o znieważaniu ( c.d. )
Kuronia, Michnika i Komorowskiego wymieniłem w moim wczorajszym tekście obok siebie, ponieważ w panteonie autorytetów, obowiązującym w polskiej nierzeczywistości (nie tylko medialnej), wydają się reprezentować ciągłość pewnego typu opresji, jakiej byłem i jestem poddawany : obraźliwej, błędnej kwalifikacji, którą streścić można w dwóch słowach : jesteś wrogiem !
Gdyby nie pamięć o latach, kiedy należałem do kategorii Untermenschów, której całkowite unicestwienie odroczono do czasu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, może polubiłbym jakichś komunistycznych agitatorów, zaprzyjaźnił się z paru lewicowymi laikami, może nawet pokochałbym jakiegoś liberała.
Rozmowy z ludźmi o odmiennych poglądach są ciekawsze, a mogą być pożyteczniejsze od miłej wymiany uprzejmości.
Potrzebny jest jednak do tego, obok odrobiny szacunku i dobrej woli - wspólny język.
Na jedno i drugie nie widzę szans, ale nawet wrogowi - klasowemu, ideowemu czy politycznemu- przysługuje prawo do wygłoszenia ostatniego słowa, więc piszę tu, wiedząc, że każdy tekst może okazać się ostatni, o tym, co czuję i myślę, reagując tak na kolejne zniewagi.
Jak wspomniałem, jestem wrażliwy; nie trzeba mi pani Senyszyn, pana Blumsztajna czy pana Niesiołowskiego, żebym doznał traumatycznych wstrząsów na tym palu tortur, do którego przymocowano mnie potrójnym węzłem nienawiści - klasowej, rasowej i politycznej.
Wystarczy mi komunikat, że wybrany demokratycznie pan prezydent, strażnik Konstytucji, zastanawia się, czy nie powinien wyznaczyć dnia wyborów do parlamentu na dwa dni. dla poprawienia frekwencji, by mnie chwyciły ostre paroksyzmy epileptycznych drgawek.
Myślę, że to już długo nie potrwa, bo walka polityczna, ideowa czy rasowa, głównie jednak klasowa, rzeczywiście
zaostrza się w miarę postępu, którego jestem wrogiem.
Czas, żebym dołączył do ofiar.
....
P.S.
Pan redaktor Janke był łaskaw onegdaj dołączyć do tej sztafety selekcjonerów, której kolejne zmiany Zeit zu Zeit meldują się na łamach "Rzeczpospolitej", i ukazał aktualną strukturę polskiego społeczeństwa w świetle nie tyle nowym, ile oślepiającym, wprowadzając do opisu socjopolitycznego kategorię "Naród Kaczyńskiego" oraz jej zamienniki : "lud pisowski" i "entuzjaści prezesa PiS".
Zanim ktoś myślący praktycznie - a są tacy w niejednej kancelarii - zbada możliwości rewitalizowania, przy wsparciu Unii, obozu w Berezie (KL Auschwitz jest już, zdaje się, konserwowany), spieszę donieść, że gotów byłbym poddać się konsekwencjom kategoryzacji tylko
pod warunkiem skreślenia wspomnianych zamienników.
Nie jestem członkiem ludu pisowskiego ani entuzjastą Prezesa PiS, ponieważ i członkostwo i entuzjazm byłyby w moim wieku niebezpieczne dla zdrowia, o które dbam.
Wchodzę natomiast niewątpliwie w skład tego Narodu, którego znakomitym przedstawicielem - a niebawem, co daj Panie Boże, przewodnikiem - jest pan dr Jarosław Kaczyński, z wykształcenia prawnik, z zawodu polityk, w obu tych kategoriach bardzo korzystnie różniący się od większości szerzej znanych postaci życia publicznego.
Jest to, mianowicie, Naród polski, na razie pozbawiony przewodnika na miarę realnych potrzeb do tego stopnia, że można go nazywać Narodem Komorowskiego, Schetyny, Tuska czy Pawlaka, Narodem Napieralskiego, a choćby i Narodem Kazimierza Kutza, póki kwestia autonomii nie została rozstrzygnięta po jego myśli.
O strukturze tej narodowej wspólnoty wiedzą co nieco socjolodzy, nie posługujący się pojęciem "uwielbienia", bo to zmienna dyskretna, ale dostrzegający kryteria równie nieciągłe, charakteryzujące grupy społeczne -np.- "zwolenników" o których wspomina pan Janke, bo badanie opinii jest modne i intratne : kto chce mieć zwolenników, musi być zasobny i szczodry.
Powołując się na źródła internetowe redaktor Janke wprowadza jeszcze określenie "wyznawcy", które chyba trafniej opisuje realny, choć może efemeryczny byt, stanowiący przedmiot jego zainteresowania.
Tak, jak w przypadku innego polskiego fenomenu, jakim jest wspólnota uformowana przez twórcę i animatora "Radia Maryja", niestrudzonego O. Tadeusza Rydzyka, nieinstytucjonalna (na razie ?)wspólnota kaczystowsko-pisowska rodzi się w przestrzeni pozostawionej odłogiem przez potencjalnych gospodarzy - zbyt leniwych, albo zbyt zajętych czymś innym, niż owe nieużytki.
Nie są to wspólnoty indywidualnych interesów, bo i nadzieja na zbawienie, i poczucie własnej wartości, na przykład dumy narodowej, należą do intymnej sfery najbardziej osobistych przeżyć, ale dostępne bywają łatwiej, gdy wspiera je synchroniczny "oikos" - choćby tak, jak na Krakowskim Przedmieściu, stworzony ad hoc przez współwyznawców.
Nie wszystko jest polityką - choć politycy potrafią w nią zmienić wszystko, czego dotkną.
Droga do nieba pod patronatem toruńskiego redemptorysty
nie jest jedyna, ale wędruje nią tak wielu zabłąkanych, opuszczonych i porzuconych, że próby jej zamknięcia to zamierzenia zbrodnicze.
Projekcja marzeń o wolności i suwerenności - a choćby mocarstwowej potędze - umiłowanej Ojczyzny może się ograniczać do uroczystości, organizowanych oficjalnie, ale bynajmniej nie musi; powinno być na nią miejsce w i w parlamencie, i w przestrzeni publicznej.
To że "Radio Maryja" wpływać może na wynik tych czy innych plebiscytów politycznych skuteczniej, niż Rada Episkopatu Polski, może świadczyć o większej sprawności operacyjnej, ale może także odzwierciedlać hierarchię racji i argumentów, docierających do świadomości ludu Bożego, bardziej czy mniej chrześcijańskiego.
To, że Jarosław Kaczyński trafnie wyraża uczucia i myśli Polaków, którzy mają ochotę go słuchać, może dowodzić jego umiejętności oratorskich, ale przede wszystkim świadczy o umiejętności odczytywania tych myśli i uczuć, a także marzeń, do których Polacy, na razie, ciągle jeszcze mają prawo.
Jeśli - jak twierdzi redaktor Janke - jest wśród tych marzeń pragnienie obalenia rządu Donalda Tuska, to nie Jarosław Kaczyński zasugerował je swym wyznawcom; wyraził tylko ich (także moje) myśli i emocje, których przyczyn bynajmniej nie trzeba wymyślać : są widoczne gołym okiem.
Może powinienem dodać, że żywą nienawiść do Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego poczułem przed laty, gdy braci Kaczyńskich nie rozróżniałem; pamiętam, jak zamordowany został nienarodzony jeszcze POPiS - i choć gorzkie łzy, których nie zdołałem powstrzymać, obeschły, moje uczucia wobec Platformy Obywatelskiej przetrwały do dzisiaj (a w międzyczasie bynajmniej nie słabły).
Nie potrzebuję ani legitymacji partyjnej, ani żadnych instrukcji, choćby i duszpasterskich, żeby oceniać tę formację polityczną, która dziś nie waha się nadużywać władzy do celów tyle mających wspólnego z dobrem kraju ile moja pisanina na blogu z politycznym marketingiem profesjonalnych macherów.
Być może upadek Platformy zaowocuje zmianami na gorsze,
choć to wydaje się niemożliwe, może niewiele się da zmienić - nie wiem przecież, ilu wśród "pisowskiego ludu" jest Herkulesów, zdolnych tę augiaszową stajnię oczyścić choć z grubsza, a ilu ambitnych karierowiczów, ale mam nadzieję, że przez jakiś czas obelg i kłamstw słyszał będę mniej, niż przez minione lata.
Jak dotąd pan Jarosław Kaczyński nigdy mnie nie obraził i nigdy nie przyłapałem go na kłamstwie.
Chyba nie nadaje się na polityka ?
I może to cała tajemnica jego popularności.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1484 odsłony
Komentarze
słowem pisanym
21 Maja, 2011 - 19:29
(oględnie) wyraził Pan wszystkie moje odczucia, które we mnie tkwią, i tkwią, i tkwią.
Na temat wskazanych selekcjonerów dodam, że w polskim słownictwie jest określenie ich działalności, to są ewidentni SEKSIŚCI albowiem wykonywaniem swoich obowiązków (wysoko opłacanych) sprawiają zadowolenie zleceniodawcom.
A niby ten zawód nie ma nic wspólnego z seksem ... _________________________________________________________
„Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”. Józef Beck
Pokora i uległość tylko do wzmocnienia i utrwalenia niewoli prowadzi (J.Piłsudski)
Oj ludu.. mój ludu..
21 Maja, 2011 - 19:49
Panie Andrzeju, nasz "blogo/błogo-stan"/można czytać wybiórczo/ umysłowy, nie zawsze dorównuje własnej diagnozie samookreślenia się umysłowego w związku z czym całe połacie szarych komórek zatruwając się nawzajem, nie potrafią wyprowadzić prawidłowego rozumowania rzeczywistości, czego dobrym przykładem jest Pan Janke . Myślę, ze równie zasadnym, byłoby skierowanie Przez P. Janke swoich dociekań na bardziej rzeczywiste problemy, a mamy ich sporo. Czy nie ciekawsze byłoby rozstrzyganie zagadnienia czy np; pieprzność pieprzu tureckiego nie przepieprza - czy? przepieprza pieprzność pieprzu nietureckiego. Myślę to zagadnienie mogłoby rozpalić szare komórki do białości, a i pieprz mógłby przejść w kolorystykę: biało - czerwoną.
komar
Platformersowe bożyszcza na deskach. Nokaut!!!
21 Maja, 2011 - 21:50
Wejście uzbrojonej ABWery o 6.00 do domu 25-letniego obywatela wolnego kraju w celu jego zatrzymania, oraz zniszczenia jego dorobku intelektualnego, wraz z aresztowaniem sprzętu komputerowego i innych nośników pamięci to porażka, klęska i polityczne harakiri premiera i prezydenta RP. Trzeba pomóc wywieźć te resztki na śmietnik historii. Pana tekst doskonale się wpisuje w ten scenariusz. Kończe, bo właśnie usłyszałem w PR1, że otwieramy granicę dla Rosjan z obwodu kaliningradzkiego, na podstawie jakiejś tam umowy o swobodnym ruchu przygranicznym. Będzie to dotyczyć obu graniczących północnych województw: pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. Kiedyś Michnik snuł swoje rozważania na temat sowietów, mówiąc że konflikt, nawet zbrojny, wyjdzie od strony Kaliningradu. Na molo w Sopocie dwaj szubrawcy również i ten temat poruszyć. Kondominia zaczną się tworzyć od środka. Wojska polskie już przeniesiono z Braniewa pod Opole. Inne jednostki również. Skojarzcie proszę inne fakty, np. na temat umieszczanie wyrzutni rakiet o zasdięgo 500 km. pod Kaliningradem. Znowu więc mamy; wejdą. nie wejdą???!!!
Nasza Szkapa
Niech wejdą
22 Maja, 2011 - 02:20
Dostaną odpowiedż,jakiej się nie spodziewali.Już zapomnieli,kim są Polacy.