"Polska jest dla wszystkich"

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Drgawki konającej cywilizacji to widok nieprzyjemny, ale i fascynujący, nie tyko dla pani Alutki Kosoniowej, dlatego kamery telewizyjne rejestrują je bardzo skrupulatnie, żeby zapewnić pryncypałom oglądalność.

Nie chodzi oczywiście o oglądalność samych pryncypałów, którzy nie zawsze lubią być oglądani, ale o oglądalność tego, co owych pryncypałów zdaniem powinno być w danym momencie oglądane przez oglądających programy informacyjne żeby się czegoś dowiedzieć, albo rozrywkowe, by się nieco rozerwać, albo, ewentualnie, vice versa, zależnie od tego, czym się fascynują.

Jednym z reliktów naszej konającej cywilizacji jest miłość Ojczyzny, nazywana też patriotyzmem, nacjonalizmem albo szowinizmem - zależnie od opcji nazywającego oraz upodobań jego aktualnego pryncypała, ale również od tego, c o jest akurat nazywane, bo uczucia manifestowane bywają rozmaicie i nawet sztandar o barwach narodowych do różnych może być używany manifestacji (podobnie jak ten, kto go używa).

Patriotyczne drgawki nie ustąpiły, niestety, nawet wtedy, gdy postęp pluralizmu pozwolił na podwojenie liczby flag symbolizujących oficjalnie i urzędowo wspólnotę uczuć oraz interesów polskojęzycznych Europejczyków zaś w przestrzeni publicznej na obecnym terytorium ich osiedlenia pojawiły się jeszcze inne - od bezbarwnej po tęczową.

Nasilające się rozedrganie polskich serc rejestrują czujne kamery, których oku nie ujdzie ani nerwowy tik ministra spraw zagranicznych, ani bolesny grymas na lewicowej buzi byłego premiera, ani inne przedagonalne skurcze ginącej cywilizacji, bo zapowiada się tak piękna katastrofa, że nawet bez dyrektyw pryncypała warto trzymać rękę na pulsie a palec na spuście.

Najnowszym "eventem" (może nawet ewenementem, jeśli się przyjrzeć bliżej) była akcja zniecierpliwionych aktywistów postępowej organizacji "Nigdy więcej", którzy zapragnęli zgodnie ze staropolską tradycją wyrwać poduszkę spod głowy zbyt wolno konającego polskiego nacjonalizmu - szowinizmu
i zdecydowali się podłożyć ją sami do łóżka pustego niczym trybuny niektórych naszych stadionów.

Przy tej okazji pojawiło się w przestrzeni publicznej dość smaczne hasło : ("Nie jesteś Polakiem - wynocha !"), którego sponsorzy, autorzy, wykonawcy oraz instalatorzy postawili organa ścigania w obliczu nader kłopotliwej alternatywy, od której prokuratorom też włosów zapewne nie przybędzie.

Zanim się dowiemy, czy nie wykryją, czy się nie dopatrzą, czy skonstatują iż swoboda artystycznego wyrazu oraz czyste intencje happenerów stanowią dobra prawem chronione, możemy spokojnie rozważyć postępową treść ideową hasła : POLSKA JEST DLA WSZYSTKICH, pod jakim zorganizowana była wspomniana akcja bezpośrednia organizacji "Nigdy więcej", walczącej z polskim nacjonalizmem-szowinizmem.

Niewiele wiem o nacjonalizmie-szowinizmie, bowiem mojemu pokoleniu bliższa była (niestety także empiryczna) wiedza o marksizmie-leninizmie i konkluzja "nigdy więcej, zawsze mniej", ale o tym, dla kogo jest Polska, trochę w swoim czasie myślałem i nie sądzę żeby była "dla wszystkich", zwłaszcza dopóki nie ustalimy - c z y m ?

Ponieważ nasi milusińscy antyfaszyści protestowali ongi przeciwko wpuszczeniu do Polski Davida Irvinga, a swoją misję pacyfikacyjną opatrzyli hasłem "Wykopmy Rasizm ze Stadionów" domniemywać mogę, że obca jest im wizja Polski jako "Maedchen fuer alles", którą penetrować mógłby każdy, kto kupi bilet lotniczy, kolejowy, czy bilet na mecz.

Cieszy mnie to, choć wolałbym nie wpuszczać Jana Tomasza Grossa czy Eriki Steinbach (że pominę bliższą zagranicę), ale konstatuję ze smutkiem, że w tej sytuacji Polska nie byłaby jednak dla wszystkich, a nadchodzi czas Euro 2012, kiedy spodziewamy się na biletach zarobić trochę grosza, potrzebnego między innymi na wspieranie organizacji pozarządowych.

Gdyby się jednakowoż udało osiągnąć taką zgodę narodową, o jaką apeluje nieustannie pan prezydent Komorowski, który także uważa, że Polska jest dla wszystkich, ale nie bez wyjątków (podobnie zresztą jak pan premier Tusk), trzeba będzie sporządzić listę wykluczonych z owej wspólnoty, na razie noszącej jeszcze ciągle nazwę "Polska".

Może nie podołać temu jeden nowy minister Arłukowicz, bo faszyzm niejedno ma imię, a faszystów nie sposób poznać po kolorze skóry czy po napletku - apeluję więc do aktywistów antyfaszyzmu jako ekspertów w tej kwestii, by czym prędzej jęli spisywać personalia i adresy znanych im z wyznawania lub praktykowania faszyzmu obywateli, nadając każdemu numer porządkowy, zanim spędzi się ich, ponumerowanych, na stadiony, które po "Euro 2012" można będzie racjonalnie wykorzystać do walki z faszyzmem, dla dobra Polski.

Żeby była dla wszystkich, którzy przeżyją.

..und Morgen - die ganze Welt !

Brak głosów