Zakaz palenia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Jak by to powiedział A. A. Milne: im większy blok, tym większa w nim przestrzeń wspólna. Korytarze - te poziome i te pionowe, czyli klatki schodowe.

Jednak komunikacja w pionie odbywała się głównie za pomocą wind. Schody przeważnie stały puste, zwłaszcza na wyższych piętrach. Ponieważ natura nie znosi próżni i na nich zakwitło życie. Obsiadała je młodzież kontestująca, miłośnicy trunków i oczywiście palacze. Z przykrością trzeba dodać, że wśród tych ludzi bywała też (sporadycznie na szczęście) babcia Łukaszka. I tak ten zwyczaj się zakorzenił wśród blokowej społeczności i trwał po dziś dzień.
Bo oto dzisiejszego dnia, pod wieczór, znienacka zza załomu korytarza wyłonił się patrol straży miejskiej. Ich pojawienie się było takim zaskoczeniem dla siedzącej na schodach grupy palaczy, że jeden z nich o mało nie zakrztusił się trzymanym w ustach papierosem i oparzył się w podniebienie.
- Palimy, tak? - zapytał jeden ze strażników.
- Nie - odpowiedzieli chórem palacze.
- Jak można tak kłamać w żywe oczy! - zapiszczał ktoś zza najbliższych drzwi. Uchyliły się i wyszła jakaś starsza pani. - Przecież sami panowie widzą, że palą!
- Ja nie palę - zastrzegł jeden z palaczy. - Ja po prostu trzymam w ręce zapalonego papierosa. To chyba wolno.
- Informuję państwa, że w ramach dostosowywania naszego prawa do Unii Europejskiej wprowadzono zakaz palenia na korytarzach i klatkach schodowych - rzekł monotonnym głosem drugi strażnik i wyjął bloczek mandatowy. Wśród palaczy zawrzało oburzeniem.
- To gdzie mamy palić? - krzyczeli. - Na ulicy nie wolno! Na przystanku autobusowym nie wolno! Nawet na własnym balkonie nie wolno! Terror! Faszyzm!
- I bardzo dobrze, że nie wolno! - krzyczała starsza pani, która wyszła z mieszkania. - Jak suszę pranie to śmierdzi papierochami! Liście w pelargoniach miały powypalane dziurki od popiołu strząsanego z góry! Bydło!
- O przepraszam, tylko nie bydło - uniosła się babcia Łukaszka.
- Czemu nie wolno palić na korytarzu? - dopytywał się jeden z palaczy.
- Unia Europejska zabrania. Ale może pan palić w domu.
- Co mi pan z tą Unią, w domu gorzej, bo żona nie pozwala.
- Wszyscy państwo dostaniecie mandat - pierwszy ze strażników wskazał siedzących na schodach.
- Ej, ja też? A za co? - i z grupy wyłonił się pan Sitko.
- Co pan tam ma? - strażnik wskazał na trzymany przez pana Sitko w ręce przedmiot. Wyglądał jak butelka wina w papierowej torbie.
- Kompot wiśniowy - rzekł z namaszczeniem pan Sitko.
- Pachnie jak wino - pociągnął nosem strażnik.
- Szedłem po schodach, a że długie są to się zdążył sfermentować.
- Szedł pan? Przecież pan tu siedział?
- Zmęczyłem się, przysiadłem na chwilę... - tłumaczył się pan Sitko. - Ale już idę na balkon.
- Po co na balkon?
- Bo chyba na balkonie wolno pić.
- Ależ oczywiście, na balkonie nie wolno palić, ale wolno pić wino - rzekł przymilnie strażnik. Ale pan Sitko nie dał się złapać i rzekł:
- Przecież mówiłem, że to kompot wiśniowy.

Brak głosów