walentynki

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Zrobiłem sobie walentynkową przerwę (a właściwie zostałem w nią "wrobiony"); a było to tak.

Miałem zamiar zamieścić na moim blogu okolicznościowy tekst, zawierający spontaniczne i szczere wyrazy uczuć, jakie żywię zasadniczo wobec prawie całej ludzkości, ale adresować je wolę do wybranego przedstawiciela albo, ostatecznie, przedstawicielki.

Personifikacja (daw. "uosobienie") całej ludzkości dalece przekracza możliwości mojej wyobraźni; jedyne exemplum jakie mi przychodzi na myśl to urzędujący prezydent USA, który mógłby się poczuć dotknięty moimi walentynkowymi wyznaniami a ja dotykać go nie zamierzam; jest zresztą bardziej reprezentacyjny niż reprezentatywny.

Trzeba tego uosobienia poszukać bliżej, pomyślałem.

Włączyłem zatem telewizor, by pozostawić decyzję o wyborze przedmiotu mojego zainteresowania kompetentnym fachowcom, kierującym procesami myślowymi i emocjami takich jak ja odbiorców, niezdolnych do formułowania własnego zdania w jakiejkolwiek kwestii bez medialnego wsparcia.

Bez niego trudno sobie wyobrazić nie tylko życie rodzinne i towarzyskie, ale w ogóle jakiekolwiek życie umysłowe, ponieważ - jak czytamy w Internecie, skarbnicy wiedzy,
"nihil est in intellectu, quod non prius erit in sensu".

Na kogo wypadnie, na tego bęc, zdecydowałem; kocham wszak zarówno pana prezydenta i pana premiera jak poślinę czy dziennikarzynę, trudzących się dla mojego dobra - niech więc los szczęścia czy nieszczęścia rozstrzygnie, komu złożę dziś należne, walentynkowe wyrazy.

Kto pierwszy pojawi się na ekranie, by stamtąd wskoczyć mi najpierw in sensu, a zaraz potem in intellectu, zostanie adresatem mojej serdecznej, okolicznościowej laudacji.

Pojawił się pan minister Grabarczyk.

Wyłączyłem telewizor.

Przepraszam.

*************************************

Wiele bezcennych myśli ulatniało się jak sen jaki złoty podczas nieodzownej a czasochłonnej defragmentacji, ale
ocalał jakimś cudem taki wierszyk :

Bez wroga życie traci smak
Co to za życie - nie mieć wroga ?
Biceps wiotczeje w zwiędły flak
Drętwieje tyłek, puchnie noga
Język skołczały, suchy pysk
W oku nie błyska dziki błysk
Zanika żądza zwad i drak
Przybywa wapna w złogach

Gdybym psem byłbym, tobym zdechł
Zgryzła by całkiem mnie zgryzota
Za jakie grzechy taki pech
Nie mieć popędzić komu kota
Szczeknąć, wyszczerzyć groźnie kły
Spod szyldu : PIES. UWAGA ! ZŁY !
By zgasł na ustach wroga śmiech
Gdy warknę : "No, podejdź do płota !"

Cholesterolu coraz więcej
Adrenaliny ani krzty
Smętnie dyndają zwisłe ręce
Chlupie w naczyniach resztka krwi
Serce chrobocze, rozum drzemie
Siwieją brwi, łysieje ciemię
Psują się zęby w sztucznej szczęce
- Ach, wroga, wroga dajcie mi !

Spokojnie. To był tylko sen..
Wystarczy włączyć TVN.

**************************************

Brak głosów

Komentarze

No to ale żeś Pan tego Grabarczyka szczerze obdarzył. Zważywszy, że święty Walenty to przede wszystkim patron od ciężkich nieuleczalnych chorów, zwłaszcza umysłowych.
Laudacja jak nic zaprowadzi go do gabinetu Klicha a może tylko kielicha.

Pozdrawiam

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#135866