Triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Pod nogi słali mu plaszcze i galązki. A kilka dni potem....

Obrazek użytkownika antysalon
Idee

HOSANNA! Tłumy słały mu swe płaszcze na drodze, inni rzucali zielone gałązki.Hosanna..Srebrniki! Judasz! Pocałunek. Tłuszcza! Proces!

Oto to twój Król Córo Syjonu!
Nadchodzi łagodny, siedzący na osiołku, żrebięciu oślicy.
Tłumy słały mu swe płaszcze na drodze, inni rzucali zielone gałązki pozdrawiając Go słowami; Hosanna, Hosanna na wysokości.
Uczniowie zarzucili swe płaszcze, moszcząc Jezusowi miejsce na oślęciu.
Wjechał triumfalnie witany do Jerozolimy.
Wielki tłum Go witał śpiewając pieśń uwielbienia.
Jedno gromkie Hosanna!
Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie!
Hosanna Tobie!
Rzesze witały Go jako Króla i Mesjasza.
Hosanna Tobie, Synu Dawida i Królu wieków!

Euforii starczyło na kilka dni!
Tak długo byłem z wami i nauczałem was w świątyni a nie pojmaliście mnie, teraz prowadzicie ubiczowanego na ukrzyżowanie!
Idąc na mękę, zapłakał na widok Jerozolimy.
W rocznice tego wydarzenia chrześcijanie podążają dziś do swych świątyń z ozdobnymi palmami w ręku!

Już wielka rzesza się zbliża
Z zielenią palm i oliwek,
Wołając głośno "Hosanna"
Synowi Dawidowemu
I my naprzeciw biegnijmy
Królowi nieba i ziem;
Gałązki niosąc palmowe,
Śpiewajmy hymny pochwalne.

Tyle psalmista.
Niedziela Palmowa. Kwietną drzewiej zwana.

A Jędrzej Kitowicz tak opisuje uroczystości Kwietnej Niedzieli ; cyt.:
" Na tę tedy pamiątkę przy farnych kościołach, przy których znajdowały się szkółki parochialne, zażywano do procesyi chłopców kilku lub kilkunastu ozdobnie przybranych, z bukietami do boku przypiętymi i z palmami,, chustką jedwabną lub muślinową, fontaziem czyli węzłem wstążkowym przewiązanymi, w ręku. Te dzieci, w pewnym zastanowieniu procesyi, w rząd uszykowane prawiły oracyje wierszem złożone po kolei, z jednego końca rzędu do drugiego ciągnionej, albo też przez trzeciego lub czwartego wyrywanej. Materyja tych oracyj była: wjazd Chrystusów / !!? tak pisze J.K.-przyp. antysalon / do Jeruzalem i przyszła Męka jego...."

Mieszkańcy Jerozolimy po euforii Hosanna zmanipulowani i za poduszczeniem kapłanów, arcykapłanów i innych uczonych w piśmie nie znależli co prawda w Jego nauce żadnej winy.
Mimo to potępili Go i przegłosowali gardłując akt łaski dla zwyrodnialca Barabasza!, a dla witanego kilka dni wcześniej Jezusa z Nazaretu wykrzyczeli wyrok śmierci krzyżowej poprzedzoną okrutnymi torturomi.
Proces Jezusa Chrystusa zawierał wszelkie elementy zmanipulowanego postępowania przed trybunałem i w przyszłości był wielokrotnie wykorzystany jako niemal wzór postępowania przeciw ludziom niewygodnym!

Srebrniki!
Judasz!
Pocałunek.
Tłuszcza!
Proces!
Jakże są aktualne do dzisiaj te "pierwowzory" zdrady i manipulacji.
Okrągły stół, Magdalenka.
Zaprzedanie polskich interesów.
Agentura!
Media mętnego nurtu.
Srebrniki w najróżniejszej postaci i rzesza, czereda Judaszy zaprzedających swe sumienia za stanowiska, za wyrwane składniki majątku narodowego!
Miejsca na listach do parlamentu, samorządu, intratne zamówienia.
Srebrniki mają jakże różną postać i wymiar.
Srebrniki okazują się monetą niezniszczalną.
Srebrniki jakoś dziwnym trafem nie dewaluują się.
Nawet jeśli spada na rynkach światowych cena srebra, to nie ma to przełożenia na srebrniki!
Kurs tej wyjątkowo odrażającej waluty, tych monet w Polsce utrzymuje się na niezmiennym POziomie, szczególnie po dojściu Tuska do władzy w Polsce.
I te fałszywe, judaszowskie POcałunki znane nam od lat.
Ile ich obserwujemy szczególnie w wykonaniu przeróżnych POlityków! typu Misiek czy Kluzikowa.
Ileż takich POcałunków judaszowskich w wykonaniu Marcinkiewicza, byłego premiera rządu PIS!, czy R.Sikorskiego!, Migalskiego, Kamińskiego.
A jak hojnie je rozdziela niemal codziennie sam premier Donald Tusk!!
Choćby ostatnio w sejmie i w Sopocie.
A usłużni, tzw dziennikarze którzy za judaszowskie POcałunki co rusz otrzymują trzosik srebrników!
A zlemingowana gawiedż tak popierająca w sondażach PO, przyPOminająca mi tę odrażającą, zmanipulowaną przez arcykapłanów tłuszczę Jerozolimy jak długo jeszcze będzie wykrzykiwać na sondażowych słupkach my chcemy...Barabasza!
Uwolnić Cybę! Skazać Macierewicza.

