okluzja konkluzji

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Podobno człowiek uczy się przez całe życie i głupi umiera.

Podobno Polak, choć też człowiek, stanowi wyjątek : może być mądry, ale dopiero po szkodzie.

Chyba jednak - nie każdy ?

Trudno uwierzyć, że wszyscy poszkodowani Polacy są mądrzy - niezależnie od tego, czy i czego uczyli się przez całe życie.

Osobiście nie znam ani jednego Rodaka, który nie byłby tak lub inaczej poszkodowany, ale mądrych wśród nich niewielu - owszem, roi się od durniów, matołów, przygłupów i głupków, z których część może udawać, bo tzw. rżnięcie głupa bywa użyteczne, ale przecie nie wszyscy.

Obserwowanie półgłówków, półinteligentów i półidiotów może stanowić źródło przyjemnej satysfakcji dla każdego, kto nie jest pewny własnej mądrości, inteligencji czy poczytalności a do szczęścia wystarczy mu konstatacja, iż jest znacznie lepszy w ortografii od Pierwszego Obywatela, mówi płynniej
od nadredaktora Gazety a nad śliniankami panuje skuteczniej niż przewodniczący sejmowej komisji obrony.

Wiedzą o tym doskonale specjaliści od tzw. zapośredniczania i dostarczają potrzebującym audiowizualnych przesłanek, pozwalających osobę publiczną niedostępną bezpośredniemu poznaniu uznać za geniusza albo za ewidentnego kretyna, co nie zawsze odpowiada stanowi faktycznemu, ale zaspokaja społeczne zapotrzebowanie a zapośredniczającym zapewnia (na jakiś czas) godne warunki życia.

Zapotrzebowanie na ewidentnych kretynów ma charakter masowy
bo z wykształceniem szerokich mas nie jest u nas najlepiej;
to tłumaczy wyniki tzw. rankingów popularności oraz wyborów powszechnych.

Zapotrzebowanie na geniuszy występuje u osób szlachetnych, do których i ja się zaliczam, ponieważ nie sprawia mi już przyjemności odkrywanie, że istnieją ludzie głupsi ode mnie (czym się dawniej pocieszałem) natomiast - tak jak każdy - potrzebuję autorytetów.

Jestem więc bardzo wdzięczny Telewizji, że mogłem poznać np. pana ministra Rostowskiego, którego wystąpienia chłonę z rozdziawioną gębą, nieco się przy tym śliniąc, bo w tym czasie rośnie we mnie graniczące z pewnością przekonanie, że nigdy nie osiągnę wystarczającego poziomu kompetencji umysłowych by móc pojąć zawiłości ekonomii politycznej, co zwalnia mnie od podejmowania jakichkolwiek wysiłków w tym kierunku.

Podejmuję natomiast takowe słuchając premiera Donalda Tuska który jest bardziej wszechstronny i wypowiada się czasami w kwestiach mniej hermetycznych niż budżet i finanse państwa, takich, nad którymi zastanawiać się może również laik i dyletant.

Jedną z takich kwestii jest np. brzemienne w konsekwencje porozumienie, zawarte przed przeszło trzema laty przez pana premiera z Federacją Rosyjską, którego treść i forma nie są dotąd znane (w przeciwieństwie, niestety, do skutków).

Jedyna precyzyjna odpowiedź na liczne pytania zadawane w tej sprawie przez dziennikarzy zawierała zwięzły komunikat iż odnośna decyzja została podjęta W FORMIE KONKLUDENTNEJ.

Zgoda dorozumiana, zwana też konkludentną, występuje wtedy, gdy nieprzytomna ofiara wypadku wymaga natychmiastowej operacji, ale przedtem podpisać trzeba wymagany prawem dokument; konkludentem jest zazwyczaj lekarz.

Intryguje mnie, kto konkludował wówczas, w kwietniu 2010 r. jak sformułowana została konkluzja, i kto ją podpisał jako konkludent - czyli dorozumiewający.

W innych, pochodnych sprawach konkluzje są lepiej znane, ale utrzymująca się i powiększająca ich okluzja zaczyna być coraz bardziej męcząca.

To (zmyślony) przykład frazeologii Donalda Tuska, którego wypowiedzi charakteryzuje wysoki współczynnik mglistości.

Współczynnik mglistości Gunninga, odnoszący się do tekstów drukowanych, wyliczyć łatwo; pomiar mglistości enuncjacji werbalnych premiera wymaga znacznie bardziej wyrafinowanych instrumentów niż liczydło.

Czułego noktowizora, sprzężonego z wykrywaczem kłamstw ?

Mgła gęstnieje.

Głupieją nawet tacy, po których naprawdę trudno się tego było jeszcze spodziewać.

Czy to znaczy, że jeszcze nie jest p o szkodzie ?!

Brak głosów