Trafić w punkt siedzenia
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Taki prosty wniosek wynika z uważniejszej obserwacji zachowań tzw. elit. Może jakiejś mikroskopijnej cześci zależy przede wszystkim na pomyślności Polaków, ale większość dba tylko o to, żeby mieć z czego nieźle żyć.
Najświeższy przykład - przyjrzyjmy się zachowaniom tych, którzy nie dostali się do PE - dobro własnej partii, jej najbliższe i długofalowe cele są niczym wobec utraconej szansy na lukratywną synekurę.
Po ostatnich wyborach (i sondzie u Lisa) można wysnuć wniosek, że w Polsce mamy co najmniej 75% nieudaczników i frustratów. Część udaczników III RP stanowią - rzecz jasna - obrońcy własnej skóry: byli sekretarze i aktywni działacze środowiskowi, zomowcy i ormowcy, esbecy i konfidenci. Tymi nie warto się zajmować, bo wiadomo o co chodzi. Z kolei intencje koncesjonowanej opozycji dobrze wyjaśnia wypowiedź Bujaka do radykałów z NZS przytoczona przez P. Zarembę - "Ta elita, która wyłoni się przy Okrągłym Stole, będzie rządzić przez 50 lat". ( http://www.dziennik.pl/opinie/article391224/Zaremba_Moj_czwarty_czerwca.html ), albo ten fragment z wywiadu z Celińskim - Pamiętajmy: ludzie opozycji nie mieli elementarnej wiedzy o rządzeniu. Dlatego sensownie byłoby wykorzystać wiedzę ekspatów, ludzi wysoko pozycjonowanych w finansach amerykańskich, europejskich. Sprowadziliśmy paru: między innymi Jana Kułakowskiego, Krzeczunowicza. Kolejnych OKP zablokował. To wiecznie polskie: "bo nam się należy", bo oni wypoczywali za granicą, a my walczyliśmy. "Wieczne polskie", a nie "wieczne OKP-owskie"?
Mamy zatem wciąż tą samą elitę polityków i usłużnych dziennikarzy od robienia polityki. Znamy ich od 20 lat - to budowniczowie III RP, którzy albo zasiedli przy okrągłym stole, albo ustalenia tego gremium poparli. Są również wśród nich przedstawiciele byłej radykalnej opozycji. Skoro tacy kozacy dali się uwieść, to nie dziwmy się towarzyszom i ich kolegom, bo ci mieli więcej do stracenia niż arywiści do zyskania. Wypunktowałem kilka zdań z wypowiedzi owych kozaków. Potwierdzają one tezę, że punkt widzenia zależy wyłącznie od punktu siedzenia. Co sami bohaterowie mówią o metamorfozie jakiej ulegli? Dziwnie brzmią tłumaczenia po 20 latach - interpretacje ówczesnych zachowań. Czyżby sumienie bohaterów nie dawało się przechytrzyć?
Cezary Michalski - http://www.dziennik.pl/opinie/article389917/Nie_trzeba_niszczyc_tego_co_jest.html
Obserwując Walentynowicz przez tamte trzy dni uczyłem się istoty radykalizmu jako wspaniałej klęski, która niszczy życie człowieka. Jako herbertowskiej wierności umarłym, która na zawsze wypisuje nas z życia. Jako wierności prawdzie, która w każdym kompromisie z życiem i światem widzi kłamstwo i to kłamstwo osądza.
Miałem poczucie, że jestem całym sercem, poczuciem zobowiązania, a już szczególnie poczuciem winy, po stronie tej kobiety. A z drugiej strony miałem nieodparte wrażenie, że ona jest już osobą prawie szaloną. W każdym razie na pewno nie jest żadną polityczną alternatywą dla Wałęsy, Michnika, Geremka, Stelmachowskiego... Ludzi opozycyjnego establishmentu zawsze cytowanych przez zachodnie media, których całym moim młodym sercem radykała serdecznie nie znosiłem. Ale jednocześnie nie widziałem dla nich żadnej alternatywy. Co jeszcze bardziej mnie przeciwko nim mobilizowało. Bo tak jak Jaruzelski, Kiszczak i Urban stawali się dla mnie częścią realnego świata, z którym pewnego dnia będę musiał zacząć się układać. Bo jeśli nie zacznę się z tym światem kiedyś układać, to w wieku 40, 50, 60 lat stanę się kimś takim jak Anna Walentynowicz.
Z lektury wynurzeń Michalskiego wynika, że jego poglądy uległy zdecydowanemu przewartościowaniu na skutek trzydniowej obserwacji pani Walentynowicz.
