Dwie wizje Polski (1)
Latem 1944 roku wśród polskich władz emigracyjnych ścierały się dwie sprzeczne ze sobą koncepcje.
Jedna – propagowana przez prezydenta Raczkiewicza, Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego - popierana przez Stronnictwo Narodowe oraz Polską Partię Socjalistyczną – stała na gruncie suwerennych praw Rzeczypospolitej i choć skłonna była dążyć do wznowienia stosunków z Moskwą, wykluczała ustępstwa na rzecz Kremla w sprawach integralności terytorialnej Polski oraz jej suwerenności wewnętrznej. Druga – formowana przez premiera Mikołajczyka i popierające go Stronnictwo Ludowe oraz Stronnictwo Pracy, szukała porozumienia ze Związkiem Sowieckim nawet za cenę daleko idących ustępstw, uznając iż rezygnując z zachowania w całości atrybutów pełnej suwerenności państwowej uda się zachować pewien wpływ na kształtowanie sytuacji wewnętrznej kraju.
Przed planowaną na początek sierpnia 1944 roku wizytą w Moskwie, Mikołajczyk 26 lipca przedstawił Radzie Ministrów tezy do rozmów ze Stalinem. Zgodnie z nimi podstawą stosunków polsko-sowieckich winno być współdziałanie w walce z Niemcami oraz umowa z 30 lipca 1941 roku, przy odłożeniu kwestii granicznych do przyszłej konferencji pokojowej.
Pomimo, iż rozmowy ze Stalinem jasno wskazywały jakie były planu sowieckiego tyran w stosunku do Polski, Mikołajczyk w depeszy do Delegata Rządu z niezwykłą naiwnością stwierdzał, iż „rząd sowiecki nie zaangażował się jeszcze całkowicie i ostatecznie po stronie Komitetu (PKWN – Godziemba), zostawiając pewne możliwości porozumienia”.
Tymczasem Stalin już w końcu lipca jednoznacznie dowodził, iż „Poza organami Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego nie należy uznawać żadnych innych organów władzy, w tym również organów polskiego „rządu emigracyjnego” w Londynie. Osoby podające się za przedstawicieli polskiego „rządu emigracyjnego” w Londynie należy traktować jako uzurpatorów i postępować z nimi jak z awanturnikami”.
Konsekwencją błędnej interpretacji stanowiska Stalina i absurdalnej wiary w istnienie możliwości pogodzenia podstawowych interesów Polski z dążeniami Kremla było tzw. memorandum sierpniowe Mikołajczyka, przewidujące przyjazd premiera RP do Warszawy natychmiast po jej uwolnieniu oraz dokonanie rekonstrukcji rządu w taki sposób, „by weszły doń w równej sile liczebnej cztery główne ugrupowania reprezentowane w RJN oraz komuniści z PPR”. Od władzy – w myśl propozycji Mikołajczyka – miały zostać odsunięte grupy „faszyzujące”, „niedemokratyczne” oraz „odpowiedzialne za przedwrześniowy system rządzenia”. Nowy rząd miał doprowadzić do „ścisłej współpracy politycznej i gospodarczej” z Sowietami. W zamian za ziemie na wschodzie, przy pozostawieniu przy Polsce „głównych centrów życia politycznego i źródła surowców” , Rzeczypospolita miała uzyskać tereny na północy i zachodzie.
Obóz rządowy wpierany był przez zdecydowaną większość gazet brytyjskich oraz Polską Agencję Telegraficzna, której redaktorem był osławiony Stefan Litauer, powszechnie, i słusznie jak się potem okazało, posądzany o związki z Moskwą. Jego sojusznikami byli m.in. Karol Plater, Juliusz Katz-Suchy oraz Jerzy Szapiro – sowieccy agenci wpływu.
Osobą bardzo wpływową, cieszącą się zaufaniem Churchilla oraz Edena był Józef Retinger – b. doradca Sikorskiego, z którego zdaniem liczył się także Mikołajczyk. Nie można też zapominać o specjalnym korespondencie „Observera” Izaaku Deutscherze, regularnie kontaktującym się z prominentnym politykiem Stronnictwa Ludowego Stanisławem Kotem.
Formalnym organem rządowym był „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, którego redaktorem naczelnym był Mieczysław Szerer, zdecydowany zwolennik koncepcji politycznych premiera. Polityka informacyjna rządu w okresie wizyty Mikołajczyka w Moskwie wykazywała zdumiewającą zbieżność z oficjalnymi wypowiedziami ministrów rządu brytyjskiego. „Dziennik” korzystał w całości z informacji agencyjnych angielskich korespondentów w Moskwie. Informacje te niezwykle lapidarne w stosunki do wagi wydarzeń dla Polski, nasycone były optymizmem i zawierały dosyć nieprawdopodobne spekulacje na temat przebiegu rozmów. W ślad za angielską prasą „Dziennik” snuł nawet absurdalne spekulacje, iż po zakończeniu rozmów w Moskwie, Mikołajczyk uda się do siedziby PKWN w Chełmie.
Po powrocie premiera gazeta nie poinformowała czytelników ani o żądaniach Stalina w sprawie granicy wschodniej, ani o zaoferowaniu przez Bieruta jedynie 4 stanowisk dla przedstawicieli rządu RP w przyszłym „zjednoczonym” polskim rządzie, ani o niepowodzeniu zabiegów o sowiecką pomoc dla walczącej Warszawy. „Dziennik” przedrukował natomiast bez komentarza kuriozalny artykuł korespondenta „Observera” twierdzącego, iż Stalin zamierzał poddać PKWN próbie i sprawdzić jaka była jego zdolność administrowania Polską. „Jeśli Komitet – pisał angielski korespondent - zda egzamin, to będzie miał poparcie Stalina aż do końca. Jeśli nie, Marszałek Stalin może w odpowiednim czasie zrewidować swoje stanowisko i zwrócić się znów do Premiera Mikołajczyka”.
Tuszowanie wszelkich problemów w stosunkach polsko-sowieckich miało na celu stworzenie wrażenia, iż linia postępowania premiera była jedynie słuszna, z drugiej strony miało natomiast zabezpieczać się na wypadek ewentualnego przesilenia rządowego. „Chcemy jednak, – napisano w „Dzienniku” - aby będąc pod huraganowym obstrzałem tendencyjnej, nie orientującej się lub tylko liczącej się z czynnikiem siły prasy, premier wiedział, że zarówno żołnierz Armii Krajowej i zjednoczony z nim Naród rozumieją brzemię zadania, które na niego spadło. Udzielą mu też oni swego moralnego poparcia, wiedząc, że zna ich myśli i nie zawiedzie ich zaufania”.
Wzmocnieniu pozycji Mikołajczyka służyć miała również ewidentnie przekłamana informacja o charakterze wizyty premiera w Moskwie. „Dziennik” napisał bowiem, iż „Premierowi Mikołajczykowie dawno w Moskwie wszystkie honory należne według protokołu dyplomatycznego szefom rządów zagranicznych. Sądząc z tego, możemy wnioskować, że jego charakter oficjalny został całkowicie uznany przez rosyjskich gospodarzy”. W rzeczywistości nic takiego nie miało miejsca, a Mikołajczyk w Moskwie traktowany był z ostentacyjnym lekceważeniem.
„Dziennik” zamieścił także fragment konferencji prasowej premiera, w trakcie której doszło do bulwersującej wymiany zdań dotyczącej roli komunistów w przyszłym rządzie. „Kiedy z sali padło pytanie: A gdzie w tej koncepcji są komuniści? Premier odpowiedział: Z komunistami mieliśmy poważny kłopot. Szukaliśmy ich w Polsce, ale nie znaleźliśmy. Wobec tego zdecydowaliśmy, że komunistów najlepiej właśnie będzie reprezentować PPR”. Relacja gazety nie pozwala aby z całą pewnością stwierdzić, czy był to jedynie kiepski żart premiera, czy też może za tym stwierdzeniem kryło się coś więcej.
Prasa angielska oraz popierające Mikołajczyka gazety polskie usiłowały nakreślić taki obraz stosunków między Polską a Sowietami, który nie wykluczałby zawarcia między nimi sprawiedliwego kompromisu i nie stawiałby zabiegów Mikołajczyka na pozycjach z góry przegranych.
Cdn.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1718 odsłon
Komentarze
@Godziemba
6 Sierpnia, 2012 - 07:53
Na marginesie:
Czy doczekamy się notki o Rettingerze Twojego autorstawa?
Warto się czegoś więcej dowiedzieć o tej szarej eminencji, która z czasem stała się jednym z prekursorów "zjednoczonej Europy... ;-)
Pozdrawiam
tł,
6 Sierpnia, 2012 - 11:31
Bez dostępu do archiwaliów angielskich (wywiadu) i sowieckich bardzo trudno cokolwiek rzetelnego o nim napisać.
A powielanie tez O. Terleckiego wydaje się bezcelowe.
Pozdrawiam
Godziemba
Godziemba
Godziemba
6 Sierpnia, 2012 - 14:52
To oczywiste ;-)))
Ale szkic biografii i może coś o jego wizycie w 1944...?
Postać powszechnie nieznana, tajemnicza ze wszech miar i...znacząca. A na dostęp do wspomnienych archiwaliów to się pewnie nie doczekamy... ;-)
tł,
7 Sierpnia, 2012 - 10:03
Wizyta w 1944 roku - nie mówię nie, ale także nie obiecuję, iż nastąpi to wkrótce:))
Pozdrawiam
Godziemba
Godziemba
Ilu naiwnych dało kacapom wiarę ,ich uczciwości
6 Sierpnia, 2012 - 20:42
A skończyli jako wygnańcy, albo ofiary złości
Mimo przestróg ta naiwność trwa i obecnie
W Smoleńsku odeszła elita na czasy wieczne
Czy się nauczą ci co siedzą wysoko?
Że kacapy mają fałszywe gesty ,złodziejskie oko
Pozdrawiam
"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"
"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"