o skutecznym kar sposobie

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Gdyby udało się komuś sporządzić książkę życzeń i zażaleń, zawierającą życzenia obywateli dla pana generała Kiszczaka za ostatnie ćwierćwiecze wieku minionego, byłaby ona gruba i nudna.

Nie jesteśmy aż tak pomysłowi jak Chińczycy, a takie tradycyjne rozrywki jakie lubi i potrafi opisywać mistrz Jarosław Maria Rymkiewicz wyparte zostały już nie tylko z rzeczywistości, ale i z wyobraźni zbiorowej do niedawna narodowej, dziś kształtowanej przez pluralistyczną, wolną i niezależną telewizję.

Czasem jeszcze się zdarza że ktoś kogoś poćwiartuje albo zdekapituje prywatnie, bez obecności kamer, ale o wbijaniu na pal nie ma mowy, zwłaszcza że nasz drzewostan marnieje, drwale emigrują, zresztą koni też zostało niewiele, i to przeważnie takich, które nie nadają się do włóczenia po majdanie czy tratowania, bo bardzo są rasowe i delikatne niczym ksiądz Boniecki (którego bardzo przepraszam za to porównanie, wyjaśniając, że kocham konie całym sercem).

Wieszanie zostało sprywatyzowane w pełni i dokonuje się obecnie w warunkach całkowitej dyskrecji nawet w zasięgu kamer telewizji przemysłowej, w obiektach strzeżonych, a
zakaz uprawy konopi nie przeszkadza obywatelom w swobodnym podejmowaniu ważnych życiowych decyzji dzięki pomyślnemu rozwiązaniu przez kompetentne władze kwestii zaopatrzenia ludności w sznur sizalowy, teoretycznie do snopowiązałek, ale dostępny każdemu wedle jego potrzeb.

Może we wspomnianej książce życzeń znalazłyby się wpisy czytelników znających nie tylko twórczość Rymkiewicza, ale i Oriany Fallaci, która opisała obcinanie przez brodatych wojowników rąk i nóg sowieckim jeńcom, a gdzie indziej ("Wściekłość i gniew") informowała : "te same okrucieństwa
popełniali pod koniec XIX wieku na ambasadorach królowej Wiktorii i innych europejskich dyplomatach, przebywających w Kabulu. Po takim okaleczeniu obcinali żywej jeszcze ofierze głowę i tą obciętą głową grali w buskachi. Rodzaj afgańskiego polo. Co do rak i nóg, sprzedawali je na bazarze jako trofea.".

Nie wykluczam, że głową obciętą Kiszczakowi też dałoby się zagrać w jakąś mniej egzotyczną, rodzimą grę - a kto wie, czy nie znaleźliby się nabywcy zainteresowani kupnem jego odciętych kończyn - w pakiecie, czy oddzielnie, albowiem na "rynku" widuje się różności (prócz niewidzialnej ręki).

Mniemam, że większość ofiar komunistycznego reżimu nie ma ochoty ani na takową grę, ani też na podobną transakcję, o czyjekolwiek chodziłoby głowy bądź inne części ciała.

Przypuszczam, że po naturalnej śmierci Jaruzelskiego jego głowa wraz z resztą, pochowana zostanie ceremonialnie, kto wie, czy nie w Alei Zasłużonych, do czego byli prezydenci mają zapewne prawo - niezależnie od swoich zasług i win.

Pogrzeb zorganizować łatwo, jak wiemy z obserwacji, za to odkupienie win bywa tak trudne, że po ludzku niemożliwe.

***

Dwunastego kwietnia wydany został wyrok na komunistycznych zbrodniarzy; w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej orzeczono iż świadomie uczynili zło, przygotowując i wprowadzając w Polsce stan wojenny.

Gdyby zamiast książki życzeń i zażaleń sporządził ktoś pełny rejestr krzywd, wyrządzonych polskim obywatelom po Trzynastym Grudnia (tym skrzywdzonym, ale także tym którym krzywdzić innych rozkazano), stałoby się jasne że nie ma w żadnym kodeksie kary, która byłaby zadośćuczynieniem na miarę tych win sprawiedliwym.

Gdyby dokonać syntezy krzywd, wyrządzonych całemu narodowi - nie tylko jego żywej, materialnej substancji, ale także jego duszy, w którą wymierzone były i opresje i represje stanu wojennego - trzeba by uznać za dopuszczalny odwet w wersji rumuńskiej, jeśli nie indonezyjskiej, bo zabijana wiara, nadzieja i miłość powinny zostać pomszczone krwawo.

