Wojciech Sumliński - rozprawa z dn. 26.05.2014 r.

Obrazek użytkownika contessa
Kraj

Autor: ANDER

Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk.Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonej przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Rozprawie przewodniczył sędzia Stanisław Zdun, a Prokuraturę reprezentował prokurator Waldemar Węgrzyn. Na rozprawę stawili się świadkowie: Janusz Szum, Bogusław Nizieński i Wojciech Wybranowski.

Jak pierwszy wyjaśnienia składał świadek Janusz Szum, biznesmen, który stwierdził, że nie ma nic więcej do powiedzenia poza tym, co zeznał podczas postępowania przygotowawczego w Prokuraturze. Potwierdził, że zna osobiście obu oskarżonych, choć nie pamięta, w jakich okolicznościach się z nimi zapoznał - utrzymywał z nimi relacje towarzyskie, a płk. Leszka Tobiasza widział raz w życiu, na imprezie, która odbyła się koło Białej Podlaskiej (w Zaborku - przyp.aut.)

Po tych krótkich wyjaśnieniach świadka, sędzia odczytał jego zeznania z Prokuratury. Było w nich nieco więcej informacji o jego spotkaniu z płk. Leszkiem Tobiaszem na imprezie urodzinowej Mariana Cypla w Zaborku, który podszedł do niego i przywitał się słowami "cześć Januszku", twierdząc, jakoby widzieli się już kiedyś w Ambasadzie RP w Moskwie.  Po spotkaniu w Zaborku płk. Leszek Tobiasz dzwonił jeszcze trzykrotnie do świadka, oferując mu pomoc w interesach na Wschodzie, a także proponując spotkanie. Świadek jednak odmówił, ponieważ w międzyczasie dowiedział się z mediów o zatrzymaniu Aleksandra L. i Wojciecha Sumlińskiego - a po ich uwolnieniu, zadzwonił do nich i poinformował ich o telefonach od płk. Leszka Tobiasza. Nie była mu tez potrzebna żadna pomoc w interesach na Wschodzie, ponieważ sam posiadał tam wystarczające kontakty. Zdaniem świadka, płk. Tobiasz zachowywał się dziwnie - starał się bowiem stworzyć wrażenie, że są starymi znajomymi.

Po odczytaniu zeznań świadka z postępowania przygotowawczego, mecenas Waldemar Puławski, broniący Wojciecha Sumlińskiego, zapytał go, czy Aleksander L. kiedykolwiek prosił go kiedykolwiek o możliwość pożyczenia pieniędzy - Janusz Szum zaprzeczył, dodając, że nie jest bankiem, a poza tym ma w tych sprawach smutne doświadczenia i nikomu nie pożycza pieniędzy, choć gdyby wiedział, że Aleksander L. potrzebuje je na lekarstwa, to by mu je dał. Nie rozmawiał też z Aleksandrem L. o robieniu jakichś interesów - sam współpracuje z Rosją i nie potrzebuje w tym zakresie wsparcia. Nigdy też nie rozmawiał z Aleksandrem L. o kupnie-sprzedaży Aneksu do Raportu z Likwidacji WSI.

Kolejnym świadkiem, który składał wyjaśnienia, był Bogusław Nizieński, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku. Sędzia odczytał jego zeznania z postępowania przygotowawczego, które koncentrowały się na opisie funkcjonowania i sposobu pracy Komisji Weryfikacyjnej WSI, której był członkiem. Wynikało z nich, że żaden członek cztero-osobowego zespołu, który zajmował się weryfikacją poszczególnych żołnierzy WSI, nie wiedział z jakimś dużym wyprzedzeniem, kogo będzie weryfikował - zespoły były powoływane ad hoc, a informacje o składzie danego zespołu w celu dokonania weryfikacji danej osoby, były podawane kilka dni wcześniej, aby członkowie danego zespołu mogli się zapoznać z aktami na jej temat. O kolejności weryfikacji decydował Przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej oraz kompletność materiałów na temat danej osoby. Płk. Leszka Tobiasza świadek kojarzył z dokumentów, ale nie miał z nim żadnego osobistego kontaktu i nie wie, czy ubiegał się on o weryfikację, choć wydaje mu się, że o taką weryfikację ubiegał się jego syn i nie może wykluczyć, że brał udział w jego wysłuchaniu - jednak ponieważ brał udział w wysłuchaniu ponad pięciuset osób, nie jest tego pewien, jest to do sprawdzenia w protokołach Komisji Weryfikacyjnej. Podczas swojej pracy w Komisji Weryfikacyjnej pracował z dr Leszkiem Pietrzakiem, rzadziej z Piotrem Bączkiem, być może także z Piotrem Woyciechowskim - mogła zaistnieć sytuacja, w której był razem z nimi w jednym zespole, nie pamięta jednak, czy taka sytuacja miała miejsce. Świadek nie uczestniczył w pracach nad Aneksem.

