To tylko ekonomia!

Entuzjaści wszelkich poczynań Niemiec i Rosji mieli rację. Informacje docierające do nas od kilku dni z okolic Kremla świadczą o tym, że polskie obawy np. co do intencji rosyjsko-niemieckich inwestorów przymierzających się do budowy omijajacego Polskę gazociągu należy uznać za mocno przesadzone.

Koszty podmorskiej inwestycji rzeczywiście byłyby znacznie wyższe niż w przypadku gazociągu budowanego drogą lądową (przez Polskę) ale czy można w związku z tym podejrzewać Rosjan o chęć stosowania wobec naszego kraju "gazowego szantażu"?

Rosyjscy przywódcy wielokrotnie już tłumaczyli, że ich inwestycja w żaden sposób nie jest związana z polityką. Interesuje ich uczciwa dostawa surowców do krajów Europy Zachodniej. Skrupulatrnie policzyli koszty i wyszło na to, że inwestycja kiedyś im się zwróci. Rosjanom nie w głowie mieszanie biznesu z polityką...

O tym, że władcy Kremla nie mają już żadnych imperialnych zapędów, a kierują się jedynie pobudkami ekonomicznymi świadczą nawet ich reakcje na aktywność dyplomatyczną przywódców sąsiednich państw.

Gdy prezydenci Polski, Litwy, Łotwy i Estonii potępili we wspólnej deklaracji działania rosyjskich sił zbrojnych wymierzone przeciwko Gruzji, reakcja Rosjan była nadspodziewanie ekonomiczna...

"Polska i kraje nadbałtyckie zapłacą za krytykę Kremla" - skomentował sprawę rosyjski ambasador na Łotwie.

I gdzie tu polityczny szantaż? Zamiast gróźb, Rosjanie wolą posługiwać się ekonomicznym taryfikatorem.

Ich sąsiedzi nie muszą się już niczego obawiać. Mogą spokojnie, po europejsku, czekać na wyznaczenie ceny.