bezpieczny seks
Koniec karnawału za pasem, a wiosenna burza hormonów jakoś nie nadchodzi;
owszem, coraz pogodniej i spokojniej patrzę na kuszące oferty erotyczne osób i instytucji pragnących mi dostarczyć rozmaitych rozkosznych przeżyć, na które dotąd nie miałem czasu i ochoty i które (może z wyjątkiem metody "in vitro") bynajmniej mnie nie podniecają.
Nie bez zdziwienia konstatuję, że podobne reakcje, czy też ich brak, daje się zaobserwować i u młodszych osobników mojego gatunku.
Może to być efekt globalnego ocieplenia, a może ocieplenia regionalnego, polsko-rosyjskiego, któremu towarzyszy m. in. profesjonalizacja naszej armii, bo ludzkie organizmy rozleniwiają się nie tylko wskutek dobrobytu i dobrostanu, ale także w wyniku wzrostu poczucia bezpieczeństwa.
Dotyczy to również aktywności prokreacyjnej, która rośnie wprost proporcjonalnie do wzrostu zagrożenia; "bezpieczny seks", jak widać na mapach demograficznych naszego świata, skutecznie zniechęcił już do konwencjonalnej eksploatacji popędu płciowego niejeden lud, słynący niegdyś z jurności.
Kto zaludni wyludniającą się (aż po Ural) Europę, to nie moja sprawa; mam jeno nadzieję, że konsekwentna polityka prorodzinna światłych rządów pozwoli zachować moje plemię przy życiu, chociaż szanse na reprodukcję prostą są nikłe, zważywszy choćby rosnącą aktywność dewiantów płci obojga oraz nieustanny, wszechstronny postęp.
Członkostwo Polski we wspólnocie, której już za kwartał ma sobie poprzewodniczyć, implikuje swobodny przepływ ludzi, towarów i idei, pozwoli więc, w razie czego, uzupełniać tubylcze pogłowie importem.
Pan profesor Piotr Winczorek był łaskaw zwrócić onegdaj uwagę czytelników "Rzepy" na pilną potrzebę "mentalnego przygotowania społeczeństwa do przyjęcia masowego napływu imigrantów", gdyż przewiduje (gdybyśmy się nań "zgodzili (lub musieli zgodzić)")- "znacznie silniejsze negatywne reakcje społeczne niż te we Francji lub w Niemczech".
Nie mam pojęcia, czy myśli te zrodziły się w profesorskiej głowie same, czy są projekcją wiedzy niedostępnej profanom spoza establishmentu, ale znając stosunek ministra Boniego do "zasobów ludzkich" i pomysłowość ministra Rostowskiego w zakresie rozwiązywania bieżących problemów finansowych państwa spieszę wyrazić najwyższe zaniepokojenie.
Bierze się ono z nieznajomości personaliów.
Nie wiem KTO będzie wyrażał (czy też musiał wyrazić) ową "zgodę na przyjęcie masowego napływu imigrantów", bo pan profesor Winczorek użył pierwszej osoby liczby mnogiej, ale nie wiem, czy i mnie miał na myśli.
Nie wiem też, KTO ma zadbać o owo "mentalne przygotowanie społeczeństwa" - nie będącego, jak stąd wynika, podmiotem wyrażającym wspomnianą zgodę, ale przedmiotem zabiegów edukacyjnych (czyich, mogę się oczywiście domyślać, ale wolałbym wiedzieć).
Nieco wcześniej w tekście "Polska niegotowa na imigrantów"
profesor każe czytelnikom wyobrazić sobie napływ "wieluset tysięcy, o ile nie milionów arabskich, pakistańskich, afgańskich, somalijskich muzułmanów, animistów z czarnej Afryki, buddystów z Nepalu i Tybetu, mieszkańców krajów Kaukazu i środkowej Azji" -zapewne dla klarowności obrazu nie wymieniając przy tym niemieckich Turków i francuskich Arabów ani uciekinierów z Izraela- i wyraża obawę, że nie jesteśmy na taką ewentualność przygotowani "mentalnie, organizacyjnie i prawnie".