Po odczytaniu zeznań Bogusława Nizieńskiego z Prokuratury, Wojciech Sumliński zapytał go, czy ma jakąś wiedzę na temat płk. Leszka Tobiasza - świadek odpowiedział, że płk. Leszek Tobiasz chyba nie złożył dokumentów o weryfikację, a Komisja otrzymywała akta tylko tych osób, które takiej weryfikacji się poddały. Odpowiadając na pytanie Wojciecha Sumlińskiego o uczciwość m.in. dr Leszka Pietrzaka, Bogusław Nizieński stwierdził, że pracował z dr Leszkiem Pietrzakiem w kilku miejscach i ma na jego temat opinię bardzo pozytywną - podkreślił jego zaangażowanie, ofiarność, a także doświadczenie, wynikające z pracy w IPN.

Ponieważ nie było już do świadka więcej pytań, prokurator Węgrzyn poprosił Sąd o możliwość ustosunkowania się do wniosków, złożonych przez Wojciecha Sumlińskiego. Odnosząc się do wniosku o przesłuchanie Przemysława Sułkowskiego, prokurator zaproponował, aby decyzję o jego przesłuchaniu podjąć na końcowym etapie postępowania sądowego, bowiem wg otrzymanych informacji, jego stan zdrowia się poprawia i być może jego przesłuchanie będzie jednak możliwe. Z kolei odnosząc się do wniosku o przesłuchanie byłych oficerów WSI, Piotra Jasiaka i Sławomira Krawczyka, pomówionych przez płk. Leszka Tobiasza, oraz prokuratora z Prokuratury Garnizonowej w Warszawie, Zbigniewa Badelskiego, który prowadził w tej sprawie postępowanie, prokurator Waldemar Węgrzyn uznał, że są to dowody nieprzydatne, bowiem dotyczą innych spraw, niż tocząca się przed Sądem. W sprawie wniosków o przesłuchanie w trybie niejawnym Krzysztofa Bondaryka, byłego szefa ABW, oraz Antoniego Macierewicza, prokurator zasygnalizował, że przesłuchanie w trybie niejawnym nie zwalnia przesłuchiwanej osoby z tajemnicy państwowej czy służbowej - konieczne jest uzyskanie wcześniej zezwolenia na zwolnienie z tej tajemnicy. Sędzia Stanisław Zdun poinformował strony, że do Sądu wpłynęły akta dotyczące spraw przeciwko płk. Leszkowi Tobiaszowi z zawiadomienia Komisji Weryfikacyjnej i możliwe jest zapoznanie się z nimi w zakresie jawnym.

Po przerwie Sąd przystąpił do przesłuchania ostatniego świadka, dziennikarza Wojciecha Wybranowskiego. Na wstępie wyjaśnił on, że zajmował się tą sprawą przez kilka miesięcy po zatrzymaniu Wojciecha Sumlińskiego, jako dziennikarz "Naszego Dziennika" i "Rzeczpospolitej" - najbardziej interesowała go kwestia możliwości złożenia w niej fałszywych zeznań przez Bronisława Komorowskiego. Napisał o tym artykuł, zwracając uwagę na rozbieżności w zeznaniach Bronisława Komorowskiego i płk. Leszka Tobiasza, dotyczące okoliczności i czasu ich spotkań. Skontaktowali się z nim również dwaj oficerowie WSI, którzy go poinformowali, że zostali pomówieni przez płk. Leszka Tobiasza o współpracę z wywiadem rosyjskim - doprowadziło to do ich odsunięcia ze służby, a jeden z nich przypłacił to zawałem serca. Twierdzili oni, że pomówienie było fałszywe - w śledztwie, które w tej sprawie prowadziła Prokuratora Garnizonowa, otrzymali status pokrzywdzonych. Śledztwo to zostało potem zawieszone, a następnie umorzone. Wojciech Wybranowski uzyskał po pewnym czasie, w sposób nieoficjalny, informacje, że stało się tak, bowiem płk. Leszek Tobiasz jest wykorzystywany przez ABW w charakterze agenta. Dziennikarz zeznał również, że Paweł Graś, pytany przez niego o szczegóły toczącego się śledztwa, zareagował w sposób wulgarny - za co następnego dnia go przepraszał, narzekając, że "wszystko z tego śledztwa tak wycieka". Pytanie, które spowodowało tak dużą nerwowość Pawła Grasia, dotyczyło kwestii, czy Bronisław Komorowski, przed spotkaniem z płk. Leszkiem Tobiaszem, miał informacje, że Aleksander L. jest podejrzewany o związki z rosyjskim wywiadem.

