natomiast okryje nas hańbą, która w oczach całego świata usprawiedliwi jedynie naszą zagładę”.
 
Piłsudczycy uważali, iż Mikołajczyk zgodził się być – w najlepszym razie - biernym narzędziem w rękach Stalina. Nic więc dziwnego, iż na łamach pisma kategorycznie stwierdzano, że „serce po prostu zamiera, a twarz oblewa rumieniec wstydu. Konstytucyjny premier Polski paktuje ze zdradziecką konfederacją chełmską, która podpisała już pakt o nowym rozbiorze Polski. (…) Król Stanisław August, nie wierząc w możliwość zwycięstwa polskiej sprawy, rozpoczął paktować z Targowicą, następnie do niej przystąpił. Przez to przystąpienie usankcjonował konfederację zdrady narodowej. Mikołajczyk, konstytucyjny premier, paktuje w tej chwili z konfederacją chełmską, która jest niczym innym jak rosyjskim instrumentem zdrady; (…) Pan Mikołajczyk dopełnił miary przez siebie popełnionych błędów: stał się politycznym bankrutem”.
 
Prowadzenie rozmów premiera rządu RP z komunistami z PKWN z udziałem Mołotowa spowodowało, iż w międzynarodowej opinii publicznej powstało przekonanie, że Rosja prowadzi jedynie „życzliwą” mediację w sporze między dwoma polskimi rządami.
 
W tych warunkach publicyści piłsudczykowscy apelowali o podjęcie walki o „całość Polski i jej wolność przeciwko ty, którzy w programie swym wypisali „Sowiet Kingom of Poland”, których słabość i tchórzostwo wepchnęło na haniebną drogę kapitulacji w momencie toczącej się walki, którzy podjęli sromotną tradycję Targowicy i Sejmu Grodzieńskiego”.
 
Równie zdecydowanym krytykiem polityki Mikołajczyka był wybitny publicysta konserwatywny Stanisław Cat-Mackiewicz, który uważał, iż nikt nie powinien mieć złudzeń co do prawdziwych zamiarów Stalina, wspierającego przyznanie Polsce ziem aż po Odrę. „Będziemy oblani morzem potęgi rosyjskiej całkowicie, – dowodził w broszurze „Nie!” – nieodwracalnie zdani na jej łaskę i niełaskę. (…) Okrojona, okaleczona Polska ma otrzymać ogromne terytoria niemieckie, których ma bronić. Ta Polska ma być w przyszłości de facto Rosją, ale de nomine wciąż Polską, co polityce sowieckiej ułatwi możność gry tymi terytoriami także w przyszłości. Polacy otrzymawszy olbrzymie terytoria niemieckie, po które oczywiście Niemcy wyciągną ręce, jak tylko po klęsce przyjdą do siebie, nie będą w stanie o własnej sile terytoriów tych bronić, będą się musieli udawać po pomoc do Moskwy. Przyjęcie tych terytoriów to dobrowolne ubezwłasnowolnienie się, dobrowolne uwasalnienie się od Rosji i to już na wieki wieków”.
 
Pomimo zdecydowanego wsparcia Churchilla Mikołajczykowi nie udało się przeforsować swojego stanowiska w Radzie Ministrów, która odmówiła 3 listopada 1944 roku akceptacji granicy opartej na linii Curzona oraz włączeniu komunistów do nowego rządu. Po kilkutygodniowej zwłoce, 24 listopada 1944 roku Mikołajczyk złożył na ręce Prezydenta prośbę o dymisję, która została przyjęta. 29 listopada 1944 roku zaprzysiężony został nowy rząd sformowany przez socjalistę Tomasza Arciszewskiego, który został powitany z radością zarówno przez prasę narodową, jak i piłsudczykowską.
 
Wybrana literatura:
 
S. Mikołajczyk – Polska zgwałcona
E. Raczyński – W sojuszniczym Londynie
W. Pobóg-Malinowski – Najnowsza historia polityczna Polski
K. Sosnkowski – Materiały historyczne
J. Jaruzelski – Stanisław Cat-Mackiewicz 1896-1966
J. Lerski – Emisariusz Jur
M. Łatyński – Nie paść na kolana
J. Nowak – Kurier z Warszawy
Brak głosów

Komentarze

Ocena "tradycyjna" :-). Podziękowanie za notkę.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#280957

Takie teksty sa wprost bezcenne. Tak mało się zna historię i stąd olbrzymie błedy polityczne!!!

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#280968

Dziękuję za następną lekcję z historii.
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy

#280972

Miło mi.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#281032

Takie motto przyświeca moim tekstem od początku. Jedynie znajomość historii pozwoli Polakom na wydobycie się z obecnych opresji.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#281027

Dzięki:))

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#281026

jest wartością nadrzędną!. Dziękuję i pozdrawiam. W.S.C.

