Opowiadanie część X

Obrazek użytkownika Iwona Jarecka
Kultura

- Jak to, w wieku Szymona? To byłyście w ciąży w tym samym czasie?

- Tak, wiesz ja nawet wtedy z Szymonem leżałam na położnictwie, bo jak się urodził był bardzo słabiutki, miał tylko dwa punkty w skali Apgar i przez pierwsze trzy dni nawet mi go nie pokazali, Jurek się uparł bym najpierw doszła do siebie, ale po tych trzech dniach…nagle jego zdrowie się poprawiło. Wiesz, bardzo się bałam, że mi umrze, a jak się dowiedziałam, że Magdy malec nie żyje… wiesz jak reagują kobiety zaraz po porodzie?

- Wiesz kobietą po porodzie nigdy nie byłem, ale domyślam się, że musiało to być dla ciebie straszne.- Zamyślił się i ten zbieg okoliczności wydał mu się dziwny. – Rozumiem też, że nie bardzo chcesz do tego wracać, a jak to było z tym Pawłem?

- No tak, miałam ci zaraz na wstępie o tym opowiedzieć, bo mi się przypomniało, wiesz, to był przyjaciel Janusza! Mój Jurek też go bardzo polubił, tworzyli przez jakiś czas nierozłączną trójkę, wszędzie byli razem. Nawet wczoraj Jurek coś wspominał, że do niego dzwonił. On był byłym policjantem, który założył sobie agencję detektywistyczną i jak zaginął Janusz od razu przyjechał do Magdy i podjął się go poszukać…no ale niestety nie udało mu się, a Magda jak zapewne wiesz na jakiś czas się z nim związała, no i…wiem jestem plotkarą – zawstydziła się nagle.

- Ależ skąd, Magda mi mówiła o romansie i o tym, że powtórnie urodziła martwe dziecko.

- Wiesz, to śmieszne, ale znów rodziłyśmy razem, nawet obie byłyśmy razem na porodówce, ja urodziłam Kasię, a ona…wiesz dlatego mi jej tak żal, widziałam jak bardzo pragnęła tego dziecka.

- Która z was pierwsza urodziła? I jakiej płci było to drugie dziecko?

- Ja pierwsza, Kasia miała problemy z oddychaniem, więc zaraz wzięto ją do inkubatora, potem słyszałam jak rodziła Magda i mogłabym przysiąc, że słyszałam jak mała płacze…to była dziewczynka.- Zadzwonił telefon, Aga zerwała się nagle jak ze snu – wybacz, muszę odebrać i podeszła do telefonu.
Próbował nie słuchać rozmowy, choć rzeczywiście nie było czego, prócz Agnieszki „ tak to ja” i „tak, jest”, tylko druga strona mówiła, a ona słuchała. Kiedy rozmowa telefoniczna się przedłużała, pomyślał, że powinien już pójść, spojrzał na zegar, dochodziła trzecia po południu, znów zajął jej masę czasu.
Podniósł się i na migi pokazał, że musi już iść. Skinęła głową, choć było widać, że ta rozmowa przez telefon wyprowadziła ją z równowagi. Udał się w stronę domu, zastanawiał się, czy Magda już wróciła i myślał o tych martwych dzieciach. Pomyślał, że mogło być tak, że to nie Magdy dzieci umarły, a Agnieszki. To by mogło być możliwe i nawet te zbiegi okoliczności, mąż lekarz…tylko, że to chore i okrutne.

Złapał za klamkę, drzwi ustąpiły…więc już jest – pomyślał.
Wszedł, zamknął drzwi i udał się do kuchni, Magdy nie było, zawołał ją…cisza.
Zapukał do jej pokoju, też zupełna cisza, nacisnął klamkę, nie ustąpiły, były zamknięte. I wtedy pomyślał, że może on po prostu nie zamknął tych drzwi, wyszedł i udał się
na tyły domu, klucz był tam gdzie go powiesił. Więc to on zostawił otwarte drzwi.

CDN...

Brak głosów