Oszczędzono nam takich doświadczeń; nikt nie musiał sobie brudzić rąk krwią łajdaków i nikt nie stał się katem.

To doprawdy nie powód do zmartwienia, wręcz przeciwnie;
Kiszczak (i Jaruzelski) zostali wszak osądzeni, a prędzej czy później czeka ich jeszcze jeden Sąd, którego wyroki nie podlegają apelacji ani kasacji, bo jest Ostateczny, tak jak wymierzane przezeń kary.

Antycypując wyroki Boże wolno sądzić, że w omawianych tu przypadkach rozważane będzie wiekuiste potępienie - zaś tymczasem orzeczenie warszawskiego sądu, odnotowane przez
historyków, musi wpłynąć na dokonywane przez nich oceny w takim właśnie kierunku niezależnie od tego, co będą mieli do powiedzenia inni kandydaci na potępieńców, co to się gwałtownie wyroili w telewizorni i skrzeczą.

Nie bez powodu.

Skoro wprowadzenie stanu wojennego było przestępstwem, każda z jego ofiar może teraz występować z żądaniem, by sprawcy naprawili wyrządzone szkody i krzywdy, a państwo wszcząć powinno procedury, pozbawiające profitentów stanu wojennego możliwości korzystania z dóbr uzyskanych wtedy i potem, pochodzących ze współudziału w przestępstwie.

Nie wskrzesimy zmarłych i zabitych, nie przywrócimy ani młodości ani zdrowia weteranom demokratycznej opozycji, więźniom politycznym i ofiarom prześladowań, nie wrócą z emigracji uciekinierzy i wypędzeni, nie cofnie się zegar historii.

Ale naprawiać to, co zostało zdewastowane, będzie łatwiej, jeśli potrafimy skorzystać z zasobów nagromadzonych przez
wodzów i janczarów owego zbrojnego komunistycznego spisku,
bo niejedna fortunka urosła pod jego rządami do takich rozmiarów, że może dziś posłużyć Ojczyźnie w potrzebie, a jeśli koszty odzyskiwania nie będą nadmierne, to obecni posesorzy nie odejdą może bez skarpetek, jeno z torbami.

Niechby na początek oddali po tym ukradzionym pierwszym milionie, który teraz już im przecie nie jest potrzebny.

Komu można by powierzyć inkasowanie, nie śmiem proponować, ale gdyby zgodził się na taką pracę społeczną na przykład pewien redemptorysta z Torunia, byłbym pewien, że będzie z tego pożytek, czego o ministrze finansów napisać nie mogę, bo więcej wiem o jego stosunku do Jarosława Kaczyńskiego niż o rzeczywistym stanie finansów naszego państwa.

Wspominam o tym, bo prasa mi donosi, że Ojciec Dyrektor ma zapłacić grzywnę za zbieranie pieniędzy na dobre cele (co wolno Owsiakowi, to nie Rydzykowi), a pan Jacek Rostowski zadłuża mnie tymczasem, nie pytając o zgodę, i nie słyszę bynajmniej "Bóg zapłać !" choć na co właściwie idą te moje pieniądze jeden Pan Bóg raczy wiedzieć.

Pewnie na te organy, na których grają nam albo do tańca na rurze z gwiazdkami i lampasami, albo też na trwogę przed bratankami nie tyle do szabli i do szklanki, ile do tańca i do różańca.

Ciekawe swoją drogą, czy szlachetny płyn, który tętni w mężnym sercu i zacnych żyłach pana Antoniego Macierewicza nie zawiera aby domieszki krwi węgierskiej..?

W tym karnawale radzę próbować nie buskachi, a czardasza, bez potrzeby kontaktowania się z lekarzem bądź farmaceutą i bez przejmowania się tym, przed czym ostrzega Minister Zdrowia na ulubionych opakowaniach, czy gdzie indziej.

Miłej zabawy !

Brak głosów

Komentarze

i taniec Kotylion :)

Dla Nas contredans
http://www.youtube.com/watch?v=uF-ra8lFkok

lub do muzyki Chopina
http://www.youtube.com/watch?v=okfJYFdJKPo

Vote up!
0
Vote down!
0
#215712