Wielki zryw narodowy w latach 80/81 zakończył się wyprowadzeniem LWP na ulicę przez juntę gen. Jaruzelskiego. Michalski twierdzi, że tamta Solidarność to fikcja, bo w stanie wojennym opozycja była słaba. Taką ocenę społeczeństwa, które nie chciało w 82 r. ruszyć z Kuroniem na czołgi, mógłby głosić jakiś radykał, ale przecież Michalski od dawna radykałem nie jest ( http://www.dziennik.pl/opinie/article394321/Macierewicz_Nie_glosowalem_4_czerwca.html ).Woli patrzeć jak trawa rośnie... Czy także na tę, która zarosła wymazywane z pamięci mogiły?
Jan Maria Rokita - http://www.dziennik.pl/opinie/article389999/Wtedy_szatan_zmienil_sie_w_wiejskiego_diabelka.html
Gdy wiosną 1989 r. pojawił się pomysł startu kandydatów "Solidarności" do parlamentu, prędko uznałem, że chciałbym znaleźć się w tym parlamencie. "S" jako instytucja była związkiem zawodowym. A ja nawet z przekonania nie byłem związkowcem, poza kilkumiesięcznym epizodem bycia "sekretarką" w zespole adwokackim nawet nie pracowałem.
To mi się podoba - autentycznie i bez przerafinowanych uzasadnień. Parcie Rokity do Sejmu X kadencji było tak duże, że prosił Moczulskiego o oddanie mu pierwszego miejsca na liście. Ostatecznie wystarczyło przełknięcie koncesjonowania opozycji oraz najważniejsze - zdjęcie z Wałęsą, którego wtedy nie cierpiał, a potem zaledwie tolerował.
Zaczynałem jako ekstremistyczny antykomunista, potem wydawało mi się, że to są problemy stosunkowo mało ważne. U końca lat 90. zacząłem tej przemiany żałować. Teraz przyznam się, że nachodzi mnie bluźniercza myśl: więcej racji miałem wtedy, gdy myślałem, że nie jest to bardzo ważne, niż wtedy, gdy myślałem, że to ważne.
Z kolei ten cytat charakteryzuje nie tylko wolty Jana Rokity, ale wielu polityków z nadania Okrągłego Stołu.
Andrzej Celiński -
http://www.dziennik.pl/opinie/article390167/Walesa_uratowal_nas_przed_najgorszym.html
Nie stał się politykiem [Andrzej Gwiazda]. Polityka wymaga dyscypliny, odpowiedzialności, dystansu do własnych emocji. Niczego takiego w nim nie znajduję. On był dla mnie ikoną. Najdosłowniej. Przypominał mi, z tą swoją zmęczoną twarzą, brodą, zepsutymi zębami, a przede wszystkim ideowością i bezkompromisowością, Waleriana Łukasińskiego. Ale politykiem nie został. Raczej człowiekiem pełnym urazów.
Kombinacja, zaiste, alpejska. Dyscyplina, odpowiedzialność i dystans w polityce to według Celińskiego wypoczęta twarz, zgolona broda i wyleczone zęby, a przede wszystkim bezideowość i konformizm.
Gdybym w obozie przyspieszaczy widział tak wybitne postaci jak w obozie spowalniaczy, może zmieniłbym pogląd.
Celiński szukał „postaci wybitnych" - oczywiście poczynając od Wałęsy, Okrągłego Stołu i OKP - w UD i UW, SLD, SdPl i szuka nadal. Czasami takie postaci znajdował - np. dostarczył wielu dowodów na to, że za taką uważa Wojciecha Jaruzelskiego.
Miałem wrażenie, że era AWS to czas ignorowania wielkich problemów społecznych. A Leszek Miller zaproponował mi napisanie pełnego programu. To była królewska propozycja.
I tak, Celiński został ministrem na dworze króla Millera. Wtedy wszystko zagrało, z uporządkowanym uzębieniem włącznie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1835 odsłon
Komentarze
Demokracja ześlizguje się w oligarchię
6 Lipca, 2009 - 13:50
Demokracja bardzo łatwo ześlizguje się w oligarchię.
Aby temu przeciwdziałać politycy i urzędnicy muszą zarabiać mało - mają być sługami ludu, a nie może sługa zarabiać więcej od pana, bo mu się w głowie przewraca.
Pisałem o tym: http://niepoprawni.pl/blog/404/oligarchizm-najwiekszym-wrogiem-demokracji
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Bacz
6 Lipca, 2009 - 16:27
jak dla mnie właśnie urzędników powinno być znacznie mniej niż teraz jest, ale właśnie dobrze opłacanych, żeby zapobiec korupcji.
A z tymi sługami ludu to już jest w ogóle nieporozumienie. Locke i Rousseau redividus. Władca ma pewien zakres obowiązków, no i tyle.
No i jeszcze pytanie, jak w takim układzie zapobiec kupowaniu ustaw przez różne grupy lobbystyczne np. Planned Parenthood.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kuki
6 Lipca, 2009 - 17:41
temat po prostu zszedł na mamonę.
A ze zdradzaniem ideałów celem zaistnienia w świecie wielkiej polityki, to moim zdaniem normalka. Bardzo prawdopodobne, że gdyby uczynić jakiegoś zagorzałego zwolennika państwa minimum np. szefem Poczty Polskiej lub KGHM, to po roku twierdziłby, że spółka, której jest szefem, to najlepsza instytucja na świecie.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker
7 Lipca, 2009 - 08:14
o to, to... odchodzenie od przekonań dla ustawienia się w życiu. zacięci radykałowie przy pierwszej, nadarzającej się okazji, dla odniesienia korzyści zmieniali swoje poglądy. najbardziej przykre jest to, że dobudowują do tego wygodną (ale ogólnie szkodliwą) argumentację, a nie potrafią wyznać prawdziwych motywów.
Dlatgo uważam, że "wojna na górze" była doskonałą i uzdrawiającą
6 Lipca, 2009 - 18:31
...koncepcją. Niestety niezrozumiana i przedstawioną w mediach karykaturalnie. Kilka osób jednak się określiło i są już określone (a innym trzeba znów pomóc).
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
7 Lipca, 2009 - 09:11
Obóz Wałęsy i jego mit pod koniec lat 80-tych słabł. Celiński:
Wałęsa miał świadomość płynącego czasu i wzrastającego zniecierpliwienia ludzi. Wiedział, że jego przywództwo może być w końcu zakwestionowane. (...)
Mieliśmy doświadczenie strajku w maju 1988 w stoczni gdańskiej, Byłem tam razem z Wałęsą, z Mazowieckim. Tam, ostatniego dnia, strajkowało 600 osób spośród jedenastotysięcznej załogi. Co nocy ubywała setka. A nastroje tych, co zostawali, były coraz bardziej radykalne. To doświadczenie nas przerażało. Siła Wałęsy i Komitetu Obywatelskiego polegała na tym, że oni wykorzystali ostatni moment, kiedy można było stworzyć względnie spójną reprezentację opozycji.
To był ostatni dzwonek. Obu układającym się stronom nie zależało na woli narodu, bo do niej się nie odwoływali (a nawet podczas wyborów 4 czerwca ją pogwałcili). Chodziło o wspólne wykorzystanie sytuacji dla partykularnych interesów, o zadbanie o własną przyszłość.
Wszystko co działo się później, to pokłosie owego przymierza - obrona za wszelką cenę pozycji zajętych przy Okrągłym Stole. Wałęsa nie mógł przeprowadzić "wojny na górze", bo sam był animatorem układów z Magdalenki. Jarosław Kaczyński z PC postawili na złego konia i był to raczej gruby błąd - o czym świadczą późniejsze jego relacje z Wałęsą.
Dixi!
8 Lipca, 2009 - 15:12
wielu dało się nabrać na prezydenta Wałęsę i program przyspieszenia - w tym Kaczyński. Wałęsa nie dotrzymał umów i kiedy tylko umocnił się na stołku, skończyła się naprawa. wydaje mi się, że PC miało wybór - kandydat na prezydenta Jan Olszewski zamiast Wałęsy. nie wiem kto by go wtedy poparł.
Kuki & @
6 Lipca, 2009 - 18:50
Krzysztof J. Wojtas
Mam inne rozeznanie dotyczące polityki; ta jest w naszych warunkach wtedy, gdy "politycy" realizują cele niezgodne zwolą i marzeniami Narodu.
To gdzie Walentynowicz, czy Gwieździe do polityki.
Celiński - jak najbardziej. Ci od okrągłego robienia w bambuko też. Nawet przy stole.
Swąd czuć będzie długo.
Krzysztof J. Wojtas
Re: Trafić w punkt siedzenia
7 Lipca, 2009 - 01:36
Zęby być może wyleczył,ale za to parchatego ryja nie.I niech tak zostanie z tym czerwonym pyskiem.Od razu widać że to komuch.