Wojciech Sumliński zapytał świadka, czy do momentu rozpoczęcia się tej sprawy (czyli rzekomej korupcji - przyp.aur.) byli znajomymi - Wojciech Wybranowski zaprzeczył, mówiąc, że musiał poprosić o pomoc Sylwestra Latkowskiego, celem nawiązania bezpośredniego kontaktu. Świadek, odpowiadając na kolejne pytania Wojciecha Sumlińskiego, potwierdził, że oficerami WSI, którzy się z nim skontaktowali, byli Piotr  Jasiak i Sławomir Krawczyk, pomówieni przez płk. Leszka Tobiasza o współpracę ze służbami rosyjskimi. W sprawie tej były dwa wątki: pierwszy, że działania płk. Tobiasza przeciwko ww oficerom, zaczęły się wtedy, gdy Komisja Weryfikacyjna zaczęła interesować się jego działalnością - chciał bowiem, poprzez pomówienie ich, skierować jej uwagę na boczny tor, oraz drugi - że operacja przeciwko członkom Komisji Weryfikacyjnej, nie była jedyną prowokacją, w której uczestniczył płk. Leszek Tobiasz - chodziło w tym przypadku o nielegalną operację pod kryptonimem "Anioł". Wojciech Wybranowski powiedział, że udało mu się dotrzeć do teczki operacyjnej tej sprawy, starał się również zweryfikować informacje o niej poprzez rozmowy z kierownictwem MON, teoretycznie nadzorującym WSI, m.in. z Jerzym Szmajdzińskim i Januszem Zemke. Wynikało z tych rozmów, że operacja ta była prowadzona bez zgody kierownictwa MON, a miała na celu inwigilację Kościoła Katolickiego oraz zbieranie kompromitujących materiałów, dotyczących jego hierarchów. W ramach tej operacji zasugerowano dziennikarzowi Jerzemu Morawskiemu z "Rzeczpospolitej", jak dotrzeć do dokumentów "STASI", wskazujących na homoseksualne skłonności abp Paetza. W teczce operacyjnej nie było żadnego pisma akceptującego ze strony kierownictwa MON na tego typu działania, co mogło wskazywać, że operacja ta była prowadzona nielegalnie. Zdaniem świadka, teczka ta prawdopodobnie znajduje się obecnie w zbiorze zastrzeżonym IPN.

Na pytanie Wojciecha Sumlińskiego, czy świadek próbował zweryfikować te informacje, kontaktując się z płk. Leszkiem Tobiaszem, Wojciech Wybranowski potwierdził, mówiąc, że dwukrotnie telefonował do niego w tej sprawie: za pierwszym razem usłyszał, żeby nie podskakiwał, bo byli już tacy, którzy chcieli za dużo wiedzieć - a za drugim, mimo wstępnego umówienia, płk. Tobiasz nie stawił się na spotkanie, a potem nie odbierał telefonu. Po publikacji artykułu o sprawie "Anioł", zdaniem Wojciecha Wybranowskiego, jego telefon był na podsłuchu, bowiem wielokrotnie dochodziło do zrywania połączeń, pojawiania się szumów czy pogłosów, gdy podczas rozmowy pojawiało się nazwisko Sumliński lub była mowa o WSI.

Wojciech Wybranowski opowiedział również o bardzo dziwnym spotkaniu "opłatkowym", na które został zaproszony do siedziby ABW przez mjr Koniecpolską-Wróblewską, rzecznika prasowego tej służby, która przekazała mu również, że szef ABW, gen. Bondaryk, chciałby go poznać osobiście. Na miejscu okazało się, że nie ma żadnego "opłatka", a świadek jest jedyną zaproszoną osobą. Podczas tego spotkania mjr Koniecpolska-Wróblewska chciała mu wręczyć prezent, pozłacane pióro marki Waterman - świadek jednak odmówił, a rzecznik nie nalegała. Podczas rozmowy mjr Koniecpolska-Wróblewska opowiadała o dobrej współpracy ABW z dziennikarzami śledczymi, przywołując m.in. nazwisko Cezarego Gmyza, z którym współpraca różnie się układa, ale nigdy nie napisał on nieprawdy; zastanawiała się jednocześnie, dlaczego Wojciech Wybranowski w swoich artykułach tak atakuje tę służbę, jak i jej szefa, Krzysztofa Bondaryka, który na spotkaniu się w końcu nie pojawił. Zdaniem świadka, spotkanie to było próbą testu na jego osobie, sprawdzeniem, jak reaguje w tego typu sytuacjach, czy przyjmuje prezenty, czy interesują go "wrzutki" tematów. Przebieg tego spotkania opisany został przez niego w artykule, opublikowanym w "Naszym Dzienniku".

Zdaniem Wojciecha Wybranowskiego, pojawienie się sprawy rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej mogło mieć związek z tym, że komisja ta chciała poprosić Bronisława Komorowskiego o złożenie wyjaśnień na temat ulokowania i odzyskania przez niego znacznych środków finansowych na początku lat 90-tych w para-banku Janusza Palucha - w aferę tę mieli być też zamieszani również m.in. oficerowie WSI.

Sędzia Stanisław Zdun zapytał świadka, czy kontaktował się on z płk. Aleksandrem L. - świadek zaprzeczył. Kontaktował się natomiast, drogą oficjalną, z rzecznikiem Prokuratury Garnizonowej, w sprawie śledztw prowadzonych przeciwko płk. Leszkowi Tobiaszowi - informacje na ten temat zamieszczał później w swoich artykułach prasowych, a ze strony Prokuratury Garnizonowej nigdy nie było żądań jakiegoś sprostowania.

Ponieważ więcej pytań do świadka nie było, Wojciech Sumliński zwrócił się do Sądu o możliwość ustosunkowania się do opinii Prokuratury w sprawie złożonych przez niego wniosków. Przychylił się do zadania Prokuratury, aby Przemysława Sulkowskiego przesłuchać na końcowym etapie postępowania sądowego, bo być może postępująca poprawa jego zdrowia faktycznie umożliwi jego przesłuchanie - natomiast nie zgodził się z opinią Prokuratury, że ewentualne przesłuchanie oficerów WSI, Jasiaka i Krawczyka, nic nie wniesie do toczącej się sprawy. Jego zdaniem, kluczowa w tej sprawie jest weryfikacja wiarygodności głównego świadka oskarżenia, płk. Leszka Tobiasza - a ponieważ nie można jej zweryfikować poprzez konfrontacje jego zeznań z zeznaniami innych świadków, ponieważ już nie żyje, to wykazanie, że pomawiał on inne osoby o przestępstwa, których te osoby nie popełniły, może dać odpowiedź, na ile wiarygodne jest oskarżenie, oparte przede wszystkim właśnie na jego zeznaniach. Zdaniem Wojciecha Sumlińskiego, jeśli w przeszłości płk. Leszek Tobiasz posunął się do fałszywych oskarżeń, to podobnie mógł postąpić również i w tej sprawie.

Na tym rozprawa została zakończona. Kolejna rozprawa odbędzie się 11 czerwca, o godz.10:00, w sali 134, jak zwykle w Sądzie Rejonowym dla Warszawa Wola, przy ul. Kocjana 3, a następna jest przewidziana na 25 lipca o godz.10:00, w sali 24.

Uprzejmie proszę Szanownych Czytelników tej relacji, aby w ewentualnych komentarzach posługiwać się imieniem i inicjałem nazwiska, współoskarżonego w tym procesie wraz z dziennikarzem Wojciechem Sumlińskim, byłego wysokiego oficera kontrwywiadu PRL, Aleksandra L., ponieważ nie wyraził on zgody na podawanie w relacjach z procesu swoich danych osobowych ani na publikowanie swojego wizerunku.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

Nie tylko informacji zyskania

Pozdrawiam

 

Vote up!
1
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1426239

miał toczyć się absolutnie zakulisowo. Dzięki  upartości i rzetelności  blogera ANDER, który nie opuszcza żadnej rozprawy W.Sumlińskiego i jako naoczny świadek regularnie  publikuje relacje z każdej, proces powoli  przebija się przez ciszę medialną.

Jako pierwszy zaczął zamieszczać na swych łamach sprawozdania blogera ANDER portal "wPolityce.pl" (relacje z ostatnich 3-4 rozpraw) i chwała mu za to. I mam nadzieję, że tak już zostanie.

Przewijające się przez proces nazwiska, a zwłaszcza to Bronisława Komorowskiego, obecnie poza zasięgiem jurysdykcji z powodu immunitetu sprawowanego urzędu, proces powinien budzić zainteresowanie mediów, zwłaszcza tych mainstreamowych  etatowych obrońców  prawa i sprawiedliwości III RP. Może stokrotka-raflezja Monika Olejnik ? Ona zawsze tak wściekła, zaciekła i zaciekliwa gdy chodzi o "chonor parasola", który daje jej środki na powiększenie kolekcji obuwia lub biżuterii, które demonstruje na antenie. Nie posądzam jej o... wypożyczanie ich z rekwizytorni  np. z Teatru Narodowego  lub z zasobów poznańskiego teatru Ewy Wójciak. Choć kto wie?... A tu idzie o honor nie jakichś ciżem pazia króla Filipa II i tajemnic zamku Excelsior, a o honor B.Komorowskiego, realnie sprawującego urząd prezydenta RP. I mainstream w tej kwestii nie staje murem za swoim prezydętem ?

Co zatem wiedzą resortowe dziecka w tej kwestii, że solidarnie milczą ?

 

Vote up!
2
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#1426263