Prawybory w szkole, część 2, ostatnia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Kiedy już udało się uspokoić Grubego Maćka i okularnika (polegało to na oderwaniu ich od siebie i ustawieniu po przeciwnych stronach grupy uczniów czwartej a) pan dyrektor mógł kontynuować bez przeszkód.
- A zatem zrobimy teraz prawybory. Proszę obu kandydatów do mnie.
Podeszli i ten nowy, który od niedawna był w szkole i ten drugi, siostrzeniec dyrektora.
- Wybrałem was, bo was lubię, cenię i ufam wam - powiedział dyrektor. Nowy aż pokraśniał z zadowolenia.
- Powiedzcie teraz coś, zaprezentujcie się - zachęcił ich dyrektor.
- Ja pierwszy! - wydarł się szczęśliwy nowy. - Wszyscy wołamy! niech co obecny przewodniczący? Niech spierdala! - i roześmiał się. parę osób mu zawtórowało i zapadła cisza.
- O co chodzi? - zapytał zdetonowany nowy. - Zawsze tak wszyscy mówili. I nagle...
- Nie, tak nie może być - odezwał się zniesmaczony siostrzeniec dyrektora. - To w końcu przewodniczący. Należy mu się szacunek.
Nowy zaciął usta i zastosował nową strategię. Kiedy padało jakieś pytanie na temat ich przyszłej działalności jako przewodniczącego, odpowiadał zawsze jako drugi i powtarzał słowo w słowo po siostrzeńcu dyrektora.
- Przecież oni w ogóle się nie różnią! - zauważył Łukaszek.
- Różnią się - zaprotestowała dziewczynka z czwartej a, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza. - Ten jest wyższy, a tamtemu się wąs sypie...
- Chodzi mi o to, że się nie różnią jako kandydaci.
- I bardzo dobrze - wyjaśnił ze spokojem pan dyrektor. - Obaj są obecnie w naszej szkole, więc jak mogą się różnić między sobą?
- To jak mamy wybrać? - odezwał się zrozpaczony głos z głębi sali.
Nowy poczuł wiatr w żaglach.
- Na mnie! Głosujcie na mnie! - zawołał. - Przewodniczenie tamtego będzie się sypać jak jego wąs! A ja jestem młody, dynamiczny, znają mnie już w wielu szkołach! Świetnie będę reprezentował naszą szkołę na zewnątrz!
Ale spotkał go srogi zawód.
- Spierdalaj, nowy - zarechotali uczniowie. - Nas? Ty nie jesteś od nas. Jesteś nowy. Przyszedłeś tu niedawno. Chyba nie marzyłeś, że ktoś będzie na ciebie głosował?
Kiedy nowy zobaczył, że nawet jego własna klasa go opuściła, zdecydował się na desperaci krok.
- Panie dyrektorze. Proszę o poparcie.
- Już widzę jak cię popieram... - odparł rozbawiony dyrektor. Dobra! Głosujemy! Proszę podejść do wybranego przez siebie kandydata! A ja będę liczył!
Część uczniów zaczęła się gromadzić koło siostrzeńca dyrektora. O wiele mniejsza grupa otoczyła nowego. Ale największa część (w tym i czwarta a) opuściła aulę wcale nie głosując.
- Dlaczego oni nie głosują? - pan dyrektor zmarszczył brew.
- Powiedzieli, że polityka ich nie interesuje - doniosła gorliwie pani pedagog. - Ale mogę nad nimi popracować...
- Ogłaszam wyniki prawyborów naszych demokratycznych prawyborów! - powiedział pan dyrektor. Miażdżącą przewagą wygrał jego siostrzeniec.
Nowy uciekł do kąta, gdzie chlipiąc w rękaw obiecywał sobie krwawą zemstę.

Brak głosów