Spocony Wszołek a sprawa polska

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Wczoraj zaszła, moim zdaniem, szalenie ważna zmiana, która blogosferę wywróciła właściwie na drugą stronę. Oto od sześciu już lat zapowiadający się i nigdy nie spełniony geniusz pióra Rybitzki napisał tekst o tym, że jego kolega Wszołek, który na spełnienie ma jeszcze trochę czasu został zwymyślany na twitterze przez jaką dziennikarkę z Polsatu. Jakby tego było mało w gnojeniu Wszołka pomagał dziennikarce sam Zbigniew Hołdys. Rybitzki uznał to za wydarzenie i opisał, a administracja salonu24 przychyliła się do jego opinii i umieściła tekst na samej górze pudła.
Ja zaś chciałem zapytać: gdzie my Kochani jesteśmy? W maglu? W którym dwójka gówniarzy przerzuca się inwektywami z wariatką i i gościem przechodzącym intensywnie andropauzę? Rybitzki jak ta ostatnia ciota woła: kiedy zlikwidujemy chamstwo w Internecie?! Nigdy Rybitzki go nie zlikwidujemy, bo Internet jest właśnie po to, żebyś ty i tobie podobni mogli rozstrzygać takie właśnie kwestie i budować całkowicie nieważne hierarchie oraz rozdawać sobie nawzajem medale z kartofla.
Wczorajszy wpis Rybitzkiego uważam za ostateczne domknięcie systemu. Drzwi kłapnęły, nikt więcej do środka nie wejdzie, w środku zaś będzie zabawa jak w remizie. Panna Maja udawać będzie wielką gwiazdę, zespół z sąsiedniej wioski spróbuje zagrać prawie tak jak The Rolling Stones, musztardówki robić będą za kieliszki do szampana, a denaturat za jagodowy likier. Nikt się nie pozna, naprawdę, wystarczy tylko osłonić żarówki marszczoną bibułą, żeby było troszkę bardziej nastrojowo? Nie ma bibuły? Nie szkodzi, Wszołek zdejmie skarpety i te skarpety się na lampki ponaciąga. Nastrój będzie jeszcze lepszy niż z bibułą. W końcu chodzi o to, żeby się dobrze bawić, co nie? Żeby opinie wygłaszać takie jak dorośli i mądrzejsi, żeby mieć poglądy prawie takie same i odróżniać problemy ważkie od nieistotnych. W tym pomóc zaś może jedynie nieoceniony Sowiniec, mistrz dobrej zabawy i geniusz słowa, nazywany niegdyś polskim Szekspirem. Po prawej stronie pod ścianą stoi Rybitzki z Wszołkiem, po lewej Józiu Moneta ze swoją reklamówką z Biedronki. Dyskusja leci na całego, w grę wchodzą jedynie pryncypia, za amunicję robią najjaskrawsze przykłady łamania tychże pryncypiów. Orkiestra gra szlagier „Przeżyj to sam”, hormony buzują, emocje płoną. I tylko Wszołek się jak zwykle spocił, a pan co ustawia światło złośliwie oblizuje go reflektorkiem, żeby wszystko było widać.
Ja sobie tu stroję te żarty nie bez przyczyny, ja tak myślę całkiem serio. Bo przecież nie chodzi jedynie o tego biednego Wszołka, o tego Rybitzkiego nieszczęsnego i całą tę resztę, sprawa jest poważniejsza. Oto systemowi udało się wmówić nam, że sukces grupki osób wyrażających swoje prywatne opinie na zadane tematy to nasz sukces. Ja znowu piszę o „naszych” ale darujcie – nie sposób. Jeśli na tygodniku „W sieci” napisane jest: „Tygodnik osobistych opinii”, a do tego tygodnik ten reklamowany jest w telewizji państwowej zarządzanej przez system, to cóż tu można dodać? Remiza oddana została do dyspozycji „naszych” i oni organizują tam bal zasłużonego strażaka. My zaś przyglądamy się z daleka, jak wieś się bawi. I miło nam z tego powodu, bo to przecież „chłopoki z naszy wioski”. Tego chcieliśmy i taki jest nasz sukces. Ja to jeszcze raz powtórzę: „Tygodnik osobistych opinii”. Wielkonakładowy tytuł z aspiracjami daje nam znać, że nie jest niczym więcej jak tylko niezobowiązującym plumkaniem kilku facetów, nie wiadomo przez kogo wynajętych. Niezobowiązujące opinie mają nam zastąpić informacje, politykę, doktrynę, sukces wreszcie. A wszystko w tym upiornym sosie więzienno-knajackim, który specjalnie został chyba przygotowany po to, byśmy nie wyobrażali sobie zbyt wiele.
