Jeden dzień z życia, nie tylko sejmowego Stefana Arcyobleśnego!

Obrazek użytkownika antysalon
Kraj

Niekoniecznie prześliczny POranek. Aurora- jeden dzień z życia Stefana Arcyobleśnego.

Gwałtowne przebudzenie.
Sen miał okropny.
"Po zejściu młodego posła z mównicy wpadli; straż marszałkowska,łapiduchy od Kopacz z kaftanem i Klich!
Nie bacząc na protesty sprawnie wywlekli z fotela, zanim zdążył się chwycić laski marszałkowskiej już go skrępowali.
Zdążył jeszcze spojrzeć na Tuska, ale ten się gwałtownie odwrócił do Sikorskiego udając, że nie widzi.
Protestuję krzyczał!
Pomocy.
Jestem marszałkiem.
Mam immunitet.
Nic z tego.
Marszałek z psl swą wielką, pulchną dłonią wyłączyła mikrofon.
Proszę o minutę, ja w kwestii formalnej, ja chce sprostować!
Kaftan zaciskał się coraz bardziej, zwalisty łapiduch bardzo podobny do Grasia zatykał mu usta swą wielką dłonią.
Klich zbliżył się ze strzykawką.
Zdążył jeszcze zauważyć błyski aparatów i komórek zadowolonych, śmiejących się posłów.
Najbezczelniej rechotał Tomczykiewicz, ten kurdupel z miną idioty i młody bydgoski przygłupek Olszewski.
Jedynie na twarzach Jarosława Kaczyńskiego i Ludwika Dorna jakby odczytał niesmak z tej upokarzającej sytuacji."
Zerwał się!
Wstał z łóżka bardziej przypominającego barłóg.
I pomyślał, że nawet na jego więziennej pryczy w Barczewie był większy porządek.
Sprawdza.
Ręce ma wolne.
Stefan Arcyobleśny ma jeszcze oczy zlepione nocnym pijaństwem. Miłe reminiscencje wczorajszego udanego sejmowego dnia, gdy łajał i rugał posłów, wyłączając im mikrofon zostały zepchnięte gdzieś tam w rozpadliny czaszki poprzez okropny sen.
Idąc do łazienki drapie się jak to ma w zwyczaju, po przyrodzeniu poprzez złachmanioną, już długo nieprana piżamę.
Lustro ukazuje jego odbicie.
O Donaldzie!
Wydał z siebie chrapliwy okrzyk.
Co za nieprzyjemne poczucie obcości!
Kto to?
To ja?!
A cały wczorajszy wieczór, tyle miłych sobie słów skatalogował w swej muchoprofesorskiej łepetynie.
Nie może uwierzyć, nie może rozpoznać siebie.
I to poczucie obcości go paraliżuje, myli sedes z umywalką Cersanit.
Czemu te barany tak wysoko montują pisuary?
To hotel posłów, a nie siatkarzy czy koszykarzy!
Image lustrzany to jakby ślad degenerata; facjata menela przy której twarze panów z parkowej ławeczki popijających najtańsze winko Wisienka są buzkami celebrytów .
Zamknął oczy; symetryczna twarz, mądre spojrzenie, poprawnie zaprojektowane przez naturę; nas, powieki..., nobliwy profesor.
Otwiera oczy burząc znów całą oczekiwana równowagę i dobre wyobrażenie o samym sobie.
Zaraz, zaraz, wszak na fotografiach wyglądam całkiem nieżle.
Nawet godnie.
W fotelu, gdy władczo odbieram głos tak samo.
Wczoraj Monisia Walterówna z Janeczką od Baczyńskiego tyle miłych słów mi wyrzekły.
Przypomniał sobie.
Swoją drogą to chyba prawda w tym co mówią, że ta mocno starszawa mogłaby trochę o siebie zadbać, jakby niedomyta, nieświeża, niesmaczna.
Gdyby nie to, że wali w PiS niemniej mocno jak on, to nikt by go nie zmusił być tak blisko niej.
Czyżby rzeczywistość narzucała mi swą nachalność?!
Zamyka oczy.
