Smoleński coming out sprzedawcy ze sklepu
Mama Łukaszka i babcia Łukaszka poszły na zakupy. A Łukaszek poszedł z nimi. Zazwyczaj chodził na zakupy w charakterze tragarza, ale tym razem inna rola miała się wysunąć na pierwszy plan.
- Może przy nim się nie pobiją - szepnął z nadzieją dziadek Łukaszka.
- Przecież to tylko zakupy - odszepnął zdumiony tata Łukaszka.
- Ech, ech... - westchnął dziadek i pokręcił głową nad naiwnością taty Łukaszka.
Łukaszek szedł pomiędzy babcią a mamą i czuł wyraźnie jak napięta jest atmosfera.
- Ho ho, no i proszę, jak nam miasto pięknieje! - zagaiła neutralnie w swym mniemaniu mama Łukaszka. - Jakie piękne sklepy! Bank, bank, bank...
- Bank to nie sklep - zauważył Łukaszek i umilkł natychmiast pod karcącym spojrzeniem mamy.
- A kiedyś był tu szewc - babcia nie mogła sobie odmówić wbicia szpiliki. - I co teraz jak mi się but zepsuje? W banku mi go zreperują?
- Trzeba kupić nowy - odparła słodko mama Łukaszka. - Po co reperować stary, skoro wychodzi to drożej niż kupno nowego?
- Jak reperacja czegoś może wyjść drożej niż kupno nowego?! - zaczęła się zapalać babcia. - To co, za każdym razem gdy mi się coś popsuje mam to wyrzucać i kupować nowe?! Toż to śmierć polskiego rzemiosła! A poza tym - mnie nie stać! I większości Polaków też nie!
- Przecież jesteśmy laguną dobrobytu - zaoponował z premedytacją Łukaszek.
- Kto tak mówi?!! - eksplodowała babcia.
- Ona - Łukaszek wskazał mamę i wycofał się z linii strzału.
- Niby gdzie jest ten dobrobyt?
- Zaraz pokażę - i mama Łukaszka skierowała się w stronę sklepu spożywczego, który jakimś cudem uchował się w szeregu banków. Zresztą zaraz po wejściu wyjaśniła się natura tego cudu, bo przy wejściu stał wielki stojak ze sztuczną karmą dla pracowników biurowych.
- Ho ho, no i proszę, jaki to dobrobyt mamy - zauważyła sarkastycznie babcia Łukaszka patrząc po półkach. - Parówki z firmy "Padliny SA"... Ser firmy "Spaczone Gusta"... Najlepsze wyroby z najniższej półki...
- Lepszych nie ma - mama Łukaszka spojrzała na półki. - Wykupione! Mamy dobrobyt!
- Ależ skąd...! - babcia uderzyła w wysoki ton, ale przerwał im cichy głos:
- Bardzo przepraszam, ale...
Przed nimi stał sprzedawca.
- Chciałem oznajmić, że nigdy, przenigdy nie zaangażuję się w sprzedaż filmu o Smoleńsku!
Zapadła niezręczna cisza.
- Ma pan filmy w tym sklepie? - zdziwił się Łukaszek.
- Nie.
- To czemu pan wspomina akurat o tym?
- Bo nie przyłożę ręki do dystrybucji widowiska kłamliwego historycznie i nihilistycznie!
- No, ale przecież tak czy tak pan nie... Tego... Bo pan nie sprzedaje żadnych filmów! - argumentował Łukaszek.
- To nieważne - machnął ręką pan sprzedawca. - Chcę dawać iskierkę nadziei moim klientom!
- No i po co miesza pan politykę do marchwi? - oburzyła się babcia.
- Ależ on właśnie nie miesza! - wyjaśniła radośnie mama Łukaszka. - Już zawsze od teraz będę robić zakupy tylko w pana sklepie!
- Oby, oby... - zasępił się pan sprzedawca. - Oby tylko mi przedłużyli koncesję na parówki i ser... No i na karmę dla pracowników...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1248 odsłon
Komentarze
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika synteticus nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
coming out8 Stycznia, 2014 - 16:15
smoleński jest łatwy. Gdyby był możliwy coming out parówkowy i w ogóle pokarmowy, banki dałyby sobie radę same, wpłacając, wypłacając, sprzedając sobie nawzajem "produkty finansowe" itp. Niestety, trzeba gdzieś kupić śledzia i pejsachówkę.
Pozdrawiam
cui bono
cui bono