Komu narracja przestała się podobać? Cz. 1

Obrazek użytkownika Katarzyna
Kraj

Już szykowałam się jak lwica do skoku, już chciałam krzyczeć w niebogłosy - RATUNKU! -Ale Witold Gadomski mnie uprzedził. ;)

Nie żebym nagle wróciła do lektury Gazety Wyborczej. To, że przeczytałam artykuł redaktora, podobno upadającej gazety, zawdzięczam mniej nerwowemu czytelnikowi, który czyta, co może być ciekawe, choć budzi czasem niesmak czy nawet obrzydzenie.

Ja tak nie potrafię i dlatego „Wiodący Tytuł Prasowy" mamy Łukaszka z opowieści Marcina B. Brixena omijałam już od wielu lat z daleka. Może dzięki temu jeszcze żyje? ;).

Tym razem dałam się skusić na lekturę i nie żałuję, bo spin doktor ze swoją teorią narracji dzięki temu zyskał co nieco mojej przychylności.

Ale po kolei.

Dwa dni temu Rzepa do porannej kawy poleciła mi artykuł Eryka Mistewicza pod zagadkowym tytułem „ Komiks dla niedoinformowanych"
http://www.rp.pl/artykul/9133,294787_Mistewicz__Komiks_dla_niedoinformowanych_.html

Lekturą poczułam się usatysfakcjonowana, bo pośrednio otrzymałam odpowiedź na pytanie „Na kogo liczą politycy?"

http://niepoprawni.pl/blog/181/na-kogo-licza-politycy

http://mamakatarzyna.salon24.pl/618547.html

Otóż, teraz już nie mam wątpliwości, liczą na pewno nie na mnie, bo ja jestem zdecydowaną mniejszością. A reguły gry są twarde; w wyborach decyduje nie jakość kandydatów i reprezentowanych przez nich partii, lecz ilość oddanych na nich głosów. Życie bywa brutalne. Co komu po moich poglądach i jasnych oczekiwaniach, skoro nie dam żadnej partii swoim głosem przewagi.

Dziś najbardziej liczą się niedoinformowani.
To o nich w sposób barwny i ciekawy opowiada czołowy konsultant polityczny. Niedoinformowani (livsy) to ci, którzy nie czytają, a ich „świat ogranicza się do własnego podwórka, własnych przeżyć i doświadczeń, uzupełnionych przeżyciami gwiazd seriali, popkultury, sportu, kuchni, członków rodzin panujących, premiera i prezydenta".

Dotrzeć do nich można jedynie przez odpowiednio spreparowane wiadomości w TV, ponieważ są namiętnymi oglądaczami wszystkiego, co nie wymaga pracy głowy, odziaływuje na emocje i uwzględnia brak umiejętności dłuższego skupiania uwagi. Dla nich są więc komiksowe wydania informacji, dla nich kręci się seriale, w których „nie ma miejsca na logikę analizy".


To w tym właśnie miejscu chciałam zakrzyknąć RATUNKU! A co z takimi jak ja?! Za co ja płacę abonament? Kto mi pomoże wyjść z matrixa, w który, w moim przekonaniu, wciska mnie również spin doktor?

I ta nieznośna podejrzliwość zatruwająca jasność myślenia. Jeśli tak jest? Jeśli to wszystko prawda, że politycy dziś muszą być aktorami i nie zgorzej na tej scenie politycznej grać swoje role, bo „ ostatecznie wygrywa polityk, którego livsy polubią, bo jest dla nich zrozumiały, zrobił na nich wrażenie, koncentruje ich uwagę i sympatię", to dla kogo Eryk Mistewicz pisze, do kogo adresuje swoje artykuły? Przecież chyba nie dla livsów; oni nie czytają. Do mnie też chyba nie, bo choć czytam i to nie tylko Rzepę, to jednak jak mnie już na moim blogu pouczono, nie jestem większością i nie mam żadnych szans swoim głosem jakiegokolwiek polityka wypromować.

A jeśli pisze nie dla mnie i nie do mnie ani do livsów, to może komuś na złość?! - przyszło mi do głowy. Może odsłanianie kuchni marketingu jest też marketingiem który przewraca figury na politycznej szachownicy?

Ee, gdzie mi tam do takich dociekań i kto mi na takie pytania odpowie? Głupia jesteś Kaśka. - powiedziałam sobie i już chciałam zająć się polerowaniem wymytych w płynie za jeden grosik szklanek, gdy przyszedł link do artykułu Gadomskiego „Dyktatura spin doktóra" . Prawda, ze piękny tytuł? ;)
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,6529010,Dyktatura_spin_doktora.html?utm_source=RSS_aol&utm_medium=RSS&utm_campaign=6479594

Nie będę psuć zabawy przy lekturze . Mnie artykuł sprawił nawet trochę uciechy w tych pełnych emocjonujących narracji czasach. Już chyba wiem, dlaczego nagle redaktorowi najbardziej propagandowej gazety w Polsce narracja Eryka Mistewicza bardzo się nie podoba. Dlaczego ze wstrętem mówi o czymś, dzięki czemu salon na Czerskiej; naczelny, ketmani, Meleszki i generałowie żyli III RP jak jej właściciele.

Czyżby po raz pierwszy narracja mogła wymknąć się im spod kontroli?

Lęk przed narracją, okazuje się, odczuwają już nie tylko w GW, mamy pierwsze przykłady mocno sfrustrowanych bajkami według cudzego scenariusza, ale o tym w następnym odcinku, bo bajka robi się coraz dłuższa i coraz ciekawsza.

 

Brak głosów

Komentarze

Tak, narracja wymyka się salonowi zdecydowanie spod kontroli. To widać, słychać i czuć. W dotychczasowych analizach zbyt mało uwagi zwraca się na fakt, że ekipa Tuska, to nie są ludzie salonu. To zupełnie inne towarzystwo, które w gruncie rzeczy uważa formację GW za zupełnie mu obcą i nieco nią pogardza, a wręcz z nią rywalizuje. Tak więc po raz pierwszy salon znalazł się w mniejszości. To nader ważny fakt i pożyteczny na dodatek. Wynika z niego wiele konsekwencji (np. IPN nigdy nie zostanie zlikwidowany przez PO, bo po co likwidować kurę znoszącą złote jaja, wystarczy przejąc kontrolę i ujawnianie agentów będzie nadal trwało ku wielkiemu niezadowoleniu środowiska GW). Tak salon stracił kontrolę nad narracją, nareszcie.

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#18731