między żłobem a żłobkiem

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Nie odwiedzili mnie w tym roku kolędnicy.

Przypuszczam że zostali (podobnie jak armia) "już w pełni sprofesjonalizowani" : część przekształcono w wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy dla ministra zdrowia, część zaangażowały inne organizacje pozarządowe oparte na profesjonalnym wolontariacie, a najbardziej utalentowanych zatrudniły dynamicznie rozwijające się firmy windykacyjne, gdzie jednak również wykonuje się odmienny repertuar.

Niestety, limit kolęd dopuszczonych do emisji w ramach ładu medialnego nadzorowanego przez pana prezesa Jana Dworaka i jego Czerepacha zaczął się wyczerpywać już pod koniec ubiegłorocznego Adwentu, no i w związku z tym polskie serca nie biją w domowych ogniskach (czyli przy telewizorze) pogodnym, kolędowym rytmem, a bywa wręcz że łomocą, i to niekoniecznie tak, jak im akurat zagrano, bo arytmia arytmii nierówna, a jednakowe mogą być tylko serduszka z papieru.

***

Upowszechnianie łomotu w przestrzeni publicznej przebiega pomyślnie mniej więcej od czasu, gdy podporządkowano ją władzy rad i zelektryfikowano, ale szczególne sukcesy ma na tym polu (czy na dworze) Krajowa Rada Radiofonii i TV dzięki której taki czy inny łomot dociera do obywateli w coraz lepszej, cyfrowej jakości.

Kto go wpuszcza, dopuszcza, czy spuszcza nie zawsze i nie każdemu wiadomo, ale nie dziw, że współczesnymi Polakami miotają.. sprzeczne uczucia, kiedy - zagubieni pomiędzy symbolicznym żłobem i takimże żłobkiem - nie słyszą ze strony organów swego państwa innej tonacji niż łomot, a zamiast żłobka pokazuje się im kolekcje żłobów.

Tych ci u nas dostatek, i pewnie dlatego ów model relacji znajduje naśladowców nawet na odległych od głównego żłobu peryferiach posttotalitarnego reżimu,

Po doświadczeniach jakie zdobyłem na "Niepoprawnych" nie mam wątpliwości że szary człowiek pokolędować może sobie dzisiaj do woli tylko w zaciszu domowym.

Może to nawet lepiej, że kolędnicy nie przychodzą.

Wobec straszliwego zagrożenia ze strony kilkunastu byłych
podopiecznych zakładów karnych, poddawanych wieloletniej resocjalizacji a obecnie - po odcierpieniu kar - mających się znaleźć pod opieką postpenitencjarną państwa, lepiej nie otwierać drzwi nikomu nieznajomemu.

Wszystkim zaniepokojonym i przerażonym, zwłaszcza takim, którzy niezbyt lubią kolędować, proponuję terapeutyczną refleksję nad słynną myślą Lejzorka Rojtszwańca - i sam wracam przed mały ekran, żeby jeszcze popatrzeć na tych, których będą może niebawem zamykać, skoro innych właśnie wypuszczają.

To oczywiście tylko żart; stary, ale za to mało śmieszny.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4 (3 głosy)

Komentarze

U moich dziadków, w ogromnej kuchni, ustawiono przepierzenie. Zza niego, po kolei wychodziły barwne postacie, głośno i wyraźnie deklamujące swoje kwestie. Był groźny, brodaty Herod - król żydowski, Śmierć z kosą, owinięta białym prześcieradłem i Trzej Królowie, no i Żyd w chałacie, i Święta Rodzina, oczywiście. Diabeł z widłami i ogonem, skakał i dokazywał, podszczypując piszczące z uciechy panny.

Pamiętam te jasełka, chociaż miałam wtedy zaledwie kilka lat. I to zdumienie, że pośród aktorów rozpoznałam swoich dwóch stryjów - młodych wówczas chłopaków. Jeden był Aniołem, a drugi Diabłem:)
Wszystko odbywało się z wielkim pietyzmem i dbałością o detale.Wszystkie postacie były grane przez dorosłych ludzi.

Widownię tworzyły zgromadzone w domu moich dziadków rodziny z sąsiednich kolonii.Śpiewano kolędy...Było tak cudownie
Wszystko odeszło wraz z dziadkami. Pospiesznie i nieodwracalnie.

Pozdrawiam:)

Vote up!
2
Vote down!
-3
#400227

pan premier, kolejny raz obiecujący złote góry, J. Owsiak, użyteczny idiota systemu i służb, telewizyjni celebryci, których nazwisk nie wymienię, bo szkoda czasu i miejsca. Proszę zauważyć, iż wszystkie w/w przypadki miały miejsce w styczniu właśnie, kiedy to " Nowy Rok bieży" A zatem panie Andrzeju, byli u pana kolędnicy, tylko nie tradycyjne herody a nasze krajowe, współczesne STRASZYDŁA, dużo groźniejsze niż te z ludowych jasełek!

Vote up!
1
Vote down!
-3

mika54

#400288

Rzadko się z Panem zgadzam, jednak lepiej rzadko niż wcale.

Jak Pan zauważył, zwyczaj kolędowania nie zanikł całkowicie a jedynie ewoluował. I tak zamiast kolędników "szopkowych", odwiedzili mnie w tym roku
a) kolędnicy "owsikowi" potrząsający natrętnie skarbonką niczym szaman grzechotką.
b) kolędnicy "halloweenowi", straszący mnie makabrą i psikusem,
c) oraz kilku akwizytorów różnych nowoczesnych dziedzin.

Tych ostatnich nawet bym wpuścił, tym bardziej, że w zasadzie niewiele ode mnie chcieli, jedynie mój skromny podpis złożony na ich papierach, ale niestety żaden z nich nie wołał przed moim domem : garnki lutuję, garnki lutuję, albo szyby, szyby wprawiam.

Kolędników zwykłem był zapraszać do domu i następnie w miarę możliwości ich obdarować, jednak tych wszystkich wyżej wymienionych, pogoniłem.
I chyba zrobiłem słusznie. Strach dziś kogokolwiek wpuścić do domu a tym bardziej "kolędników".

Moja sąsiadka spragniona świątecznego nastroju, wpuściła kiedyś ich do przedpokoju. Do dziś nie wie, kto z kieszeni kurtki podwędził jej dowód osobisty.
Bezpośrednio po zajściu podejrzewała "diabła", ale teraz po czasie również "Turonia" i Melchiora.

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
3
Vote down!
-3

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#400371