dziś Abla

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Wczoraj wieczorem droga nasza Telewizja nr 1 zaprezentowała jeden z najbardziej misyjnych programów jakie tam obecnie można oglądać jeśli się nie ma nic lepszego do roboty.

Celem programu było zaznajomienie widzów z najprostszymi technikami komunikacji społecznej na literę D.

W części pierwszej pokazano nam DIALOG, w części drugiej - DYSKUSJĘ.

Pokaz DIALOGU PIOTRA Z TOMASZEM w znanej, ulubionej przez telewizornie konwencji przesłuchania uważam za udany i pożyteczny.

Choć nie jestem zwolennikiem popularyzowania wschodnich sztuk walki, doceniam walory dydaktyczne demonstracji ich zastosowań przez reprezentantów Pierwszej i Czwartej Władzy, zwłaszcza w momencie gdy ta numeracja staje się zupełnie nieaktualna : Deputowany może być dla Dyżurnego Dziennikarza, w najlepszym razie, sparring-partnerem.

Redaktor Piotr Kraśko jest człowiekiem kulturalnym i łagodnym, pozwolił więc posłowi Tomaszowi Kaczmarkowi ujść z życiem, choć moja wyobraźnia (taką mam i nic na to nie poradzę) podsuwała mi inną wersję zakończenia ich dialogu, gdyby odbywał się on w innym miejscu i czasie - i gdyby prowadzący przesłuchanie nosił charakterystyczną czapkę z daszkiem oraz nagan.

Ulga nie należy do uczuć wyższych, ale doznać jej miło.

DYSKUSJA OGOLONYCH Z BRODATYMI odegrana przez oryginalny, pięcioosobowy kwartet wokalny, była mistrzowskim pokazem
wykorzystania dysonansu poznawczego do konstruowania form kameralnych polifonicznej psychokakofonii; Jacek Żakowski wyróżniał się ciemną barwą i wirtuozerskim tunelowaniem w partiach solowych, a melizmatyczne obligato jego partnera nadawało materii dźwiękowej brzmienie egzotyczne, trafnie podkreślone przez kontrapunktowe basso continuo i matowe ostinata duetu Ogolonych, którego kantyleny przenikały od czasu do czasu surdynę unikalnego, falsetowego burdonu, nim nie zamilkł - i nie nastała cisza.

Całość, fascynująca i niepojęta, utwierdziła większość melomanów - nie wyłączając najbardziej zatwardziałych - w przekonaniu, że komunikat masowy w formule Dyskusji nie mieści się jeszcze bardziej niż w formule Dialogu.

Cel misyjny programu został zatem osiągnięty - a stosowne zmiany w sferze komunikacji społecznej, dzięki osobistemu zaangażowaniu pana ministra Boniego, z pewnością poprawią wskaźniki bonitacji naszej (do pewnego stopnia) Telewizji już niebawem.

***

Gdyby zaciekawiony Czytelnik-telewidz miał czas i ochotę kontynuować podjęte samokształcenie, pokazy technik nieco bardziej zaawansowanych na literę D obejrzeć może sobie w internecie, bowiem w naszej (do pewnego stopnia) Telewizji sejmowe DEBATY nie są transmitowane - dzięki czemu dotąd nie dotarła do większości obywateli np.treść mowy sejmowej posła Antoniego Macierewicza z 21 listopada i mogą, jeśli zechcą, spokojnie zajmować się obwąchiwaniem żon ministrów czy badaniem, który biskup jest "pochodzenia żydowskiego", by o rezultatach informować tryumfalnie w tej albo innej strefie wolnego słowa, gdzie można zacytować Haszka bez narażania się na konsekwencje, ale nie wiadomo jak długo jeszcze ta wolność potrwa.

Ale o co chodzi, spyta ktoś.

Sam nie wiem. Może o to, żeby język giętki wypowiadał to, co uprzednio pomyślała głowa, i nie "do obrazu"; a jeśli się trafi okazja, choćby na mękach u pana Kraśki, jak dzielny pan poseł Tomasz Kaczmarek, albo w Sejmie - jak jeszcze dzielniejszy pan poseł Macierewicz.

Nie każdy tak potrafi, ale można nie mieć giętkiego języka - a głowę zwyczajną, do pozłoty, i mimo to pytać, głośno ponawiać pytania, dopóki nie padnie odpowiedź.

Bez pytań nie ma dialogu, dyskusji ani debaty - nie ma więc demokracji - a podobno chcą jej prawie wszyscy.

Ja naprawdę nie mam wygórowanych wymagań, ale lubię się dowiadywać tego, czego nie wiem; ot, na przykład rad bym wiedzieć, kogo miał na myśli scenarzysta komedii "Killer" w epizodzie, w którym Siara ustala stawkę honorarium za zabicie "telewizyjnego kurwiszona", mówiąc "Płacę jak za prezydenta !" - a jeszcze bardziej jestem ciekawy, kto przychodzi na myśl widzowi, rechoczącemu przy oglądaniu tej sekwencji jak i ja rechoczę.

Gdybym to wiedział, mógłbym wiązać nadzieje na ocalenie narodowej wspólnoty z istnieniem więzi uczuciowej między tymi, którzy śmieją się razem, z tego samego, stanowiąc przez to wspólnotę śmiechu.

Przypadek Krzysztofa Czabańskiego wstrząsnął mną silniej, niż aresztowanie internauty - twórcy "Antykomora", który jako człowiek młody i niedoświadczony mógł podjąć jakieś działania zbyt ryzykowne i niezbyt rozsądne.

Hałas wokół ostrego, ale dowcipnego wpisu pana Krzysztofa,
odwołującego się do kodu kulturowego mającego tradycję już niemal stuletnią (Haszek opisał I Wojnę światową !), jest groźnym sygnałem nietolerancji, która szerzy się od paru lat zupełnie bezkarnie i może budzić słuszny gniew ludzi bardziej dojrzałych intelektualnie i moralnie niż niejeden
z krytyków i oskarżycieli.

***

Przed chwilą poseł Kalisz, lider sondaży popularności i - jeśli pomnę - zaufania (co dowodzi, że uczestnicy sondaży znają go z innej strony, niż obserwatorzy parlamentarnej działalności) zakończył obrady komisji sejmowej której przewodniczy, i obaj poczuliśmy ulgę.

Pewnie będą komentarze, bo jest co komentować - więc tyle napiszę : jeśli nie wolno będzie się nam trochę poweselić na poziomie sense of humour tego Haszka, co miał na imię Jaroslav, może się tu zrobić naprawdę smutno - i lepiej nawet nie myśleć, kto będzie się śmiał ostatni.

Jak to "z czego" ?

Ze "sprawy smoleńskiej" oczywiście.

Brak głosów

Komentarze

Nie bardzo wiem co działo się w telewizorni (widocznie za rzadko ją konsumuję), więc nie mogę odnieść się do zapodanych tematów.
Natomiast pamiętam z koranicznego przekazu, że kruk zesłany przez Boga, drapiąc ziemię pokazał Kaimowi co ma zrobić z ciałem Abla - (pogrzebać).
Nie wiem też, czy ma to coś wspólnego z naszym swojskim : "rozdziobią nas kruki i wrony" ale na wszelki wypadek dziś przeżegnam się i pomodlę.

Pozdrawiam

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#311972