Wyrób czekoladopodobny

Obrazek użytkownika Okowita
Kraj

„Skoro droga nie jest ukończona i nie spełnia wszystkich wymogów środowiskowych i bezpieczeństwa nie może być oddana do użytku i nie można na niej jeździć - powiedział dziennikarce RMF FM niemiecki deputowany Michael Cramer.”

Ale ten Cramer to pisior! Niemiecki!

Dziś w pewnej upadającej stacji telewizyjnej, wyprzedającej co się da by przetrwać, usłyszałem jak zaproszona do programu osoba stwierdziła, że w Korei Płd. potrafiono w dwa lata wybudować 500 km autostrad. Na Olimpiadę.

Rząd Donalda Tuska wykazał się niebywałym wręcz sukcesem. Wymyślił „przejezdność”. W pocie czoła poganiał wykonawców byleby ją uzyskać przed Euro. Na pięć minut przed gwizdkiem. Bo przecież nie przed terminem. Warto spytać gdzie był rząd przez cztery lata?

Jeśli zdawał sobie sprawę z, delikatnie mówiąc, opóźnień i nieprawidłowości i nie robił nic, to nie świadczy to dobrze rządzie. I nie ma tu żadnych tłumaczeń, że budowy to prywatne firmy. Bo przecież kasy nie wykładają z własnych kieszeni. Ostatecznie istnieje coś takiego jak partnerstwo publiczno-prywatne. No chyba, że „publiczne’ oznacza płacimy a „prywatne” – zrobimy jak i kiedy chcemy ale kasę weźmiemy.

Jeśli nie zdawał sobie sprawy, w co nie wierzę, to wykazał się wybitną ignorancją w strategicznej przecież „działce” gospodarki.

Dlaczego nie wierzę, że nie wiedział? Ano dlatego, że sprawa „nieprawidłowości” na budowach dróg i autostrad to nie „tu i teraz”. Jakiś tłuczeń, układany dniem, wywożono nocą. Tu coś popękało, tam glina zamiast piasku. Przykłady można mnożyć.

Wydawanie publicznych pieniędzy to odpowiedzialność. Publiczna kasa powinna być pod specjalnym nadzorem Państwa. Ale cóż – ciężkie miliardy złotych to przecież nie dorsz. Na dorsza za kilka złotych trzeba mieć oko. Ministerialne. Na autostrady już nie.

Walka o „przejezdność” jako żywo przypomina mi walkę o sznurek do snopowiązałek. Żniwa za pasem, sznurka nie ma, rząd przystępuje do działania. I mieliśmy sukces. Wczoraj sznurek się znalazł, dziś mamy „przejezdność”.

Nie ma co owijać w bawełnę. Rząd Tuska cztery lata bujał w obłokach zamiast zejść na ziemię. Nie interesował go problem dróg do chwili gdy wizja kompromitacji stała się faktem. Stąd pomysł „przejezdności”. Czekoladopodobność. Czystej wody komuna.

Brak głosów

Komentarze

Starsze pokolenie tęskni za czasami czekoladopodobnymi,obawiam się że młodsze(nawet to wykształcone z wielkich miast)nie będzie darzyło takim sentymentem przejezdnych czasów PO.A może wystawi rachunek?
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

markiza

#262183

coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że zamiast rządu mamy czekoladopodobność :)
Kłaniam się nisko :)
Okowita

Vote up!
0
Vote down!
0

Okowita

#262198