Vote up!
0
Vote down!
0
#280978

Nie tylko pamięć, ale wyciąganie właściwych wniosków z przeszłości.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#281028

polityki Sikorskiego. Kontynuacją w gorszym wydaniu. Mikołajczyk nie mając autorytetu Sikorskiego, jego reaalnej władzy (kumulacja stanowisk) był po prostu słabszy - i wśród swoich i (raczej zwłaszcza) wobec Anglików oraz Sowietów. Stąd jego coraz dalej idące ustępstwa. W gruncie rzeczy jednak oceniając Mikołajczyka, oceniamy Sikorskiego i Kota (jako wykonawcę polityki generała wobec Rosji). I tu jest podstawowy i niesłychanie trudno rozstrzygalny dylemat - czy należało zawierać w Sowietami układ (tzw. Sikorski-Majski)? Przytaczasz krytykę linii politycznej zapoczątkowanej przez układ a prowadzonej konsekwentnie przez polityków narodowych. jest jednak jedno podstawowe ale... "Polityka" to pojęcie trochę abstrakcyjne, które zyskuje inne oblicze, gdy przykładamy je do rzeczywistości z krwi i kości. Oto co o układzie z lipca 1941 r., fundamencie dalszych relacji polsko-sowieckich, powiedział Generał Anders: "Trudno mi w tej chwili (VII '41) ocenić, czy i ile słuszności ma opozycja. Gen. Sosnkowskiego znam jako człowieka poważnego i rozumnego. Nie sądzę, by jego wystąpienie nie było poprzedzonerzetelnym i gruntownym zbadaniem zagadnienia (..)Nie wierzę im (Sowietom). Mają teraz nóż na gardle, więc sa układni i grzeczni. Ale to może szybko przeminąć. Bądź okrzepną, bądź ulegną Niemcom. W jednym i w drugim przypadku nasza sprawa znowu znajdzie się w impasie. Musimy bardzo się spieszyć. Musimy się zorganizować i stworzyć silne wojsko. Musimy ratować naszą ludność. damy Sikorskiemu pełne i lojalne poparcie."
Pozdrawiam serdecznie
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#280980

Układ z 30 lipca 1941 w podpisanym kształcie był bardzo poważnym błędem politycznym. Jedynym jego pozytywem (wielkim, oczywiście) było uwolnienie tysięcy Polaków z łagrów.
Swój sprzed 3 lat kilkuodcinkowy esej o Sikorskim zakończyłem stwierdzeniem, iż miał on szczęście, że zginął w Gibraltarze - nie musiał doświadczyć konsekwencji swoich wielkich błędów.
Bardzo szybko Anders zmienił zdanie o układzie Sikorski-Majski.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#281030

Niemozliwe jest jednak porównywanie i próby szacowania co było więcej warte: życie około 120 tysięcy ludzi, czy oddanie Stalinowi inicjatywy w sprawie Polski. Wiedząc jak sie później zachowywali Angole, Stalin i tak zyskałby od nich carte blanche. A 30 lipca Sikorski liczył, że swoim podpisem ratuje życie około 300 tysiącom "internowanych" żołnierzy i nieznanej - skromnie licząc porównywalnej - liczbie wywiezionych cywili. Czy to dobra cena za błąd polityczny (o nieznanej wówczas skali)?
Nie wiem czy generał Anders zdanie zmienił: "Bez ostatniego rozdziału" - skąd pochodzi cytat - ukazywało się za jego akceptacją przez wiele lat w formie niezmienionej.
Twoją tezę o "gibraltarskiej ucieczce" generała Sikorsskiego od odpowiedzialności znam. Podtrzymuje ją pewne grono historyków. Tylko, że jego śmierć przyniosła zmiany na gorsze. Pewnie - mimo swoich mnogich wad - był człowiekiem, który mógł uzyskać więcej niz ktokolwiek inny.
Co oczywiście nie pomniejsza skali szkód jakich on - a może lepiej: jego współpracownicy z Kotem i Modelskim na czele - był sprawcą.
Pozdrawiam
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#281046

Oczywiście oceniam układ z 30 lipca z późniejszej perpektywy, jednak sporo osób z Sosnkowskim na czele już wtedy ukazywało jego niebezpieczeństwo.
Wedle mojej wiedzy można było jednak poczekać, w sierpniu w obliczu dalszych klęsk Stalin mógłby być bardziej ustępliwy.
Nie zmieniłoby to - niestety - losów Polski, ale utrudniłoby "zamiecenie" Anglosasom sprawy polskiej.
Sikorskiego w najlepszym wypadku czekał los Benesa.
Skoro tolerował działania Kota i Modelskiego, to tym samym był za nie odpowiedzialny. W okresie wojny należy łączyć a nie dzielić, co robił od momentu przejęcia władzy w 1939 roku.
Najlepszym rozwiązaniem było ustanowienie swoistego dumwiratu Sikorski-Sosnkowski (Sosnkowski tego chciał, ale Sikorskiemu marzyła się pełnia władzy, miał też wyraźny kompleks "Szefa").