Palmy. W starej Polsce we Wstępną Środę/ popielcową /wycinano rózgi z wierzby lub z malin albo z porzeczek i wstawiano do dzbanka z wodą, aby rozwinęły się, rozkwitły a po staropolsku rzecząc "rozkściały" na Palmową Niedzielę.
We zwyczaju było, że kto wcześniej wstał to łapał taka rózgę i chłostał śpiących jeszcze domowników po nogach!
Ja pamiętam jak przez mgłę, że towarzyszył temu wierszyk "wierzba bije, nie zabije, za tydzień Wielkanoc ".

Otóż Wierzbna, otóż Kwietna
Zawitała nam niedziela!
Wnet nastanie chwila świetna
Zmartwychwstanie Zbawiciela.
Kościół jęczy w dzwonów jęki,
I rozmyśla z cichym żalem:-
Gdy Baranek sam na męki
Przyszedł w mury Jeruzalem.
Kiedy tłuszcza, co za chwile
Ma nań wywrzeć gniew swój srogi,
Gościa w bramach wita mile
Palmy ściele mu pod nogi.

Do świątyni gromem wszystkim
Idą młodzi, idą starzy;
Różczkę wierzby z młodym listkiem
Niosą święcić do ołtarzy.
Boga w mękach, Boga w chwale
Do swej duszy biorą żywo,
I na nutę boleściwą
Wyśpiewują Gorzkie Żale
.....
/ Syrokomla, Dni doroczne/

pzdr

p.s. jak dobrze wcześnie wstać!Kto rano wstaje....! lekko po 4. bo mój bark po wczorajszym ostrym meczu hokejowym nie dał poleniuchować./ oby tylko nie wiązadła, ani obrąbek!!!/ I ptaszki jeszcze nie
zaczęły swego koncertu/ one nie takie głupie by na sztuczny czas przechodzić/, ale dzień przede mną długi.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

ten piątki rozdaje: 5/5

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0
#1422757

Ja 3 m-ce juz mam problem ze spaniem - powod =niesamowicie bolesna rwa kulszowa

tez daje 5

Vote up!
2
Vote down!
0
#1422765

Na narodziny dziecka czekałam długo. Lata te były wypełnione marzeniami, także i o tym, jak to będę wprowadzać je w świat wiary, jak będziemy się razem modlić, studiować Pismo Święte, celebrować uroczystości religijne.

Gdy wreszcie Córka przyszła na świat, od początku, od Jej pierwszych dni, modliłam się „z nią” - starałam się, by co wieczór odmówić przy niej na głos przynajmniej „Ojcze nasz”, i w ten sposób poznała tę modlitwę sama nie wiem kiedy, bez żadnego „pedagogicznego” wysiłku z mojej strony. Bardzo wcześnie też Ania zaczęła sięgać po Biblię, oczywiście tę, którą ja czytałam. Zabierała mi Pismo Święte z ręki i „studiowała”, jako dziecko półtoraroczne... Ale potem zaczęły się schody.

Okazało się, że – im więcej miała do powiedzenia, tym mniej chciała, bym czytała jej Pismo Święte. Starannie dobrany spośród wielu egzemplarz Biblii dla dzieci – leżał odłogiem. Co jakiś czas próbowałam zachęcić moją dwu-, trzyletnią Córkę do posłuchania historii biblijnych, protestowała. A trzeba wiedzieć, że zawsze uwielbiała słuchać, zaczęłam jej czytać najróżniejsze rzeczy, nim jeszcze nauczyła się siedzieć... Jednak nie chciała słuchać, jak czytam jej Biblię.

Po jakimś czasie odpuściłam. Nauczyłam się już bowiem w wielu sytuacjach, że presja działa na moje dziecko przeciwskutecznie. Widać za bardzo mi zależało i tej presji unieść nie mogła. Może za wcześnie zaczęłyśmy i teksty te były dla niej wówczas za trudne? Nie wiem.

