Równi faceci

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- Zaczynamy wiadomości i od razu prosimy aby dzieci odeszły do telewizorów. Pokażemy drastyczne zdjęcia... - poprosił drżącym głosem spiker dziennika. W mieszkaniu Hiobowskich rozległ się tupot i po chwili kanapa ugięła się pod ciężarem całej rodziny.
Faktycznie, materiał, który pokazano w telewizji szarpał nerwy. Pokazano konie trzymane w naprawdę skandalicznych warunkach.
- To nieprawda - twierdził z butą jakiś facet, jak się później okazało - właściciel stada. - Owszem Unia Europejska płaci za posiadane konie, ale u mnie nie mają źle. To normalne, że tak jest w stajni.
Hiobowscy, mając świeżo pod powiekami obrazy z wnętrza stajni, nie mogli uwierzyć, że te warunki można określić mianem normalnych.
- Czy te warunki są normalne zapytaliśmy eksperta - oznajmił energicznie spiker.
Nie, nie był ta weterynarz. Nie był to też naukowiec. Ekspertem był aktor, który lubi zwierzątka.
- Fajny jest ten aktor, lubię go - ucieszyła się siostra Łukaszka. - To równy facet!
- Równy to jest Gruby Maciek, a nie... - zaczął Łukaszek ale pozostali uciszyli go psykając nerwowo.
- Wiem, skąd to się wzięło, to bestialstwo - odpowiedział z duża pewnością siebie aktor uśmiechając się do kamery. - Otóż w naszym kraju dominuje pewna religia. Religia ta utrzymuje, że zwierzęta nie mają duszy. W rezultacie tego oczadziały tą ideologią wiejski ciemnogród mści się na zwierzętach za swoje porażki życiowe...
Hiobowskich zatkało, ale reporter przeprowadzający wywiad zdołał skontrować:
- Ale przecież... Właścicielem tego stada jest facet z miasta i to polityk należący do partii ateistycznej! - i padło nazwisko właściciela stada.
- No coś pan - zdziwił się aktor. - Ten gość? Przecież to równy facet...
U Hiobowskich wybuchła dyskusja czy człowieka znęcający się nad zwierzętami można nazwać równym facetem. I czy polityk w ogóle może być równym facetem.
- Oczywiście! - zakrzyknęła mama i rozłożyła trzymany akurat w rękach lokalny dodatek do "Wiodącego Tytułu Prasowego".
- Co? Znowu ten pajac? - powiedział tata Łukaszka na widok fotografii wiceprezydenta miasta.
- Jak możesz tak mówić o człowieku z taką biografią! - oburzył się dziadek.
- Biografia biografią, ale przecież to głupek - wyjaśniła z politowaniem babcia. - Za co się zabierze to schrzani, na szczęście nie powoduje zbyt dużych szkód bo znany jest z tego, że wszystko zawala i nie dotrzymuje słowa...
- No i właśnie o tym jest ten artykuł! - zawołała triumfalnie mama Łukaszka.
Artykuł był o tym, że redakcja lokalnego oddziału "Wiodącego Tytułu Prasowego" założyła się z wiceprezydentem miasta. Wiceprezydent znowu nie dotrzymał słowa i przegrał. W związku z tym musiał zrobić to, co nakazał mu zwycięzca - czyli redakcja. Pokazano zatem na zdjęciach jak w środku dnia wiceprezydent chodzi po rynku miejskim w stroju klowna.
- Nie spękał - donosił z satysfakcją lokalny dodatek. - Równy facet! Dotrzymał słowa!

Brak głosów