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#281099

A zmiana losów wojny nie leżała wówczas ani w mocy Sikroskiego, ani nawet Stalina. O jej torach decydowali wówczas Niemcy - konkretnie Hitler z najwyższym kierownictwem partyjnym - oraz Anglicy. Pierwsi idiotycznie osłabiali siebie, drudzy - w zgodzie z własnym i tylko własnym interesem - wzmacniali Sowiety.
Silny Stalin nie respektuje żadnych umów, niezależnie od tego z kim i kiedy zawartych. jeśli było go stać na zignorowanie Karty Atlantyckiej, to czym była dla niego umowa wojskowa z Sikorskim, której rangę celowo bardzo obniżył desygnując do podpisania zaledwie ambasadora.
Kiedyś wyklinałem Sikroskiego za tę umowę. Teraz wiem więcej i jestem nieco łagodniejszy w ocenach. Choć Modelskiego, a zwłaszcza Kota - tudzież Retingera - generałowi darować nie mogę.
pozdrowienia
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#281104

Z widzięcznością przyjąłem kolejną "lekcję" historii.
Zapewne dla Ciebie jest to sprawa jak jedna z wielu, ale wiedz że dla takich jak ja wychowanych w latach całego PRLu tej wiedzy którą się tu z nami dzielisz, nigdy za mało.
Rzeczy o których piszesz są fascynujące nie dlatego że takie są, ale dlatego że pozwalasz odkryć kontekst i ukryty przekaz tamtych wydarzen, które rzutują jak najbardziej na los nas wszystkich w dniu dzisiejszym. Nauczono nas lekceważyć historię wymagając od uczniów w szkołach suchych dat panowania królów, bitew, epizodów a wszystko to wyjęte z kontekstu. Takie nauczanie historii zaowocowało powszechną już niechęcią do niej, jako do czegoś nudnego i trudnego do zrozumienia oraz już niepotrzebnego, przebrzmiałego. Twoje teksty, które czytam zawsze z niezmiernym zainteresowaniem, by nie powiedzieć że niemal z wypiekami na twarzy, dają zupełnie inny obraz naszej historii. Staje się ona zrozumiała, logiczna, bliska i wreszcie... nasza. I o to chodzi. By historia była naszą historią, czytelną i zrozumiałą dla wszystkich Polaków. Mówiącą nam o nas samych w sposób który by powodował że przeciętny Kowalski zapytany na ulcy z zaskoczenia wiedział nie tylko kiedy ale i dlaczego na przykład odbyła się jakaś bitwa oraz jakie to zrodziło skutki dla Polaków. Historia z okresu około drugiej wojny światowej powinna być szczególnie uprzywilejowana bo zrodziła twór o nazwie PRL w którym żyjemy do dziś. To bardzo ważne.
Wiem, powtarzam oczywistości, ale chcę dać świadectwo potrzeb jakie w tym zakresie edukacji istnieją i jak są odczuwane przez "niehumanistę".
Za to co do tej pory, dziękuję i pozwalam sobie poprosić o jeszcze.

Stronnik

Vote up!
0
Vote down!
0
#281063

Większość życia spędziłem w PRL, tak więc doskonale znam peerelowską wersję "historii".
Boleję nad współczesnym poziomem nauczania historii w szkole, co sprawia, iż młodzi ludzie nie potrafią wyciągać wniosków z dawnych wydarzeń.
Niedouczeni, nie mający własnego zdania są jednak świetnym materiałem dla manipulantów i równocześnie elektoratem dla wiadomych partii.
Spora część moich tekstów (także ten powyższy) to mój komentarz do współczesnych wydarzeń, ubrany jedynie w historyczny strój.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#281102

Jeśli to tylko historyczny strój to znaczy że masz biegłość w zakresie hisrtorii najnowszej o jakiej ja moge tylko marzyć we śnie. Jednak każdy ma swojego konika, mój od zawsze miał bardziej techniczny charakter. Gdy jednak chodzi o politykę i takie ogólne pojęcie o współczesnych uwarunkowaniach świata w którym żyjemy to lekcje historii jakie odebrałem w szkole średniej, mają się nijak do wiedzy niezbędnej dzisiaj. Od tego już tylko krok do zrozumienia że to co przez lata wydawało się wiedzą należy uznać za niewiedzę. Czyli należy się samoedukować. Tyle że czasu mało a i wiele błędów w rozumieniu bieżącej rzeczywistości się nie uniknie. Zatem tak czy owak, konkluzja jest jasna. Skoro ja, że tak nieskromnie siebie dam za przykład, nie rozumiem świata w którym żyję, to co będzie miał za poczucie rzeczywistości ktoś kto na co dzień nie interesuje się historią wogóle a politykę historyczną widzi na ekranie TVNu. Takie rzeczypospolite jakie jej młodzieży chowanie, o ile dobrze pamiętam.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#281119