Upłynęło nieco czasu. Nadal modliłam się z Anią, zaczęła się włączać w podawanie intencji, raz bardziej, raz mniej aktywnie uczestniczyła w liturgii... Zauważyłam, że – mimo iż nie należy do dzieci cicho i spokojnie siedzących w czasie Mszy świętej – słucha Ewangelii, ponieważ zdarzało się jej reagować na słyszane słowa. To, wraz z odkrywaniem zamiłowania mojej Córki do teatru, odgrywania scenek, skomplikowanych fabuł, opowieści, naprowadziło mnie na trop...

Zaczęłam opowiadać Ani sceny z Biblii, zwłaszcza z Ewangelii. W jaki sposób je wybierałam? Najczęściej opowiadałam te, które są dla mnie osobiście bardzo ważne i mocno do mnie przemawiają: o paralityku, którego przyniesiono przez dach, o burzy na jeziorze, o cudach Jezusa. Później, częściowo kierując się rokiem liturgicznym i czytaniami z danego czasu, częściowo działając spontanicznie, opowiadałam także inne historie biblijne.

Nie jestem osobą świetnie zorganizowaną, nie były to zatem nigdy wydarzenia regularne, jednak opowiadamy sobie nawzajem (Córka bardzo aktywnie włącza się w te opowieści, odgrywamy scenki, a czasem zdarza się jej nawet coś z nich narysować – to objaw ogromnego zainteresowania, ponieważ zazwyczaj stroni od wszelkich prac plastycznych) dość często.

Zdarza się, że nasze opowieści ewoluują w apokryfy. Początkowo niepokoiło mnie zmienianie treści Pisma, jednak nauczyłam się wkrótce podchodzić do tego ze spokojem i otwartością. Przyjęłam zasadę, że sama nie dopowiadam szczegółów, których nie znajdziemy w Piśmie, ale pozwalam Ani puszczać wodze wyobraźni. Jestem przekonana, że z czasem Ania, sama czytając już „dorosłe” Pismo, pozna wersje kanoniczne. Teraz zależy mi na tym, by postaci i wydarzenia z Pisma były dla niej interesujące, żywe, by stykały się z Jej życiem.

W wychowaniu Córki unikam moralizowania. Trzymam się tego także w lekturze Pisma. Staram się wskazywać, co mówi o Panu Bogu dana przypowieść czy dane wydarzenie z życia Jezusa, wspominam czasem o tym, jak my możemy czynić podobnie (np. jak przyjaciele przynieśli paralityka i nie wahali się nawet rozebrać dachu, by zaprowadzić go do Jezusa, tak my też nie powinniśmy się poddawać i powinniśmy zawsze szukać Jezusa – dla siebie i dla innych). Chcę przede wszystkim, by moja Córka poznawała Pismo jako źródło, z którego możemy uczyć się o Bogu i o naszej relacji z Nim, o miłości Boga i bliźniego, a nie jako zbiór umoralniających opowiastek. Wydaje mi się, że ten ostatni aspekt i tak przyjdzie z czasem (słuchając czasem kazań dla dzieci)... Nie próbuję też dawać jednoznacznych odpowiedzi na wszystkie dziecięce pytania (dotyczy to zresztą wszelkich pytań, nie tylko tych „religijnych”), ale rozmawiać, pokazywać, że pytania są wartościowe i że można szukać na nie odpowiedzi.

Chciałabym zachęcić wszystkich rodziców do szukania własnej drogi przybliżania dziecku Pisma, a raczej Boga za pośrednictwem Pisma. Każda rodzina może znaleźć własny sposób, uwzględniający jej sytuację, zainteresowania dzieci, ulubione sposoby spędzania razem czasu. Ważne moim zdaniem, by pokazywać dzieciom przede wszystkim to, czym sami żyjemy, uczyć je o tym, co sami już jakoś zrozumieliśmy i jak Bóg przemienia nasze życie.

 

Ania

Vote up!
3
Vote down!
0
#1422766

Niestety coraz częściej we wspólczesnym świecie dokonuje się ,,ukrzyżowania" , często swoich najbliższych , przyjaciól ,bo już są nieprzydatni , nie przedstawiają żadnej ,,wartości rynkowej" - oszukuje się , wykorzystuje , zdradza w imię szeroko pojętych korzyśći osobistych nie bacząc na konsekwencje swoich niecnych czynów.. Sprzedaje się ludzi jak rzeczy, za kilka srebrników., za lepsze bardziej wygodne życie , za karierę , wymienia na nowe bardziej użytecznie ,,egzempalrze". Ze smutkiem obserwuję i doświadczam ,,ukrzyżowania".Ludzie są tacy sami , nie zmieniają się , tylko co bardziej przebiegli przyoblekają owczą skórę .Skoro wilcy kuszą się na jagnię , to dlaczego mieliby zrezygnować z calego stada ?

Pozdrawiam.

Vote up!
2
Vote down!
0

Pozdrawiam.
Prawda jest chlebem ducha -Hermann Schell

#1422777