o miłości i dobrych stosunkach
Jako były członek Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, do którego zapisano mnie wraz z całą klasą za prezydentury Bolesława Bieruta (nie wymagając przy tym podpisywania żadnych deklaracji) mogę się uważać za weterana "dobrych stosunków" nie tylko z "przyjaciółmi-Moskalami", Białorusinami, Litwinami, Łotyszami czy Ukraińcami, ale nawet z Czeczenami i z Gruzinami - a już zwłaszcza z tym Gruzinem, którego wizerunek ozdabiał wszystkie sale szkolne i wszystkie urzędy (oprócz parafialnych) a także salony fryzjerskie i wszystkie sklepy także te zwane spożywczymi, i te - jeszcze żartobliwiej -nazwane mięsnymi.
Wiem także, że dobre stosunki muszą się opierać na miłości, ponieważ mój ś. p. Teść posiadał tak mocarny charakter, że bez niej nie udałoby mi się osiągnąć trwającej kilkadziesiąt lat harmonii we wzajemnych relacjach - równie bliskich, jak nienagannych.
Dodać tu wypada, że ś. p. Pan Kazimierz urodził się jako poddany rosyjskiego cara z dynastii Romanowów, zaś w jego dowodzie osobistym w rubryce "miejsce urodzenia" wpisano : "Z.S.R.R." (być może urzędnik stanu cywilnego nie był pewny, jak napisać "Nieśwież"), mógłbym więc twierdzić na podstawie źródłowych dokumentów że miłowałem "człowieka radzieckiego", ale nie nazywam się Gross ani np. Morozow, więc tego nie twierdzę.
Twierdzę natomiast, że - pomimo słabnącej pamięci - wiem co nieco i o dobrych stosunkach, i o miłości, z autopsji.
Wczorajszy dzień był okazją do zapisania w dziejach Europy kolejnego zbliżenia (proszę nie chichotać) bratnich, jak by nie było, narodów, a właściwie państw, z których jedno jest już w świetle dokumentów "europejskie" a drugie, na razie, euro-azjatyckie.
Polityka miłości i troska o stałe podtrzymywanie - a nawet rozwój - dobrych stosunków między Polską a Rosją, solennie deklarowana przez premiera polskiego rządu co najmniej od czasu pamiętnej przechadzki z p. Putinem po sopockim molo, zostały poddane kolejnej, trudnej próbie, z której obie - i polityka i troska - wyszły obronną ręką, choć wymięte i rozczochrane, a przy tym wyraźnie bledsze.
Cóż, miłość wymaga ofiar, a stosunków nie wolno przerywać.
Rozmyślając nad tym i owym do późna w noc uświadomiłem sobie, że zarówno związki emocjonalne jak stosunki między Polską a Rosją są (przepraszam za wyrażenie)immanentnym elementem dziejów cywilizacji europejskiej od paruset już lat i należy na nie patrzeć z uwzględnieniem perspektywy historycznej.
Historyków na szczytach władzy nie brak, tam też formują się kształty historii a przy tym szczyty zauważyć łatwiej niż, na przykład, łańcuchy.
Otóż dobre stosunki Komorowskiego z Miedwiediewem, Putina z Tuskiem czy Sikorskiego z Ławrowem stanowią kolejne ogniwo w łańcuchu zdarzeń historycznych, którego elementami były związki uczuciowe Poniatowskiego z Katarzyną, Bieruta ze Stalinem czy Jaruzelskiego z Breżniewem, i tak je należy postrzegać, kiedy się chce zbadać, czy nie jest to ogniwo najsłabsze (wymagające wymiany) albo przynajmniej orzec, że jest wystarczające (zatem nie wymaga wzmocnienia).
Przypuszczam, że badania takie są prowadzone nie tylko ze względu na szeroko pojęte bezpieczeństwo, ale i z pobudek emocjonalnych (w łańcuchu lepiej w końcu być ogniwem), przez bezstronnych specjalistów obu krajów.
Instytut Pamięci Narodowej nie nadaje się do tego, gdyż nie odpowiada wyzwaniom epoki; czas miłości i dobrych stosunków wymaga ukazywania tego, co nas łączy, nie tych, którzy łączyli (i jakimi metodami).
Z historycznie wcześniejszych związków uczuciowych oraz stosunków, o których mowa, rodziło się potomstwo, niekiedy bardzo liczne.
Nie jest przypadkowa nadreprezentacja w polskiej klasie politycznej stosunkowo młodych, starannie wykształconych, bardzo ambitnych mężczyzn, którym po narodzeniu nadano, niekoniecznie na Chrzcie świętym, imię "Włodzimierz"; jest to ślad kultu, mającego do dzisiaj jeżeli nie wyznawców, to w każdym razie kapłanów i proroków.
Wydaje się, że ani oni, ani generacja jeszcze młodszych, noszących nie mniej słowiańskie imiona miłośników dobrych stosunków, nie staną się, na razie, ogniwem o parametrach spełniających wymagania techniczne - i Unijne Normy dla łańcuchów.
Dlatego - na razie - w użyciu jest, oprócz konserwujących substancji ropopochodnych, głównie lakier.
Co pod nim, nie bardzo wiadomo, ale cuchnie żywym gównem.
Wyrafinowane formy uprawiania miłości, pomimo postępów tolerancji dla niekonwencjonalnych preferencji płciowych, bywają niekiedy dla obserwatorów źródłem nieprzyjemnych doznań.
Może to i lepiej, że owe dobre stosunki odbywają się wyłącznie na szczytach, do których prostym ludziom z obu stron dawnej "granicy przyjaźni" bardzo daleko - i może dlatego przyjaźń ta nie zna granic, choć bynajmniej nie jest bezgraniczna.
Podobnie jak zaufanie, czy, powiedzmy, cierpliwość.
Mnie ich wprawdzie brak, ale jestem dziwnie spokojny, bo nie mam wątpliwości "co do faktów" : kto kogo mianowicie na owych niedosiężnych szczytach miłuje, jak jeno zechce.
Mam nadzieję, że kiedyś skończą.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2033 odsłony
Komentarze
TPPR nadal aktualny akronim
14 Stycznia, 2011 - 23:51
Towarzystwo Przyjaźni Platformersko Rosyjskiej
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart