trzydniówa

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Zaczął się i trwa dłuugi łykend, więc paniom błyszczą oczy, panom grają wątroby, dzieci, jak to dzieci, radośnie igrają na trawce, ptaszki łypią chutliwie na robaczki włażące na listki, spośród których wyłażą pączki, żeby sobie pęknąć - a mnie akurat teraz kompletnie rozszczepiła się osobowość i nie dość że jest nas dwóch, to nieustannie się kłócimy ze sobą - i z tym trzecim, co nas usiłuje godzić.

Takie rozszczepienie to nic nadzwyczajnego u człowieka, który przez dziesiątki lat oglądał TVP słuchając RWE albo Głosu Ameryki a wolnym okiem czytając, co było do czytania; aczkolwiek podzielność uwagi z czasem wzrastała, konieczne bywało niekiedy rozdwojenie, a nawet roztrojenie jaźni.

Nie mogło to pozostać bez głębszych, trwałych konsekwencji.

Przedstawicieli mojego pokolenia cechuje obok niezborności ruchów i ogólnego otępienia charakterystyczna niespójność i labilność poglądów od czasu kiedy znienacka pozbawiono nas aksjologicznej osi "Trybuna Ludu - Wolna Europa" a niebawem pochwycono w sieć kanałów informacyjnych, której nawet sam pan Dworak razem z panem Bonim wyregulować dotąd nie nie zdołali.

Pływać po tym łatwo, trudniej dopłynąć, dokąd się chce, a bez nawigatora to prawie niemożliwe, ale że nie brak wśród nich awanturników i oszustów, co gotowi są człowiekowi za burtą rzucić brzytwę zamiast koła ratunkowego zaś większość jest na objawy choroby morskiej u pasażerów nieczuła, wielu z nas zapuszcza się na owe mętne wody samotnie, by się tam błąkać, a niejeden, kiedy się zrywają wiatry niespokojne, musi dwoić się i troić, by ocaleć i nie pojść na dno.

(Mniej kłopotów z nawigacją mają pokolenia późniejsze, ale
nawet ci najmłodsi, których świadomość daje się opisywać w kartezjańskim układzie współrzędnych między osiami "TVN 24 - TV TRWAM" i "Nasz Dziennik - Gazeta Polska Codziennie", nie są wolni od rozterek i lęków, sądząc po ich upodobaniu do rozdzierających brzmień, napojów energetyzujących i środków uspokajających.)

To, co mi się właśnie rozszczepiło, już od dość dawna było w kiepskim stanie, ale dotąd nie przypominało katamaranu ani tym bardziej trimaranu (do których nigdy nie miałem zaufania) więc trochę się niepokoję, czy mi się z powrotem zszczepi - a jeśli nie, czy da się przerobić na tratwę.

Arki się z tego nie zbuduje, a Thora Heyerdahla łatwiej by mi było naśladować, niż Noego; mniejsze ryzyko.

***

Tuż przed moim rozszczepieniem otrzymaliśmy zaproszenia na patriotyczną trzydniówę o bardzo atrakcyjnej, bo piknikowej formule, co dla wynędzniałego emeryta stanowiło propozycję tym bardziej nęcącą, że zwiększajacą szanse przeżycia owych paru dni, poprzedzających ewentualny odbiór zaopatrzenia emerytalnego które ZUS być może jeszcze i tym razem zdoła wypłacić.

Trzy różne pikniki z trzech różnych radosnych powodów to piękna koncepcja supermajówki przed pierwszym majowym weekendem, podczas którego możnabyby odpocząć - w sobotę na imieninach Antoniego, a w niedzielę - Waldemara.

Niestety, nie będzie po czym.

Nie byliśmy w stanie uzgodnić decyzji o uczestnictwie w żadnym ze wspomnianych świąt, gdyż stały się przedmiotem ostrych sporów i konfliktów a nawet karczemnych awantur
uniemożliwiających jakiekolwiek porozumienie, cóż dopiero
współdziałanie, czekają mnie zatem trzy ciche dni, bo nie mam ochoty strzępić sobie gęby po próżnicy.

***

Święto Pracy nie jest wprawdzie przeznaczone dla emerytów, ale ludzi pracy jest u nas coraz mniej, więc na pikniku pierwszomajowym mogłoby się chyba znaleźć miejsce dla paru weteranów pracy - a może i coś pokrzepiającego, gdyby tam który zziąbł czy posmutniał.

Trzebaby jednak pierwej rozstrzygnąć kwestię patrona owego święta, bo póki nie będzie jasne czy jest nim święty Józef cieśla z Nazaretu, zwany Rzemieślnikiem, czy syn szewca Wissariona Dżugaszwili, ludobójca Stalin, weteranom pracy nie uda się ustalić celu ich ewentualnej obecności, której charakter musi być określony na tyle jednoznacznie, żeby każdy wiedział, co ma wziąć ze sobą.

***

Święto Flagi pod patronatem prezydenta Rzeczypospolitej to taki dzień, w którym wszyscy obywatele powinni chłonąć pełną piersią miłą i ożywczą woń cnoty patriotyzmu, wedle indywidualnych możliwości przyczyniając się do nasycania nią atmosfery rozmaitych wspólnotowych spotkań.

Nawet staruszek nie pachnący najpiękniej mógłby wylać na siebie resztki pamiątkowej "Przemysławki" i wcisnąć się w radosny tłum z nadzieją, że uda mu się dotrzeć do miejsca, gdzie spotka go coś miłego, albo że coś czy kogoś miłego tam zobaczy, więc będzie miał powód, żeby sobie pomachać biało-czerwoną chorągiewką.

Jaki mógłby to być powód, nie udało się skonkretyzować, bo w owym radosnym tłumie zapowiadają udział znani specjaliści od robienia drugim tego co im niemiłe, których widok działa nie tylko na na staruszków przygnębiająco nawet wówczas, gdy występują jako ponure indywidua a nie wesołą gromadką, w rozradowanym kolektywie.

Nie mam powodu ruszać się z domu i ryzykować, że pęknę ze śmiechu albo trafi mnie szlag - tym bardziej, że choć lubię aromat czekolady i zapach czosnku, to wyłącznie oddzielnie.

Gdyby kogoś interesowały szczegóły negocjacji w tej sprawie - udało się ustalić, iż karykaturowanie godła państwowego przez organ mniejszości etniczno-erotyczno-etycznej uraziło wrażliwość estetyczną co najmniej dwóch z nas trzech - a tego trzeciego też jakoś nie śmieszy.

Przedłożył on wniosek mniejszości, by nowy znak graficzny
(znany pod ksywą "orzeł może") otrzymał urzędowy status logo środowiska sędziowskiego i mógł być stosowany przez członkow tego środowiska a discretion, jako alternatywna wersja dotychczas używanych insygniów.

***

Z Trzecim Maja uporać się będzie o wiele łatwiej, bowiem - rozszczepienie rozszczepieniem - mie można być tego samego dnia w Częstochowie, w Warszawie i w Krakowie, ale można tam nie być, szczególnie gdy ma się dostęp do któregoś z coraz liczniejszych rusztów, lepiej znanych jako "grille".

Nieobecność - zwłaszcza jeśli alibi potwierdzić mogą osoby wiarygodne : lekarz pogotowia ratunkowego, strażak pożarny lub policjant, pozwala uniknąć zarzutów, jakie postawione być mogą obywatelowi obecnemu na miejscu takiego zdarzenia, jak przemarsz spod Katedry wawelskiej pod Krzyż Katyński (w Krakowie), Apel Jasnogórski (w Częstochowie) czy składanie kwiatów i zapalanie zniczy (w przestrzeni publicznej miasta stołecznego Warszawa - w punkcie znajdującym się akurat pod szczególną ochroną).

***

Człowiek delikatny, który nie chciałby przy wielkim święcie urazić wrażliwości żadnego ze współobywateli, nie powinien w ogóle opuszczać miejsca stałego pobytu, bo dokądkolwiek się uda, jego obecność będzie interpretowana symbolicznie.

Interpretacja jest domeną interpretatora, który może uznać obecność i udział Ryszarda Kalisza czy Jarosława Gowina za nobilitujący albo hańbiący coś, w czym uczestniczą - rząd, partię, albo manifestację; dotyczy to także absencji.

Nie trzeba być postacią aż takiej miary, wystarczy doznać chwilowego rozszczepienia, żeby móc dowolnie zinterpretować sobie własną absencję na imprezach, manifestacjach oraz piknikach patriotycznej trzydniówy, którą nam zafundowano : kto gardzi, kto nie ma odwagi, kto nie chce zrobić wstydu, nie uczestniczy : jest nieobecny tak jak ten, kto nie może, więc równie samotny.

Wszyscy spotkać się nie mogą; nie w tym celu trzydniówę zaplanowano.

Prawdopodobnie przysporzy ona pęknięć i rozpadlin plugawej
skorupie, po której stąpamy, ale jej przecie nie roztrzaska a mało kogo zachęci, by zstąpił do głębi, z której zieje przez nowe szczeliny przeraźliwa, śmiertelna pustka.

***

Zaczął padać chłodny, majowy deszcz - taki, po którym się podobno rośnie.

Ano, zobaczymy, co też wyrośnie, i komu.

Oby tylko nie było potopu, bo nie zdążę z tą moją tratwą; nadal jest w kawałkach.

Brak głosów