Tym razem pierwsza osoba liczby mnogiej nie wywołuje mych wątpliwości : istotnie, ja także nie jestem przygotowany, do tego stopnia, że irytuje mnie nawet minister Arabski, wszelako ośmielam się mniemać, że są gdzieś być może tacy, którzy mentalnie, a nawet i prawnie, są już prawie gotowi nie tyle przyjąć wielomilionową falę obcych przybyszów, ile przygotowywać na taką okoliczność "społeczeństwo", między innymi mnie.
Gdyby nikogo takiego nie było, postulat edukacyjny pana profesora pozbawiony by wszak był cech racjonalności, czego nie ośmielam się nawet przypuszczać.
Nie przypuszczam, by pytano mnie (np. w trybie referendum) o opinię zarówno w sprawie owego "przyjęcia", za które będę musiał zapłacić, jak i przygotowań do niego, za które już teraz płacę uczonym, politykom i urzędnikom, chociaż, jak mniemam, o żadnej "organizacji" mowy jeszcze nie ma, bo to przecież nie nasza specjalność.
Jeżeli decyzja została już podjęta przez kogoś, kto ma prawo używać pluralis maiestatis i mówi o sobie per "MY" , ale nie ma obowiązku na czyjekolwiek pytania odpowiadać,
zarówno referendum jak wspomniane wyżej personalia nie są oczywiście potrzebne; młodzież powinna rozwijać mięśnie i ćwiczyć wschodnie sztuki walki oraz Kamasutrę - możliwie jak najbezpieczniej - a w wolnych chwilach coś studiować, na przykład politologię albo inny gender - starsi zaś, na wszelki wypadek, zacząć powinni medytację transcendentną, przerywaną jedynie w celu zaspokojenia koniecznych potrzeb fizjologicznych lub obejrzenia kolejnej "kropki nad i".
Emeryci wszystko to (z wyjątkiem potrzeb fizjologicznych niestety) mają z głowy - i będą mieć z górki; zostało to uwzględnione przez przezorne władze państwowe i jest już od paru dni wdrażane tak przez przedsiębiorstwa pogrzebowe jak przez zarządy komunalnych cmentarzy, ale w dłuższej, wieloletniej perspektywie, bez pomocy służby zdrowia oraz niewidzialnej ręki rynku farmaceutycznego utrzymanie stanu międzypokoleniowej równowagi demograficznej będzie trudne, jeśli opozycja nie podda się eutanazji, to znaczy jeżeli będzie nadal utrudniać jej powszechną dostępność, niechby nawet na koszt Narodowego Funduszu Zdrowia.
W oczekiwaniu na dalszy bieg zdarzeń, wobec tego że wiosna coraz bliżej, oczekując na burzę hormonów, która jakoś nie nadchodzi, zajmę się chyba jakimś tematem zastępczym - na przykład semantyką i etymologią słów "ruja i poróbstwo".
O rui wiadomo mi co nieco, chociaż nie jestem specjalistą od hodowli nierogacizny, jak prof. dr Joanna Senyszyn, ani myśliwym, nawet byłym, jak prezydent Bronisław Komorowski, ale z poróbstwem rzecz się ma zgoła inaczej : nie wiadomo nawet, przez jakie "u" to pisać, cóż dopiero pojąć istotny sens rzeczy samej..
Nic to, spróbuję, byle pozostać możliwie jak najdalej od bezpiecznego seksu, który w najbliższym czasie ma być pono - jak twierdzą ludzie wtajemniczeni w plany polityków -obowiązkowy, bo najskuteczniej ułatwia integrację ponad wszelkimi barierami.
Spróbuję, bo "nie lubię, jak mnie się zmusza".
Minie przecie kiedyś wiosna, i może się jeszcze wzburzę, chociaż na tyle, żeby wrzasnąć nie tylko zapaterystom, ale na wszelki wypadek po hiszpańsku : NO PASSARAN !
Ruja trwa krótko, ale poróbstwa chyba wystarczy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1329 odsłon
Komentarze
gdyby owi kretyni mówiący "My" mieli coś wspólnego ze zdrowym
6 Marca, 2011 - 20:11
rozsądkiem o interesie tubylczego kraju nawet nie wspominając to mogli by zorganizować repatriacje kilkudziesięciu tysięcy Polaków z Kazachstanu. Był by z tego pewno pożytek dla gospodarki i społeczeństwa naszego kraju o podstawie do wypłat dla urzędników za akcje repatriacji nie wspominając. Ale jak wiadomo z ust naszego rządu nie stać nas na takie ekstrawagancje. Za to stać nas na parę innych rzeczy w tym milion emigrantów z Afryki.
Postępaków dokumentnie po.....ło
6 Marca, 2011 - 20:43
Chcą wpuścić setki tysięcy egzotycznych imigrantów do polski,pytam się po co?Czy zależy im tak bardzo na gettach,płonących samochodach,prawie szariatu,odebraniu nielicznych już miejsc pracy dla polaków,na rozbijających się o wieżowce samolotach,wysadzanych pociągach i autobusach,wzroście przestępczości o kilkadziesiąt a nawet o kilka set grubych procent.minaretach straszących miasta i wielu innych imigracyjnych patologiach.I wszystko to by stało się zadość lewackim"wartościom" tolerancji i różnorodności?Wszytko to oczywiście bez pytania się społeczeństwa o zdanie.Mam dla postępaków propozycję,jak zależy tak wam na multi-kulti to zakwaterujcie na Czerskiej i Wiertniczej po jednym tysiącu Somalijczyków albo kogo wy tam chcecie,ale uprzednie macie się odgrodzić dziesięciometrowym murem,rozmieście monitoring i ustawcie wieżyczki z wartownikami by oddzielić was od reszty kraju,ciekawi mnie tylko po ilu godzinach przejdzie wam ochota na multi-kulti.Do informacji postępaków,jako obywatel RP nie zgadzam się na osiedlanie żadnych egzotycznych na terytorium RP.Kapujecie to czy wam prościej wytłumaczyć.
Tylko umarli widzieli koniec wojny.
Ależ to słodko się czyta!
6 Marca, 2011 - 20:46
Cha cha cha ...
Tak szybko nie przyjdą.
Zbyt ubogo jest i zbyt zimno ...
Jak złupią Europę zachodnią i powróci globalne ocieplenie,
to może zwrócą łaskawą uwagę na Nas.
dwa rodzynki
7 Marca, 2011 - 00:41
1)
Tragiczne wydarzenia w irlandzkim Tralee. Młoda Polka została zamordowana przez swojego partnera na oczach jej 2-letniego synka. Mężczyzna kilka godzin później popełnił samobójstwo skacząc ze skał do morza.
Wszystko wskazuje na to, że do tragedii doszło w wyniku nieporozumień pomiędzy Katarzyną B. i jej 26-letnim partnerem Stephenem G. pochodzącym z Afryki. Kobieta chciała zakończyć związek i poprosiła mężczyznę, aby się wyprowadził. Wtedy doszło do kłótni, w wyniku której była pracownica Dunnes Stores została zamordowana. Świadkiem zdarzenia był 2-letni syn Polki - czytamy w portalu herald.ie. ....Katarzyna została uduszona. 26-latek po tym wszystkim zostawił ich wspólnego syna samego w domu przy zwłokach matki.
Stephen G. po zamordowaniu partnerki uciekł na wybrzeże ....stojąc na brzegu klifu zagroził samobójstwem. Na miejsce przybyła ekipa policyjna z negocjatorem. Rozmowy trwały sześć godzin i zakończyły się fiaskiem. Mężczyzna skoczył do morza. Nadal trwają poszukiwania jego zwłok.
2) byla min w Warszawie akcja testujaco-sprawdzajaca z wpuszczaniem afrykanczykow o czekoladowej skorze do lokali.
Spoleczenstwo jest szykowane do tzw tolerancji od dawna - nawet przez filmidla typu "rodzina zastepcza".