Jeszcze przed snem kolejny dzień ułożył sobie tak sympatycznie jak podstarzała hipiska wieniec z kwiatów z grobu Morrisona, a może raczej tak jak feministki z Racji życie seksualne Alicji Tausend.
A tu ten poranny image.
I szukając między płynem L102 na porost włosów, a odświeżaczem do ust Intimmmissimi świeżego nożyka Mach 8 Hybrydoturbo czuł jak się dosłownie postarza w oczach!
Jest coraz starszy, brzuch coraz obfitszy, wszystko mu zwisa i chyba po raz pierwszy poczuł lekką nienawiść do tego co robi od lat niemal trzech służąc u Tuska.
A dzień miał być tak piękny!
Rano u Rymanowskiego przywali znów pilom, wykpi Kaczyńskiego i opluje Jakubiak.
Zawilgocona łazienka apartamentu sejmowego hotelu z trudem wessała jego westchnienie.
Chwilowo poczuł, że chyba po drodze pogubił coś, co mimo wszystko było dla niego kiedyś ważne.
Może to tylko chwilowe.
Wczoraj urwał mu się film.
Najpierw pili na smutno, bez głównego, któremu już przed końcem odpowiedzi na wredne pytania posłów zeszła razem z pudrem już niemal cała tygodniowa opalenizna ze słonecznego stoku Górnej Adygi.
Potem szukał towarzyskiego pocieszenia.
Niestety trafiła mu się nawet jak na jego metrykę mocno już posunięta, wiekowa Janina.
Ale po kilku drinkach jakby nie zauważał jej szpetoty.
I jak tu nie pić przy takiej koszmarze, kiedy nawet gazety nie ma pod ręką....
A dziś cierpi.
Po czaszce wędrujący ból, wibruje i świdruje niemal jak świsto-seplenienie Palikota.
Od potylicy po gałki oczne i z powrotem.
W całym apartamencie na dodatek śmierdziało dymem, spoconymi cielskami, oparami alkoholu i niepranymi skarpetami.
Butelki z resztkami alkoholi i to takich o których jeszcze kilka lat temu nawet nie słyszał, o piciu nie wspominając.
A w nich pety, od których ciągnęło jak szczochami bezdomnych kociunów w jego starym łódzkim wieżowcu.
Włączył klimatyzację ale i tak wydajny agregat Mitsui-Mitsubishi nie zdoła szybko wymienić tego powietrza.
Garść tabletek ibu, nospa, i innych nie czyni wyłomu w równomiernie rozłożonym bólu, a żle przetrawiony, wymieszany alkohol czyni resztę wydobywając się niemal z każdej pory jego skóry.
Odsłonił żaluzje i gwałtowne światło poranka wbiły się w jego głowę jak oczy -sztylety rosyjskiego wiceministra bawiącego prywatnie bez wiedzy i zgody msz tuż przed 10 kwietnia!
Na podłodze walały się książki, to jeden z nocnych gości biłgorajski filozof sprawdzał zawartość jego sejmowej biblioteczki rozrzucając je po salonie.
Na krzesłach porozrzucane brudne koszule, garnitury Vistuli oraz jeden; podłódzka podróbka Dolce&Cabana podarowany przez łódzkiego garderobianego ich partii, ministra od Orlików.
To na specjalna okazję.
Zawsze go ubiera do studia, dla Monisi-Stokrotki.
Gdy już trochę się przyzwyczaił do swej facjaty zdeformowanej nocnym trybem politycznego życia i marszałka-pałkarza zadzwonił telefon.
Rozpoznał po dzwonku, to sam szef pr, owców premiera.
To on daje codzienna rozpiskę kto i komu mają przywalić z opozycji!
To on też uruchamia wieczorne programy tv w stacjach prywatnych.
Instruktaż na kolejny dzień.
Ale bez tych codziennych wskazówek on sam wie co ma mówić, jak dokopać wdowom i opozycyjnej partii.
On ich tak serdecznie nienawidzi od lat kilku, że mógłby nawet publicznie ich skopać, pogryżć a nawet i ...zabić!
Jak tego w Łodzi!
Co rusz się sam na tym łapie.
Mógłby dosłownie zabić.
