Czynsz
Łukaszek poszedł z dziadkiem zapłacić czynsz za mieszkanie.
- Ucz się - przykazał mu surowo dziadek, kiedy mijali osiedlowy market. - Bo kiedyś i ty będziesz płacić czynsz!
- No i po co pan młodzieży mieszasz w głowie? - rozległ się obok głos protestu. Głos należał do pana Sitko, ktory oparty o ścianę sklepu dopijał z butelki wino.
- Niech pan takich bzdur nie opowiada! - oburzył się dziadek. - Czynsz płacić trzeba!
- Czemu? - strzelił pytaniem Łukaszek.
- Bo cię wyrzucą z domu.
- Nie wyrzucą - poprawił dziadka pan Sitko.
- Wyrzucą!!!
- Nie wyrzucą - powtórzył z łagodnym uporem pan Sitko. - Nie może być tak, że w dzisiejszych czasach wyrzucają ludzi z ich domów. Na przykład ja z moją starą... My nie płacimy. Za wodę, prąd tak. Ale za czynsz już nie.
- Czemu? - ponownie strzelił pytaniem Łukaszek.
- Nie stać nas - powiedział ze smutkiem pan Sitko i dopił resztę wina z butelki.
- Przecież może pan iść do pracy... - zaczął dziadek, tłumiąc w sobie złość.
- E nie, po co? Mam rentę, zasiłek, dodatek... - i pan Sitko zaczął wyliczać na palcach. Użył w sumie dziewięciu.
- No ale żeby mógł pan zapłacić czynsz!
- Czemu? - po raz trzeci spytał Łukaszek. - Jeżeli pan Sitko nie płaci i nic mu nie robią to po płacić?
- Nie może być tak, że jeden mieszka i płaci, a drugi nie płaci i też sobie mieszka - sapał wściekły dziadek. - Eksmisja do lokalu socjalnego...
- Nie ma już lokali socjalnych - poinformował go pan Sitko. - Zlikwidowali. A na bruk nie wolno. Człowiek to nie mebel, godność swoją ma.
- Nie próbowali pana wywalić z mieszkania? - dociekał Łukaszek.
- Próbowali.
- I co?
- Lecz ludzi dobrej woli jest więcej! - zanucił radośnie pan Sitko. - Przyszli jacyś tacy młodzi, pikietę zrobili, w gazetach nawet pisali. Nie może być tak, żeby kogoś, kto sobie nie radzi, traktować w taki sposób! To nie moja wina, że wokół się panoszy krwiożerczy kapitalizm i wszyscy chcą tylko pieniędzy i pieniędzy!
- Pan sobie nie radzi, bo pan wszystko przepija! - zgrzytnął zębami dziadek.
- Nie wszystko! - pan Sitko sięgnął do kieszeni, na dłoni zamigotał bilon. - O kurwa! Zabraknie mi na szczypiorek!
- Spokojnie... - dziadek Łukaszka wypatrzył jakiś grubszy nominał i zabrał go błyskawicznym ruchem.
- A... A... - pan Sitko wpadł w takie osłupienie, że nie był w stanie mówić. - To moje pieniądze... Jak pan mógł...
- To na wino. Też bym sobie wypił, jak pan. Jakże tak, żeby o suchym pysku cały dzień? A nie mam pieniędzy.
- Płać pan ze swoich! - zakrzyknął urażony do żywego pan Sitko. Krzyczał też inne wyrazy, ale dziadek i Łukaszek ich nie słuchali tylko poszli w dalszą drogę.
- Okradłeś pana Sitko - powiedział wstrząśnięty Łukaszek.
- Nie okradłem. Ja go leczę - tłumaczył dziadek.
- Z czego?
- Z socjalizmu.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1096 odsłon