Ostatnie pyry w tym roku
Łazienka była zajęta.
- Tam do licha! - dziadek Łukaszka poszarpał się chwilę z klamką i zrezygnowany powlókł się do kuchni. A tam trwała już walka z sylwestrowym jedzeniem.
- Znowu żarcie - westchnął nadąsany dziadek.
- Możesz nie jeść - odparła pogodnie babcia Łukaszka. - Zawołaj tylko Łukaszka. Ktoś musi przecież obrać i pokroić pyry.
Dziadek ruszył więc do pokoju wnuka. Łukaszek układał na stole stertę jakichś rzeczy.
- Co robisz? - spytał senior.
- Szykuję się na sylwestra. Razem z chłopakami będziemy palić ognisko z pudełek po petardach i innych takich... A to dodatkowo. Stare papiery, okładki, gazety...
- Nie lepiej na makulaturę? - dziadek ruszył stretę i z jej środka coś spadło na podłogę. Łukaszek chciał podnieść, ale dziadek był szybszy. - Co to jest?! Przecież to twój dzienniczek!
- A... Achacha... Się może coś zaplątało...
- Ja ci sprawdzę tą twoją makulaturę! Do kuchni! Pomagać!
- To jest mobbing - zauważył nieśmiało Łukaszek.
- Galopem!!
Dziadek zaprowadził Łukaszka do kuchni.
- Pyry już obrałam - rzekła sucho babcia. - Pokrój je tylko w plasterki!
Do kuchni weszła woniejąca perfumami, wymalowana, wydekoltowana siostra Łukaszka w sylwestrowej kreacji.
- Idęęęę - z akcentem na "ę" zaśpiewała siostra Łukaszka i sięgnęła po płaszczyk. - Łazienka wolna.
- Dokąd? - spytał tata Łukaszka robiący sobie herbatę "oszczędnościową" z zużytych torebek.
- Na sylwestra. Z moim chłopakiem...
- Wszystko w porządku? - spytała siostrę mama Łukaszka. - Wyglądasz jakbyś coś knuła...
- Żeby knuć trzeba najpierw myśleć - stwierdziła babcia. - Baw się dobrze i nie zrób mnie prababcią!
Siostra trzasnęła drzwiami i już jej nie było.
- Łukasza też nie ma - zauważyła babcia. - Miał te pyry pokroić!
- Pyr też nie ma - rzekł dziadek i w tym momencie do kuchni wszedł Łukaszek.
- Pokroiłem - oznajmił lakonicznie.
- Wszystko??? - mama niedowierzała.
- Wszystko.
- Normalnie robokop - powiedział tata i siorbnął herbatę.
- Powiedz no mi jak ty żeś pokroił te pyry, skoro nóż został w kuchni. I gdzieś ty z nimi chodził? - napierała babcia.
- Do łazienki.
- Do łazienki??? Chyba ich nie myłeś???
- Nie, ja je pokroiłem.
- Jak??? Czym???
- Miękkie są... To przepchnąłem je przez tą kratkę w drzwiach na dole. Raz dwa i pokrojone.
- Zgroza!! - babcia Łukaszka złapała się za serce. - Ja tego nie będę jeść! Chłopy się nie nadają w ogóle do kucharzenia! - kipiąc oburzeniem chwyciła nóż i zaczęła kroić gotowaną marchewkę.
Dziadek Łukaszka przezornie wycofał się do łazienki. Stanął przed lustrem i zaczął myć zęby, gdy nagle usłyszał jakieś dziwne odgłosy. Spojrzał i struchlał. Przez kratkę w drzwiach wciskała się jakaś ruda masa.
- Aaaa!!! - ryknął dziadek Łukaszka przerażony parskając pastą. - Co to?!
- Spokojnie... - zza drzwi odezwała się przytłumionym głosem babcia Łukaszka. - Kroję marchewkę...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1322 odsłony
Komentarze
@all
31 Grudnia, 2010 - 13:19
Szczęśliwego Nowego Roku :)
Najlepszego!
31 Grudnia, 2010 - 14:35
hi, hi, babcia zaczela mi sie podobac!
Wszystkiego Najlepszego!
Pozdrawiam ;-)
seawolf
Pozdrawiam ;-) seawolf
heppi nju jer...
31 Grudnia, 2010 - 16:49
następny klient przepuści przez kratkę wzmocnioną bibułą tak zwany denaturat...
===
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...