I jest przekonany, że nawet średnio inteligentny biegły sądowy znalazłby okoliczności mocno łagodzące po nawet PObieznych badaniach psychiatrycznych!
On tak nienawidził tych braci.
A teraz jeszcze bardziej Jarosława.
On im nigdy nie daruje tego, że nie przyjęli go do PIS!
A tak się starał!
A tak ich o to prosił!
Goląc się liczył, że jego twarz choć trochę się przekształci, nabierze wyglądu tak mu znanego wiele lat wstecz.
Zamiast tego doszedł go polifoniczny, lekko zmiksowany dżwięk ze znanej kreskówki!
Sam guru, wódz i szef!
Czyli premier!
Może też chłop nie mógł za długo spać , po wczorajszym trudzie, gdy musiał się gimnastykować tak za siebie jak za Putina.
Po głosie wyczuł, że było ostro przy Parkowej!
Ochroniarze sowieckiej ambasady pewnie nie dowierzali, że takie hałasy z naprzeciwka!
Więc premier! i o tej porze!
Już wie czeka go wyjątkowo ciężki dzień.
W Sejmie od rana uchwała o tej cholernej katastrofie.
Premier błaga, Stefan zrób wszystko , żeby dzisiaj nie doszło do jej uchwalenia!
Nie możemy rozdrażniać Putina!
Stefan wie, że jemu Putin zbędny, gdy może dokuczyć wdowom, sierotom i Jarkowi.
Trudno, będzie głupio przed rodziną, przed dawnymi znajomymi, ale jak mus, to mus!
Trzeba walić.
Już od dawna na złość kaczorom był gotów zanegować Katyń, więc Smoleńsk to pestka.
I premier nawet nie musi mnie do tego przekonywać.!
A wieczorem premier mnie już umówił na dyskusję w programie Monisi "Wściekłość i wrzask".
Pasuje mi formuła takiej rozmowy."Wściekłość i wrzask"
To program jak ta lala dla mnie.
Monisia tez dobrze w nim wypada, ale ja i tak najlepiej!
Monisia!, na jej wspomnienie coś jakby w jego męskości drgnęło, ale nie był do końca tego pewien, czy aby na pewno drgnęło!
Bo już dawno nie zadrgało!
I niestety nie drga!
Co prawda dwa dni wstecz jak zamaszyście zasiadała w fotelu tv studia naprzeciw niego ujrzał pod fruwającą spódnicą kawałek sznurka z przyczepioną do niego niewielką szmatką.
Ale i tak nic!
A do tego tej jej cellulit!
Pomyślał, ale i jego już tak mocno ograniczoną i wątpliwą męskość zgasiły dostrzeżone rozległe obszary postępującego cellulitu!
Nawet moja stara na udach nie ma takich złogów szybko przeszło mu przez myśl.
Swoją drogą to czy nie stać ją na dobre kremy czy spa?!
Ale i to mało estetyczne doznanie szybko z niego uleciało! Wrócił całym swym jestestwem do partyjnej roboty.
Wściekłość i wrzask!
Musiał się skupić na swej misji dowalania rodzinom pilotów, wdowom, sierotom a głównie Jarosławowi.
Tak więc już o poranku Graś/ swoją drogą ten cieć tak mu pasuje!!!/ oraz jego szef premier wyznaczyli zadania dla Młodego Junaka!, choć jego zwierciadlane odbicie miało niewiele wspólnego z tym przymiotnikiem.
I Stefan Arcyobleśny zaprzestał zakrzątać swą zmierzwioną, niedoczesaną, niestarannie ostrzyżoną profesorską głowę niemiłym sobie obrysem swej facjaty odbijanej we włoskim zwierciadle sejmowego hotelu.
Stefan Obleśny POlubił swoją pracę.
A POwierzone mu przez premiera zadania wykonywał bardzo sumiennie z wyjątkowym zaangażowaniem.
I wychodząc ze swego marszałkowego apartamentu
Stefan Obleśny znów całkowicie identyfikował się z rolą partyjnego propagandowego pałkarza!
I było mu z tym bardzo dobrze.
pzdr

Brak głosów