Byłem na pewnej międzynarodowej konferencji w (na) Chorwacji, wieczorem rozmowy zeszły na sprawy polskie i pewien wysoko postawiony manager wielkiej polskiej (?) firmy nagle ni stąd, ni z owąd stwierdził: "po co nam
megalotnisko w Warszawie
skoro mamy w Berlinie". Przed wojną pewnie by powiedział Kwiatkowskiemu, po co nam port w Gdyni, skoro jest w Gdańsku. To specyficzny gatunek apratczyków...