Mrożek - blizny zniewolenia

Obrazek użytkownika Nessun Dorma
Blog

Czy ktoś podejmie próbę napisania współczesnej wersji "Zniewolonego umysłu"?
Zacząłem czytać dzienniki Sławomira Mrożka i od razu zelektryzowało mnie jego wstępne wyznanie, potwierdzające fakt zniszczenia kilkunastu tomów młodzieńczych dzienników, z którymi dramaturg zdecydował się w tak brutalny sposób rozstać pod koniec lat pięćdziesiątych. Nastąpiło to wkrótce po wystąpieniu autora z PZPR, jesienią 1959 roku, decyzji bardzo nietypowej w czasach, kiedy popularna była strategia "zmieniania systemu od wewnątrz". Wielu ludzi, pod tym pretekstem "walenrodyzmu", popierało reżim, tłumiąc w sobie wyrzuty sumienia i zyskując równocześnie przywileje partyjnej kasty. Można przyjąć, że gest zniszczenia dziennika był próbą wyleczenia ran po "ukąszeniu heglowskim", z którego Mrożek w porę się otrząsnął.
Wstępne wpisy opublikowanych ostatnio manuskryptów potwierdzają, z jakiego powodu Mrożek unicestwił swoje wcześniejsze notatki. Znając błyskotliwość autora można sądzić, że pisany jeszcze w Polsce fragment dziennika z 1962 roku, został zachowany celowo, by obnażyć, jak strasznym, zamordystycznym systemem była "demokracja ludowa", narzucona naszej ojczyźnie po II wojnie światowej. Polska stała się krajem, gdzie niemożliwa była jakakolwiek krytyka systemu. Ludzie bali się wyrażać swoje zdanie ( a swojego zdania najlepiej było w ogóle nie mieć) nawet w prywatnych rozmowach, co dopiero zapisać w formie dziennika? Każdy wpis mógł stać się potencjalnym donosem, raportem anonimowego, tajnego współpracownika. Myślę, że Mrożek od początku zdawał sobie sprawę, że jego notatki będą kiedyś przeznaczone do publikacji. Wiedział też, jak smakowitym kąskiem mogłyby stać się dla służb specjalnych, gdyby wpadły w ich ręce. Polski dramaturg stosuje więc autocenzurę, unika drażliwych tematów, wykręca się ostrożnymi spostrzeżeniami, nie wykraczającymi zwykle poza sferę obyczajową. To owijanie w bawełnę kończy się natychmiast po wyjeździe w 1963 roku do Włoch, z których miał już do PRL-u nie powrócić. To jest cezura zrzucenia jarzma, uzyskania prawdziwej intelektualnej wolności, pozorowanej do tego czasu tak zwaną wolnością wewnętrzną, powszechnie stosowaną w kulturze rodzimych elit intelektualnych. Mrożek, ówczesny czytelnik samego siebie nie musi długo czekać na miażdżące diagnozy:
"…niedomyślenie, najgorsza choroba polskiej elity. Żeby żyć, nie wolno niczego domyślać do końca, trzeba się cofać przed wnioskami."
To zdanie, napisane w 1963 roku nie straciło swojej aktualności. Polska elita nadal zachowuje się tak, jakby zatrzymała się w latach sześćdziesiątych, kiedy to myślenie było niewskazane, a wnioski prowadziły jedynie do depresji i alkoholizmu. Oczywiście wydaje jej się, że jest niezależna, wolna i zbuntowana, a przynależność do salonu potwierdza tylko jej bezkompromisowość. Dochodzi do paranoicznych sytuacji, jak choćby ta (szczególnie bolesna dla przywiązanych do generacyjnych mitów), kiedy legendarni poeci Młodej Fali, patrząc prosto w oczy wdowie po Januszu Kurtyce bojkotują imprezę sponsorowaną przez IPN, pod pretekstem jego "badawczo - prokuratorskiego" charakteru. Komentujący to dziennikarz GW w Krakowie (nazwisko do wiadomości kronikarza serwilizmu) zachwyca się ich nonkonformizmem, oceniając, że stali się "znowu młodymi gniewnymi". Czyli kopanie leżących uzasadnia się subtelną poetycką wrażliwością. Przy takim akompaniamencie medialnego chóru łatwo jest nie tylko zatracić poczucie rzeczywistości, ale i przyzwoitości.
Komentarzem do takich postaw może być zdanie Mrożka z 1964 roku: " … tak jak tam jest, tak będzie zawsze, ta forma, ugnieciona przez tyle lat, wieków i tyle nieskończonych okoliczności, będzie potrzebowała, o ile ma być zmieniona,…,niewiele mniej czasu i presji rozmaitych…"
Smutna to refleksja, bo nawet najtragiczniejsze wydarzenia nie są zdolne wytrącić niektórych intelektualistów z błogiego stanu wewnętrznej prywatności. A przecież chcielibyśmy doczekać się wolnej Polski jeszcze za naszego życia.
Gdyby nie było twórców takich, jak Marek Nowakowski, Przemysław Gintrowski, czy Janusz Krasiński, pomyślałbym, że jedynym sposobem zrzucenia intelektualnych kajdan jest wyjazd śladem Sławomira Mrożka lub emigracja wewnętrzna.

Brak głosów

Komentarze

"Zniewolony umysł"....Czesław Miłosz.....Ostrożniej z Panem Miłoszem.....Uważał się za Litwina.Podobno często wypowiadał tresci antypolskie.Na pewno aktywnie wspierał reżim stalinowski w powojennej Polsce.Warto blizej zainteresować sie tym noblistą.Sporo teraz się dowiaduję...warto poszperać.Odsyłam do Bibuły.

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>strychninka</p>

#95503

Może nie przesadzajmy z tą ostrożnością? Nazwisko Miłosza nie zostało nawet wymienione w tekście, a tytuł jego książki przywołany, jako wprowadzenie do tematu wpisu

Vote up!
0
Vote down!
0

http://www.nessundormablog.com

#95510