walentynki
Zrobiłem sobie walentynkową przerwę (a właściwie zostałem w nią "wrobiony"); a było to tak.
Miałem zamiar zamieścić na moim blogu okolicznościowy tekst, zawierający spontaniczne i szczere wyrazy uczuć, jakie żywię zasadniczo wobec prawie całej ludzkości, ale adresować je wolę do wybranego przedstawiciela albo, ostatecznie, przedstawicielki.
Personifikacja (daw. "uosobienie") całej ludzkości dalece przekracza możliwości mojej wyobraźni; jedyne exemplum jakie mi przychodzi na myśl to urzędujący prezydent USA, który mógłby się poczuć dotknięty moimi walentynkowymi wyznaniami a ja dotykać go nie zamierzam; jest zresztą bardziej reprezentacyjny niż reprezentatywny.
Trzeba tego uosobienia poszukać bliżej, pomyślałem.
Włączyłem zatem telewizor, by pozostawić decyzję o wyborze przedmiotu mojego zainteresowania kompetentnym fachowcom, kierującym procesami myślowymi i emocjami takich jak ja odbiorców, niezdolnych do formułowania własnego zdania w jakiejkolwiek kwestii bez medialnego wsparcia.
Bez niego trudno sobie wyobrazić nie tylko życie rodzinne i towarzyskie, ale w ogóle jakiekolwiek życie umysłowe, ponieważ - jak czytamy w Internecie, skarbnicy wiedzy,
"nihil est in intellectu, quod non prius erit in sensu".
Na kogo wypadnie, na tego bęc, zdecydowałem; kocham wszak zarówno pana prezydenta i pana premiera jak poślinę czy dziennikarzynę, trudzących się dla mojego dobra - niech więc los szczęścia czy nieszczęścia rozstrzygnie, komu złożę dziś należne, walentynkowe wyrazy.
Kto pierwszy pojawi się na ekranie, by stamtąd wskoczyć mi najpierw in sensu, a zaraz potem in intellectu, zostanie adresatem mojej serdecznej, okolicznościowej laudacji.
Pojawił się pan minister Grabarczyk.
Wyłączyłem telewizor.
Przepraszam.
*************************************
Wiele bezcennych myśli ulatniało się jak sen jaki złoty podczas nieodzownej a czasochłonnej defragmentacji, ale
ocalał jakimś cudem taki wierszyk :
Bez wroga życie traci smak
Co to za życie - nie mieć wroga ?
Biceps wiotczeje w zwiędły flak
Drętwieje tyłek, puchnie noga
Język skołczały, suchy pysk
W oku nie błyska dziki błysk
Zanika żądza zwad i drak
Przybywa wapna w złogach
Gdybym psem byłbym, tobym zdechł
Zgryzła by całkiem mnie zgryzota
Za jakie grzechy taki pech
Nie mieć popędzić komu kota
Szczeknąć, wyszczerzyć groźnie kły
Spod szyldu : PIES. UWAGA ! ZŁY !
By zgasł na ustach wroga śmiech
Gdy warknę : "No, podejdź do płota !"
Cholesterolu coraz więcej
Adrenaliny ani krzty
Smętnie dyndają zwisłe ręce
Chlupie w naczyniach resztka krwi
Serce chrobocze, rozum drzemie
Siwieją brwi, łysieje ciemię
Psują się zęby w sztucznej szczęce
- Ach, wroga, wroga dajcie mi !
Spokojnie. To był tylko sen..
Wystarczy włączyć TVN.
**************************************
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 645 odsłon
Komentarze
Re: walentynki
16 Lutego, 2011 - 20:31
No to ale żeś Pan tego Grabarczyka szczerze obdarzył. Zważywszy, że święty Walenty to przede wszystkim patron od ciężkich nieuleczalnych chorów, zwłaszcza umysłowych.
Laudacja jak nic zaprowadzi go do gabinetu Klicha a może tylko kielicha.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