No i jeszcze ta wyczekiwana przez wszystkich telewizja Republika. Wczoraj ogłosili, że można kupować akcje tej telewizji. 500 złotych sztuka. Ciekawe jak wygląda umowa i po jakim czasie można te akcje sprzedać? Pamiętam sprzedaż akcji Nowego Ekranu, nie były to żadne akcje, ale pożyczka zaciągnięta przez właścicieli NE u czytelników i blogerów. W umowie stało jak byk, że można te akcje sprzedać dopiero po 10 latach. To znaczy, po trzech też można, ale jedynie właścicielowi NE i nikomu więcej. Bardzo mnie interesuje jak to jest z telewizją Republika, jeśli więc ktoś zdecyduje się kupić te akcje nich łaskawie napisze o tym notkę, jeśli oczywiście w umowie nie będzie jakiejś klauzuli mówiącej o tajności postanowień tej umowy. I tak przecież może się zdarzyć w naszym obozie wolności, swobód wszelakich i szczęścia.
Nędza tego wszystkiego jest po prostu obezwładniająca. To jest tak jakby szympansy z klatki ukradły komuś kapelusze i buty i wypuściły się w miasto licząc na to, że uda im się poderwać jakąś laskę, w dodatku bez włosów na całym ciele. I jeszcze do tego napić się za darmo gdzieś w lokalu.
Ja oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę jaka będzie reakcja na ten tekst: bo pan im wszystkim zazdrości, bo pan też by tak chciał.
Ludzie, opamiętajcie się. Tu nie o to chodzi. Wygłaszanie niezależnych i nie wiem nawet jak osobistych opinii nie jest trąfem. Tak samo jak nie jest nim upamiętnienie rotmistrza Pileckiego, czy nakręcenie nie wiem jak barwnych filmów o bohaterstwie Polaków. To są wszystko rzeczy trzeciorzędne. Podobnie jak Smoleńsk, który został w sposób wręcz modelowy unieważoniony wspólnym staraniem wszystkich dzielnych „śledczych” z Bożej łaski, od prawa do lewa. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że każdy kto dziś powraca do Smoleńska w sferze narracji jedynie, bez dokładnego wglądu w fakty i ekspertyzy to karierowicz, dureń albo zdrajca. Doszliśmy do momentu, w którym po raz kolejny musimy zdefiniować siebie i nasze państwo oraz określić jasno powód jego istnienia. To ważna rzecz. Najważniejsza. Tutaj zaś trwa dyskusja o tym czy Wszołek był spocony i jaka to przykra sprawa, że ktoś mu zwrócił uwagę na pryszcze? Pozwolicie więc, że bez żadnych absolutnie wahań będę sprzedawał tu swoje książki, bo to przynajmniej jest konkret, coś istniejącego naprawdę.
Www.coryllus.pl

Brak głosów

Komentarze

Plumkanie nie jest alternatywą rewolucji, ale wydaje się mniej szkodliwe - podobnie jak ciupcianie (bez miłości).

Życzę Panu, żeby Pan w Nowym Roku kogoś pokochał - tak, jak siebie samego, albo choć na tyle, żeby się nie irytować jego plumkaniem czy w/w ciupcianiem (kto wie, czy nie z miłością).

Dopóki zaimek "my" w Pana publicystyce to jeszcze, mam taką nadzieję, nie pluralis maiestatis, warto dbać, by nabierał ciała - przed przednówkiem.

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#319964